Tęskni za kibicami
– Patrząc z perspektywy czasu, jestem wdzięczny sanockiemu zarządowi, że zrezygnował z moich usług, ale jest jedna rzecz z Sanoka, za którą bardzo tęsknię... są to niewiarygodni kibice! – mówi Mykola Voroshnov, który występował w KH Sanok w ubiegłym sezonie, oraz na początku tegorocznych rozgrywek. Od kilku tygodni popularny „Bubu” gra w amerykańskiej lidze SPHL – Southern Proffesional Hockey League.
Na początku października włodarze sanockiego klubu zadecydowali, że nie ma dla Ciebie miejsca w drużynie. Znalazłeś się wtedy w dość nieciekawej sytuacji ?
– Nie ukrywam, że decyzja zarządu bardzo mnie zabolała. Byłem na tyle rozczarowany i jednocześnie rozżalony, że moim marzeniem było dostanie się w szeregi Zagłębia Sosnowiec, któremu chciałem pomóc w zdegradowaniu KH do pierwszej ligi, a tym samym udowodnienie sanoczanom, że rezygnacja z moich usług była błędem. Wiem, że zabrzmiało to bardzo egoistycznie, ale tak niestety było... Jednak kiedy emocje opadły nie skontaktowałem się z nikim z Sosnowca, ani też nikt nie próbował skontaktować się ze mną.
Jak dalej potoczyły się Twoje losy. Wróciłeś do Kijowa i...
– Dostałem propozycję występów z Dnieprs Wolves i Berkutu, które występują w najwyższej ukraińskiej lidze. Ale postanowiłem, że nie zostanę na Ukrainie, bo to by oznaczało koniec mojej kariery. Podpisałem kontrakt z agencją, która od razu rozpoczęła poszukiwania zespołu, w którym mógłbym wystąpić.
Jakie były efekty poszukiwań ?
– Wprawdzie kilka klubów z rosyjskiej pierwszej dywizji było mną zainteresowanych, ale pojawił się problem z wizą. W Rosji zasady wydawania wiz dla obywateli Ukrainy są podobne jak w przypadku Polski. Kiedy agencja nadal poszukiwała mi klubu, myślałem, że znajdę miejsce w jednym z klubów PLH, ale byłem w błędzie. Ku memu zaskoczeniu nikt nie był nawet zainteresowany moją osobą.
W połowie listopada dostałeś propozycję gry za oceanem. Oferta Jacksonville Barracudas występującej w lidze SPHL chyba była dla Ciebie w pełni satysfakcjonująca ?
– Zgadza się, jednak od razu nie mogłem wyjechać do USA. Minęło kilka tygodni zanim udało mi się załatwić wszelkie formalności z wizą, aż w końcu 10 grudnia wylądowałem na lotnisku w Jacksonville. Zadebiutowałem już następnego dnia w meczu przeciwko Columbus Cottonmouths. Na lód wyszedłem dopiero w trzeciej tercji kiedy przegrywaliśmy już 1:4. Do końca spotkania udało mi się zachować czyste konto, a wynik ostatecznie nie uległ już zmianie. Następny mecz graliśmy w piątek, 16 grudnia. Niestety nie był to dla mnie zbyt udany występ, bowiem moja drużyna przegrała aż 7:3. [Voroshnov zagrał w pierwszej i drugiej tercji. Na 33 strzały obronił 27 – w ostatniej części gry ukraińskiego golkipera zmienił Frank Novello, który przepuścił jedną bramkę – red.]
A jak Ci się podoba Jacksonville ?
– Naprawdę jest tutaj wspaniale. Po pierwsze, mieszkam zaledwie dziesięć minut od oceanu Atlantyckiego. Jest to naprawdę gorące miejsce - temperatura nigdy nie spada poniżej 20 stopni. Jestem zakwaterowany z większością kolegów z drużyny, tak więc jest to wspaniała okazja do integracji. Nie mogę nawet porównać warunków tego miejsca do hotelu, w którym mieszkałem w Sanoku. Jeśli chodzi o samą drużynę, to występujemy na lodowisku mieszczącym 15 tys. widzów. Muszę przyznać, że jest mi dość ciężko przyzwyczaić się do występów na takiej hali zaraz po grze na Torsanie…ale z sanockim lodowiskiem wiąże wiele wspaniałych wspomnień i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miał okazję tam wystąpić. Zapewne nie będzie to już na tym samym Torsanie, ale na nowej hali, jednak jestem przekonany, że atmosfera będzie tam niemal identyczna.
Sanok, jak na swoją liczbę mieszkańców, ma sporą rzeszę kibiców. Jakie jest zainteresowanie hokejem w Jacksonville ?
– Najpopularniejszą dziedziną sportu jest tutaj oczywiście futbol amerykański, ale hokej plasuje się tuż za nim. Drużyna jest bardzo popularna w mieście i zawodnicy biorą udział w wielu masowych i charytatywnych imprezach. Dwa tygodnie temu udaliśmy się na spotkanie z dziećmi, które odbyło się w szkole zniszczonej przez huragan Catherina. Robiliśmy pamiątkowe zdjęcia, rozdawaliśmy autografy... Kilka dni później złożyliśmy wizytę w miejskim szpitalu, gdzie z okazji świąt rozdaliśmy dzieciom prezenty zgromadzone podczas jednego ze spotkań na naszym lodowisku. To były piękne chwile. Sprawienie chorym dzieciom odrobiny radości jest czymś niezwykłym i niezmiernie ważnym. Poczułem się w tej sytuacji, jak nigdy dotąd.
Jak sobie radzisz z nowym otoczeniem ?
– Jestem najmłodszym zawodnikiem w Barracudas [20 lat – red.]. Jak na amerykańskie warunki, zawodnicy są średniej klasy – nikt nie może poszczycić się grą w NHL czy AHL, jednak z tego co wiem, paru zawodników było draftowanych do NHL. Mimo tego, poziom gry jest naprawdę wysoki – hokej jest bardziej dynamiczny i szybszy niż w Polsce. Myślę, że każda drużyna SPHL była by czołową w polskiej ekstraklasie. W moim nowym klubie wszystko jest poukładane – nie ma problemów z wypłatą, którą dostajemy co tydzień. Klub zamówił mi nowy sprzęt, który powinienem dostać na początku stycznia. Tak więc same występy jak i atmosfera wokół drużyny jest po prostu wspaniała.
Gra w SPHL wymaga większego wysiłku i zaangażowania niż w PLH. Wystarczy popatrzeć na Twój rozkład gier...
– Dokładnie. Mamy bardzo napięty terminarz – w przeciągu pięciu miesięcy mamy do rozegrania 58 spotkań, tak więc na pewno nie będę mógł narzekać na brak pracy. Trenujemy raz dziennie nieco ponad godzinę, ale jest to bardzo intensywny i urozmaicony trening. Mógłbym go porównać do trzech godzin zajęć w Sanoku. Podczas treningów jest zupełnie inaczej niż w Polsce. Każdy wkłada maksimum zaangażowania i wysiłku, bo wie, że jeśli nie będzie na tyle dobry, wyleci z drużyny. Dysponujemy szeroką ławką, tak więc jeśli nie widać efektów pracy, na nasze miejsce wskakuje kto inny... Zamiast pić piwo w przydrożnym barze wolimy iść do sali gimnastycznej i poćwiczyć we własnym zakresie. A warunki mamy do tego doskonałe. W kampusie, w którym mieszkam znajduje się bardzo przyjemna i dobrze wyposażona sala gimnastyczna.
Jeszcze kilka miesięcy temu nic nie wskazywało, że ponownie wyjedziesz za ocean [Mykola w latach 2002-2004 występował w ligach kanadyjskich – QMJHL (Rouyn Noranda Huskies) oraz CJHL (Kanata Stallions) – red.]. Chyba tego nie żałujesz ?
– Gra w Jacksonville jest dla mnie wielką szansą i mam nadzieję, że ją wykorzystam. Patrząc z perspektywy czasu, jestem wdzięczny sanockiemu zarządowi, że zrezygnował z moich usług, ale jest jedna rzecz z Sanoka, za którą bardzo tęsknię... są to niewiarygodni kibice! Do dziś wspominam niezwykły doping i wasze dobre słowa i życzenia, które otrzymywałem opuszczając Sanok. Pozdrawiam również wszystkich zawodników i trzymam za Was kciuki. Mam nadzieję, że utrzymacie się w ekstralidze i to w mniej dramatycznych okolicznościach niż rok temu.
Rozmawiał Bartosz Wiśniewski - www.hokej.sanok.pl
Komentarze