Rozmowa z ADAMEM BORZĘCKIM, 31-letnim obrońcą reprezentacji Polski, na co dzień występującym w niemieckiej drugiej Bundeslidze (ostatnio Tölzer Löwen, a od nowego sezonu grać będzie w SERC Wild Wings).
W sobotę rozegracie pierwszy mecz mistrzostw. Jesteście już odpowiednio nastawieni?
Jest jak zwykle bojowo. Czujemy się dobrze. Nastawiamy się na twardą walkę w każdym spotkaniu. Każdy mecz trzeba wygrać, ale wszystko po kolei, najpierw Holendrzy.
Trener Ekroth mówił, że nie wybiegacie zbytnio w przyszłość. Skupiacie się na Holendrach, ale innych rywali macie również „rozpracowanych”.
Jasne. Podglądaliśmy grę rywali, szczególnie tych najtrudniejszych. Obejrzeliśmy kilka zapisów wideo, wiemy jak grają, ale rzeczywiście nie ma co się nastawiać na kolejne spotkania. Jeżeli chcemy zagrać dobrze drugi mecz, to musimy wygrać pierwszą potyczkę. Kluczem do sukcesu będzie trzymanie koncentracji przed każdym wyjściem na lód, przed każdą zmianą. Ważne jest też to, że tworzymy zgraną drużynę, nie ma konfliktów. Atmosfera jest bardzo fajna i dobrze, bo od czegoś trzeba zacząć. Nie da nam to stuprocentowej gwarancji sukcesu, ale to jest podstawa. Wszystko jest profesjonalnie pozałatwiane.
Pierwszego dnia Waszego pobytu w Toruniu miało miejsce drobne niedopatrzenie. Sztab trenerski polskiej reprezentacji ma już własny pokój?
Trenerzy sobie poradzą (śmiech). Tak na poważnie, niczego nam, hokeistom tutaj nie brakuje. Wszystko jest w najlepszym porządku. Dobrze to wpływa na nas i na komfort przygotowań. Trener Ekroth próbuje wpajać nam myśli taktyczne, oparte na północno-amerykańskim hokeju, pomieszanym ze stylem europejskim. Fajne jest to, że przypomina nam także o podstawowych sprawach, niuansach, o których często się zapomina.
Jest Pan jednym z najbardziej doświadczonych zawodników polskiej kadry. Co „starsi” zawodnicy mogą podpatrzyć w treningach Petera Ekrotha?
Nasza kadra nie jest na poziomie lepszych drużyn światowej Elity, wyszkolenie nie jest najwyższe, dlatego każdy z nas może coś w sobie poprawić, czegoś się nauczyć. Wiadomo, że im człowiek starszy, tym wychodzi to trochę gorzej (śmiech), ale zawsze jest tak, gdy przychodzi nowy trener, który pokazuje inne ćwiczenia to jest to coś nowego. Można podszkolić strzał czy zachowanie się na lodzie, każdy taki aspekt, który w grze jest ważny. Nasze treningi są urozmaicone, jest co robić. Nie ma nudy.
Jest Pan również jednym z najostrzej grających zawodników naszej kadry. W poprzednim sezonie drugiej Bundesligi łapał Pan średnio ponad dwie minuty kary w każdym meczu...
Na taki turniej trzeba się bardziej skoncentrować i nie łapać głupich kar. Liga to coś zupełnie innego, niż mistrzostwa. W meczach ligowych czasem trzeba pokazać przeciwnej drużynie, że nie będzie jej łatwo, nawet kosztem dwóch minut. Przyjedzie na następny mecz, to będzie miała respekt. Tutaj każda kara może nas kosztować awans do Elity. Wiadomo, że hokej to walka, twarda gra, dlatego czasem kary się zdarzają, szczególnie teraz, gdy nawet najmniejszy faul jest odgwizdywany przez sędziego.
Cel biało-czerwonych na mistrzostwa w Toruniu to...
Oczywiście zwycięstwo. Z innym nastawieniem, nie można podchodzić do żadnego meczu, czy turnieju.
Pierwszego dnia zgrupowania w Toruniu, trener Peter Ekroth mówił do Was podczas wykonywania jednego z ćwiczeń, że nie chodzi o to, by być pierwszym, ale o to, by się dobrze poczuć. Pamięta Pan co wówczas Pan odpowiedział?
Tak (śmiech). Mówiłem, że dobrze się czuję tylko wtedy, kiedy jestem pierwszy. To było tak pół żartem, pół serio, ale prawdą jest, że każde inne podejście do takich turniejów jest błędne.
Dariusz Łopatka
Czytaj także: