Hokej.net Logo

Sukcesy i porażki

Sukcesy i porażki

W trakcie swojej pracy w nowotarskim zespole trener Andrzej Słowakiewicz przeżywał różne chwile. Pod jego wodzą drużyna miała wzloty i upadki. Na swojej drodze spotykał zarówno zwolenników jak i osoby wrogo nastawione do jego pracy w nowotarskim klubie. Jak on sam wspomina okres spędzony z Podhalem?

Panie Andrzeju, prawie cztery lata spędzone na stanowisku szkoleniowca Wojas Podhale to zarówno wzloty jak i upadki. Po jednej stronie dwa razy Puchar Polski, mistrzostwo Interligii oraz w-ce Mistrzostwo kraju, po drugiej jednak brak tytułu mistrza no i to fatalne ubiegłoroczne piąte miejsce w lidze. Jak podsumuje Pan ten okres spędzony na ławce Podhala?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba na to popatrzeć z dwóch stron. Z punktu widzenia kibica, to największym minusem jest to, że nie udało się zdobyć tytułu mistrza Polski. Jednak z drugiej strony, biorąc pod uwagę dzisiejsze realia i warunki, to okres mojej pracy w klubie uważam za sukces. Promocja miasta i głównego sponsora a także awans w rankingu IIHF o 25 miejsc też jakiś dowód, że moja praca nie poszła na marne

Przejął Pan zespół w trakcie sezonu 2002/2003, kiedy przeżywał ogromny kryzys. Mimo to zdołał Pan wywalczyć dobre jak na tamten okres czwarte miejsce. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a jednak mimo sporych wzmocnień kadrowych i organizacyjnych nie zdołano odzyskać tytułu mistrzowskiego. Dlaczego?

Sezon 2003/2004 był bardzo ciężkim sezonem. Nie zapominajmy, że to Unia była faworytem i to ona miała dzielić i rządzić w kraju. Jak wiadomo wywalczyła tylko jedno trofeum a dwa następne padły naszym łupem. To co nam się udało w ciągu tylko tego jednego sezonu, to też spore osiągnięcie. Inne zespoły potrzebują na to po kilka lat. W finałowych pojedynkach z Unią, dużą rolę odegrał również brak w składzie Łyszczarczyka i Podlipniego, którzy byli kluczowymi graczami w całym sezonie.

Piekarski, Csorich, Wołkowicz, Krzak to gracze, którzy nie sprawdzili się w pańskim zespole. Dzisiaj każdy z nich jest wyróżniającą się postacią w innych drużynach. Jak to wytłumaczyć?

Tutaj sporą rolę odegrali niektórzy nowotarscy kibice, którzy stworzyli straszną presję na tych chłopakach. Każdy z tych graczy sam chciał odejść z drużyny.

Wróćmy do sezonu 2003/2004, konkretnie do finałowych pojedynków z Dworami Unią Oświęcim. Wielu za przyczynę porażki uznało słabą postawę lidera drużyny Milana Baranyka, który po prostu nie wytrzymał kondycyjnie sezonu. Nie uważa Pan, że błędem było nadmierne eksploatowanie tego gracza w sezonie zasadniczym?

Baranyk nie tyle kondycyjnie co psychicznie nie sprostał wymaganiom. To była zbyt duża dawka dla niego. Był zbytnio pobudliwy, a czy był liderem zespołu to z tym też się do końca nie zgodzę.

Po tym sezonie z zespołu odeszli Voznik, Radziszewski, Urban, Moskal czy też wspomniany Baranyk, a więc filary drużyny. Aż tak ciężko było ich zatrzymać?

Gdyby oni zostali, myślę, że dzisiaj rządzilibyśmy na polskich lodowiskach. Niestety po tym sezonie zaczęło się tworzyć coś w rodzaju wojny podjazdowej w stosunku do mojej osoby. Zniszczono to co razem z prezesem Małeckim stworzyliśmy w ciągu roku. Zawodnicy nie wiedzieli co ich czeka w przyszłości i postanowili odejść.

Sezon 2004/2005 to z kolei eksperymenty z obcokrajowcami i niewypały z Kanadyjczykiem Jasonem Lafrenierem na czele. W efekcie do zespołu trafili obcokrajowcy z „drugiego garnituru”, którzy w niczym nie pomogli drużynie. Dlaczego zamiast szukać wzmocnień na Czechach czy Słowacji za wszelką cenę chciał Pan sprowadzić graczy zza oceanu?

To nie ja sprowadziłem Lafreniera. Nie da się zaprzeczyć, że transfery obcokrajowców w ubiegłym sezonie były nie wypałami, ale to też ma swoje wytłumaczenie. Wiadomo w jakich warunkach przyszło się nam przygotowywać do sezonu. Lód mieliśmy dopiero w sierpniu i dopiero wtedy mogliśmy sprawdzać przydatność obcokrajowców. Wtedy jednak już było za późno. Większość graczy miała już podpisane kontrakty w innych zespołach, nie było zbytnio w kim wybierać.

A eksperyment z Krzysztofem Oliwą, warto było sprowadzać tego gracza? Przecież w momencie jego przyjścia, całkowicie zmieniła się nie tylko taktyka gry drużyny, ale także hierarchia w zespole. Ci którzy praktycznie przez cały sezon, byli liderami zostali oddelegowani na drugi plan. W efekcie po kontuzji Oliwy, zespołowi w pojedynkach z Cracovią zabrakło po prostu odpowiedniej myśli taktycznej.

Na ten temat tez można długo dyskutować. Myślę, że gracz który zdobył Puchar Stanleya i grał tyle lat w lidze NHL zasługiwał na miano lidera zespołu. Nie uważam jednak, że przyczyną porażki z Cracovią była kontuzja Krzysztofa. Na przeszkodzie stanęła długa przerwa w rozgrywkach, która wybiła chłopaków z rytmu.

Tabara- Słowakiewicz z tym duetem też wiązano sobie spore nadzieje i palny na przyszłość, dlaczego i to nie wypaliło?

Nie da się ocenić efektu pracy, jak się ją przerywa w połowie. Zostawiliśmy zespół na trzecim miejscu, które jest niezła pozycją wyjściową dla nowego szkoleniowca.

Wielu zarzuca Panu, że faworyzował Pan starszych graczy, że bał się grać młodymi wychowankami, którzy bądź pouciekali do innych klubów bądź zakończyli karierę.

Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że faworyzowałem kogokolwiek. U mnie grali Ci, którzy chcieli pracować. Co do opinii ludzi na mój temat, to ja potrafię przyjąć krytykę, ale pod warunkiem, że jest ona przemyślana .

Ma Pan coś do powiedzenia, nowotarskim kibicom?

Chciałem im podziękować zarówno za te dobre i te złe chwile. Jak mówi przysłowie prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i w paru osobach drużyna miała wsparcie. Życzę im aby już w tym sezonie dane im było świętować trzeci raz zdobycie Pucharu Polski a także w końcu ten upragniony tytuł Mistrza Polski.

Rozmawiał: Maciej Zubek



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe