Hokej.net Logo

Szynal: Gramy o medal

Szynal: Gramy o medal

Już w piątek meczem z GKS Tychy hokeiści JKH GKS Jastrzębie po raz piąty z rzędu rozpoczną ligowe zmagania jako drużyna ekstraligi. W minionych dwóch sezonach jastrzębianie zajmowali czwartą lokatę. Kilka miesięcy temu walka o brąz z Unią Oświęcim trwała dosłownie do ostatnich sekund. Przed nowym sezonem nasz zespół solidnie się wzmocnił, a kibice z Leśnej wierzą, że w końcu uda się wywalczyć upragnione podium. O planach i zamierzeniach na nowy sezon, transferach, bramkarzach, słynnym liście i kibicach mówi prezes JKH GKS Jastrzębie, Kazimierz Szynal.

- Jak Pan czuje się jako król letniego polowania?
Kazimierz Szynal- Nie odbierałbym tego w ten sposób. Wzmocnienia, których dokonaliśmy, są na pewno dobrymi pociągnięciami, być może nawet bardzo dobrymi, ale niektóre drużyny ekstraligi wzmocniły się znacznie bardziej. Pozyskały zawodników, na których nasz klub po prostu nie stać.

- W każdym razie znacznie osłabiliście swojego konkurenta w walce o brąz w minionym sezonie. Miroslav Zatko i Radek Prochazka walnie przyczynili się do tego, że medal trafił do Oświęcimia.
- Ci zawodnicy na pewno wyróżniali się w Unii, ale nie przesądzałbym, co do obecnej siły tej drużyny. We wtorkowym sparingu nie zagrało kilku zagranicznych zawodników. Wydaje mi się, że Oświęcim zmienił opcję na „wschodnią”. Awizowane jest zatrudnienie kilku Białorusinów. To na pewno nie będzie słaby zespół.

- Czy posada trenera Jiriego Reznara była w jakimś momencie zagrożona? Celowaliście w medal. Nie udało się.
- Kibice powinni zdawać sobie sprawę, że budżet klubu w każdej dziedzinie sportu jest kwestią bardzo ważną. My dysponowaliśmy piątym bądź szóstym budżetem w ekstralidze, a zajęliśmy czwarte miejsce. Było to zatem osiągnięcie ponad możliwości drużyny. Dodajmy do tego fakt, iż w pokonanym polu pozostawiliśmy dysponujące znacznie większymi środkami Tychy. Wielokrotnie mówiłem, że choć pieniądze nie grają, to zawodnicy grają za pieniądze. Hokej jest taką dyscypliną, w której zarówno ilość, jak i jakość zawodników ma znaczenie.

- Pan prezes zawsze stara się nadmiernie nie rozbudzać nadziei i tę roztropność ceni wielu kibiców hokeja. Ale nie można nie zauważyć, że udało się wam zbudować coś z niczego.
- Idziemy małymi kroczkami do przodu. To jest dobra metoda. Nie chcemy porywać się z motyką na słońce. Trzon zespołu został utrzymany. W drużynie, która liczy około trzydziestu zawodników, jeśli wymieni się pięciu lub sześciu na lepszych, to można się tylko z tego cieszyć. Mamy tu oprócz obcokrajowców i reprezentantów Polski również dziesięciu wychowanków, między innymi braci Nalewajko, którzy grali poprawnie. To jest dziesięciu chłopaków, których znamy z naszych osiedli i widzieliśmy, jak dorastali wśród nas. Sądzę, że to bardzo cenne. Nie wiem, czy w którejkolwiek z drużyn ekstraligi jest aż tylu wychowanków.

- A propos kolegów znanych kibicom ze swoich osiedli. Na „Szóstce” wychował się Daniel Czubiński, który dziś jest asystentem Reznara. Skąd decyzja o powierzeniu mu tej odpowiedzialnej funkcji?
- Drobne korekty w sztabie szkoleniowym są potrzebne i z racji tego, że Daniel był bramkarzem i jest trenerem bramkarzy, zdecydowaliśmy się na takie posunięcie. Natomiast dotychczasowy drugi trener Jacek Chrabański nie odszedł z klubu, ale został koordynatorem szkolenia dzieci. Można powiedzieć, że Daniel i Jacek wymienili się funkcjami.

- Skoro mówimy o bramkarzach, to nie można nie zapytać o Ramona Sopko. Pan prezes nie chce, aby nazywać go królem letniego polowania, ale były reprezentant Słowacji w polskiej lidze to jest jednak sukces.
- Ramon Sopko to ciekawa postać. Miał występ w reprezentacji Słowacji, ale też kilka dobrych lat występował w czołowych klubach francuskich. Przed dwoma laty był mistrzem Francji z Dijon, a w ubiegłym roku bronił w drużynie, która odpadła dopiero w półfinałach fazy play-off. Sopko rozegrał tam wszystkie mecze. To nie jest przypadkowy bramkarz.

- Zdecydowanie nie, więc jakim sposobem udało się go sprowadzić do Jastrzębia?
- Nie był to jakiś wielki problem... Słowacja leży blisko Jastrzębia, a Czechy jeszcze bliżej (śmiech).

- Przez chwilę JKH GKS dysponował aż trzema świetnymi bramkarzami. Zdecydowaliście się podziękować Krzysztofowi Zborowskiemu i postawiliście na kontynuację współpracy z Kamilem Kosowskim.
- W ocenie trenerów Sopko i Kosowski poziomem przewyższali Zborowskiego. Poza tym Kamil wrócił do nas po obozie, na którym był przymierzany do klubu Lev Praga. Jest naszym wychowankiem i mieliśmy taką umowę, że jeśli nie powiedzie mu się w KHL, to damy mu szansę powrotu do Jastrzębia.

- Ale z występami w pierwszym składzie może być ciężko.
- To nie jest przesądzone. Może decydować kwestia dyspozycji dnia lub tygodnia. Decyzja będzie należała do trenera, który odpowiada za wyniki.

- A jakie cele postawił Pan przez szkoleniowcem na nowy sezon?
- Co roku gramy o najwyższe cele. Gramy o medal. Zobaczymy. Pamiętajmy, że to jest sport. Naszymi rywalami są bardzo silne zespoły z Sanoka i Tychów, a także bardzo dobre ekipy Unii Oświęcim i Cracovii. Czasami o zwycięstwie decyduje łut szczęścia, a innym razem kontuzje, które niestety nas nie omijają.

- W JKH GKS jest prawdziwy szpital.
- Najpierw po operacji kolana problemy z dojściem do siebie miał Marcin Słodczyk, a później, podczas przerwy letniej, wypadkowi uległ Patryk Kogut, który ma kłopoty z łokciem. Miał operację ręki i dopiero teraz wyciągnięto mu usztywnienia. Z kolei w sparingu z Sumperkiem kość, na szczęście tylko strzałkową, złamał Jiri Zdenek. Natomiast z meczów reprezentacji Polski we Francji z pękniętą śledzioną wrócił Szymon Marzec. Ten chłopak bardzo się u nas rozwinął, choć początki miał przeciętne. Widać, że zrobił postępy, co docenili rosyjscy trenerzy prowadzący obecnie naszą kadrę.

- Kiedy kontuzjowani zawodnicy wrócą do gry? W przypadku Zdenka mówi się nawet o trzech miesiącach przerwy.
- Marzec jest w szpitalu w Sosnowcu, gdzie konsylium lekarskie będzie decydowało, co dalej robić. Na chwilę obecną nie wiemy, jak to będzie wyglądać. Przypadku Koguta i Słodczyka jest nadzieja, że wrócą jeszcze we wrześniu.

- Przejdźmy do kwestii terminarza. Pod koniec września szykuje się mecz z GKS Katowice. Nie wymienił Pan tego zespołu w gronie najgroźniejszych rywali.
- Myślę, że liga, podobnie jak w minionym sezonie, będzie bardzo ciekawa. Jeśli chodzi o Katowice, to w sparingach grali różnie, ale mają tam kilku obcokrajowców zza oceanu z polskimi nazwiskami.

- Nie obawia się Pan meczu z Katowicami z nieco innych, niż sportowe, względów? Wiadomo, że sympatycy klubów z naszego miasta i stolicy województwa nie przepadają za sobą.
- Na dzień dzisiejszy nie ma żadnych przeciwwskazań, aby do Jastrzębia nie przyjeżdżali fani naszych konkurentów, czy to z Katowic, czy z Tychów, czy z Oświęcimia. Sport jest dla kibiców i powinniśmy zezwolić na przyjazd sympatyków gości. Nie chcę być czarnowidzem. Jeśli nie będzie negatywnej sugestii sił policyjnych, to jesteśmy w stanie przyjąć również sympatyków hokeja z Katowic.

- Chciałbym jeszcze wrócić do kwestii tego słynnego Pańskiego listu, który wstrząsnął środowiskiem hokejowym w Polsce po porażce z Koreą Południową. Czy jest Pan zadowolony z efektów tej inicjatywy?
- Myślę, że taki sygnał był potrzebny. Wiele osób w środowisku myślało w ten sposób, ale nie chciało tego głośno mówić. Po tym sygnale nastąpiły zmiany w PZHL. Z poprzedniego zarządu nie została ani jedna osoba. Zmienił się sekretarz generalny i zatrudniono nowych trenerów. Nowa ekipa, o ile starczy jej determinacji, może zdobyć zaufanie. I zaczyna je zyskiwać dzięki swoim pierwszym pociągnięciom, dostrzeganym zresztą również poza światem hokeja, chociażby przez ogólnopolskie media. Jeśli uda się zdobyć środki na zatrudnienie porządnych trenerów nie tylko dla seniorów, ale też w młodszych kadrach i, co za tym idzie, ci ludzie zdołają nakreślić sensowny plan szkolenia, bo od tego trzeba zacząć, to będzie to krok do przodu. Niedawno Polska wygrała z Francją, która jest dziewiątą siłą w hokeju. Wiadomo, że rywale nie grali w najsilniejszym składzie, ale wynik poszedł w świat. Pewne poczynania ciał kolegialnych i trenerów idą w dobrym kierunku.

- Po liście niektórzy kibice mówili po cichu, że prezes Szynal oszalał naruszając układ i narażając klub na swoistą zemstę środowiska.
- Nie widzę tu żadnych zagrożeń.

- Tylko tyle w tym temacie?
- Tak.

- Zatem przejdźmy do kwestii kibiców. Szykujecie jakieś niespodzianki dla swoich fanów? Co z klubem kibica?
- O wszystkim decydują finanse i bez nich nie można się obejść. Liczymy na powstanie mini-działu marketingu, który nie tyle będzie powielał pomysły z minionego sezonu, ale wymyślał nowe akcje. Na pewno będziemy organizować konkursy i losowania nagród związanych z wyjazdami i to nie za najbliższą granicę. Natomiast klub kibica organizuje się. Zapraszam wszystkich do dopingowania zarówno w klubie kibica, jak i poza nim. Uważam, że powinniśmy kibicować każdej naszej drużynie, czy to jest piłka nożna, siatkówka czy baseball. Wiadomo, że jedne cieszą się większą popularnością, a inne mniejszą. Inna jest również skala osiąganych sukcesów. Ja też bywam na Harcerskiej na meczach IV ligi. Chodzę również na siatkówkę. Chciałbym, aby na hokej przychodzili także ci, którzy jeszcze tu nie byli. Chociażby po to, aby zobaczyć coś nowego.

- Swego czasu klub „puścił oko” do kibiców piłkarskich, którzy mieli „kręcić doping”, ale nic z tego nie wyszło.
- Ja uważam, że najlepiej jest, gdy kibice sami między sobą się dogadują i porozumiewają, jak mają dopingować. Naciski administracyjne nie są wskazane. Nie przeszkadza mi to, czy ktoś kibicuje na stadionie czy w hali. Uważam, że należy docenić wysiłek sportowców, którzy grają dla naszego miasta i mają w nazwie Jastrzębie lub jakąkolwiek odmianę tego słowa.

- Czyli ze strony władz JKH GKS nie będzie żadnych prób dzielenia kibiców na lepszych i gorszych?
- Oczywiście, że nie. Brać kibicowska powinna sama sobie poradzić.

- Mówi Pan, że bywa na meczach innych jastrzębskich drużyn. Czy możliwa jest jakaś współpraca między klubami chociażby w kwestii wywarcia nacisku na miasto, aby zwiększono środki przeznaczane na sport?
- Nie ma większej różnicy zdań na pewne rozwiązania pomiędzy mną a prezesami Jastrzębskiego Węgla i GKS Jastrzębie. Obserwując jednak to, co dzieje się w okolicznych miastach, które dysponują drużynami na wysokim szczeblu rozgrywkowym, zazdrościmy, że tam pomoc urzędu jest bardziej wydatna. Nie chcę tu oczywiście wymieniać nazw. Przy czym nie powiem, że JKH GKS ma złe relacje z miastem. Są one pozytywne, ale nigdy nie jest tak dobrze, aby nie mogło być lepiej. Ze swej strony apelowałbym o większe nakłady na sport i mocniejszy sponsoring.

- Jeśli chodzi o sponsorów, to czy poza JSW klub ma wsparcie ze strony innych firm czy instytucji?
- Zdecydowanym strategicznym sponsorem jest JSW i to jest poza dyskusją. Bez Spółki i Grupy Kapitałowej JSW nie byłoby hokeja w Jastrzębiu. Drugim sponsorem jest miasto, które utrzymuje Lodowisko Jastor, daje stypendia i dotacje na szkolenie młodzieży. Poza tym mamy grupę mniejszych sponsorów, na czele której stoją Prymat i ZOK.

- Podczas wtorkowego meczu z Unią mieliśmy okazję po raz pierwszy zobaczyć nowe bandy na Jastorze przystrojone logiem JSW. Co nowego poza nimi oraz odkrytymi ławkami zobaczą kibice na lodowisku?
- Ławki dla zawodników zostaną dokończone do meczu z GKS Tychy. Pojawi się nowy napis nad balkonem. Będą też nowe bramki. Wprawdzie remonty nieco zakłóciły nam plany treningowe, ale trzeba oddać hołd miastu i MOSiR-owi, że pojawiły się te nowości na Jastorze. Mamy również nowe pleksy...

- Które być może nie będą wylatywać tak często.
- Też mam taką nadzieję (śmiech). Bandy i pleksy są takie same jak w Krasnodarze, gdzie jest lodowisko rezerwowe dla igrzysk w Soczi.

- Wspomniał Pan o balkonie, który zapewne będzie urywał się od ilości gości w przypadku play-offów. Zapewne ma Pan nadzieję, że władze miasta będą zaszczycały mecze JKH GKS również w fazie zasadniczej.
- Mam nadzieję, że tak będzie. Pan prezydent bywał u nas na meczach i nas dopingował. Pamiętajmy jednak, że ma również swoje obowiązki.

- Zapewne wie Pan o kłopotach, jakie ma UKH Białe Jastrzębie. Czy nie było rozmów bądź planów na temat przejęcia klubu przez JKH GKS i uczynienia zeń żeńskiej sekcji?
- Były takie rozmowy, ale nigdy nie zostały skonkretyzowane. Trudno mi powiedzieć, co będzie w przyszłości. Obecnie Białe mają swoje władze. Oczywiście kibicuję Białym. Przecież gra tam moja córka i jej koleżanki. Swego czasu zresztą pomagaliśmy temu klubowi poprzez utrzymywanie trenera, który jednocześnie prowadził naszą grupę młodzieżową. Obecnie jest on szkoleniowcem kadry kobiet. Chodzi o Marka Kozyrę, który nadal łączy pracę selekcjonera z trenowaniem naszych młodych zawodników.

- Wspomniał Pan o młodzieży JKH GKS. Czas na wizjonerskie pytanie. Kiedy doczekamy się chwili, że reprezentacja Polski będzie w całości składała się z jastrzębian? Nasi młodzi hokeiści jak równy z równym rywalizują z Czechami. To wielkie osiągnięcie.
- To mocno wizjonerskie pytanie (śmiech). Cieszymy się z tak dużego zainteresowania dzieci i młodzieży hokejem. Staramy się dobrze wykonywać swoją pracę w tym aspekcie. Zatrudniamy dziesięciu trenerów, oczywiście nie wszystkim w wymiarze pełnego etatu. To jest duże i kosztowne przedsięwzięcie. Niektóre kluby w ekstralidze w ogóle nie prowadzą szkolenia młodzieży i na tym oszczędzają, dzięki czemu mają więcej pieniędzy na zatrudnianie lepszych zawodników.

- A potem w reprezentacji nie ma komu grać.
- Taka jest niestety prawda.

- Zatem czego prezes Kazimierz Szynal życzy kibicom JKH GKS Jastrzębie na ten nowy sezon?
- Wiele radości z gry naszych zawodników, dużo sukcesów i sporo zwycięstw. Udanych play-offów i gry w finale. A przede wszystkim zadowolenia z tego, co się dzieje wokół jastrzębskiego hokeja.

- A czego można życzyć klubowi oraz Panu osobiście?
- Dla klubu na pewno stabilności i dobrego funkcjonowania. Żeby nie opuścili nas sponsorzy i aby następne lata były pasmem sukcesów. A życzenia dla mnie? No cóż, zdrowia przede wszystkim.

- No to na koniec, prognoza na mecz z GKS Tychy.
- To bardzo mocny zespół i daleki jestem od pompowania balonika i hurraoptymizmu. Wygramy albo przegramy. Mam nadzieję, że wygramy.

- Pan prezes mówi jak Kazimierz Górski.
- Coś w tym jest (śmiech).

Mariusz Gołąbek

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe