O poprzednim sezonie, który zakończył się ogromnym niedosytem. O nadziejach związanych z pracą trenera Róberta Kalábera, kompletowaniu kadry i zmianach w strukturach klubu porozmawialiśmy z Mariuszem Sibikiem. Prezes Towarzystwa Hokejowego Unia Oświęcim potwierdził, że jego firma, Re-Plast, nie będzie już sponsorem tytularnym ekipy z Chemików 4.
HOKEJ.NET: – Jeśli wsłuchamy się w opinie kibiców Unii, to dowiemy się, że poprzedni sezon określają oni w kategorii porażki. Jak wygląda to z pana perspektywy? Dostrzega pan jakieś pozytywy?
Mariusz Sibik, prezes Towarzystwa Hokejowego Unia Oświęcim: – Określiłbym to raczej dużym niedosytem, bo liczyliśmy na więcej. Chcieliśmy grać o medale, mówiliśmy o obronie tytułu mistrzowskiego i to nam się nie udało. Żaden z zespołów nie ma bowiem abonamentu na wygrywanie ligi, a o medale chce grać coraz więcej zespołów.
Z pozytywnych rzeczy należy wspomnieć nasze dobre występy w Hokejowej Lidze Mistrzów, bo osiągnęliśmy najlepszy wynik spośród wszystkich polskich zespołów do tej pory i zabrakło nam punktu, aby awansować do fazy pucharowej. Po raz pierwszy w historii sięgnęliśmy też po Superpuchar Polski.
Powtórzę to jeszcze raz - porażka jest zbyt brutalnym określeniem, ale zgodzę się, że ten sezon zostawił po sobie ogromny niedosyt.
Nie brakuje też opinii, że problemy Unii zaczęły się od odejścia Nika Zupančiča, choć na dobrą sprawę kryzys formy widoczny był już na przełomie października i listopada.
– Na pewno nie zgodzę się z tezą, że wszystko zaczęło się przed świętami, w momencie odejścia Nika. To wszystko zaczęło się dużo wcześniej. Trener na pewno wiedział, co "nie gra" w zespole. Wiedział, jaki ruchy ma wykonać, ale później pewne kwestie go przerosły.
Mówimy tutaj o rozwiązaniu umów z Hampusem Olssonem i Samem Marklundem, którzy nie dawali w lidze takiej jakości, na którą wszyscy liczyli?
– Nie, nie to było problemem. Poza tym to nie jest odpowiedni czas, aby na forum publicznym prać brudy i wymieniać kogoś z nazwiska. Wiemy, co nie zagrało i na pewno wyciągniemy wnioski.
Nie mieliście w tym sezonie szczęścia do transferów. Zawodnicy, którzy dołączyli do klubu przed sezonem - no może poza Galantem i Vertanenem - mieli sygnaturę niewypałów transferowych. Zgodzi się pan z tezą?
– Nie, bo we wrześniu wszystko było OK. Zespół dobrze się prezentował się w Hokejowej Lidze Mistrzów, a w pierwszej rundzie dominował w lidze. Znamy już powody, dlaczego ci sami zawodnicy nie prezentowali później takiej formy i na przyszłość wyciągniemy wnioski.
Ale mam też wrażenie, że niektórzy gracze nie zostali odpowiednio wykorzystani. Dlaczego tak się stało? O to już trzeba pytać sztab szkoleniowy. To nie my decydujemy o tym, kto jest w składzie. Trener Zupančič miał w tej kwestii wolną rękę.
Każdego z zawodników, którego chciał sprowadzić i mieścił się on w naszych widełkach finansowych, sprawdzał i rekomendował. Mógł wybrać tych, którzy najlepiej pasują do jego koncepcji.
Jednak trzeba też otwarcie powiedzieć, że wciąż niewielu zawodników chce przechodzić do polskiej ligi.
– To już inna sprawa. Potwierdzam, że wielu zawodników trudno na to namówić.
A może słabsza forma zespołu wynikała z tego, że sztabowi szkoleniowemu nie udało się przygotować dwóch szczytów formy? Tak twierdzi wielu znawców tematu...
– Obawiam się, że nie jestem dobrym adresatem tego pytania. Ja jako prezes muszę w pierwszej kolejności dbać o finanse. Zapewnić trenerom i zawodnikom komfort pracy. Za przygotowanie fizyczne i motoryczne, a także poziom gry odpowiadają już inne osoby.
Ale na pewno wspólnie na ten temat rozmawialiście i macie jako zarząd swoje przemyślenia na ten temat.
– Z całym sztabem szkoleniowym i medycznym byliśmy w stałym kontakcie. Nie da się ukryć, że naszą zmorą okazały się kontuzje. Od początku sezonu praktycznie do grudnia nie zagraliśmy w pełnym składzie. Zawsze kogoś brakowało i trener też nie mógł odpowiednio ustawić formacji.
To właśnie dlatego zdecydowaliście się podpisać kontrakt z Róbertem Kaláberem, który ma w naszej lidze łatkę trenera przywiązującego ogromną uwagę do przygotowania kondycyjnego i lubi fizyczny hokej...
– Mam nadzieję, że przyjście trenera Kalábera bardzo dużo zmieni. Przede wszystkim w kwestii pracy na treningach, zaangażowania graczy i wprowadzania do gry naszych młodych zawodników.
Chyba doszliśmy do takiego punktu, w którym wszyscy w zarządzie stwierdziliśmy, że zależy nam na tym, aby zespół był prowadzony twardszą ręką. Chcielibyśmy, aby do zespołu zostali wprowadzeni młodzi gracze, a mamy ich kilku na pokładzie. Wymienię tu choćby Kacpra Prokopiaka, Kacpra Łukawskiego, Michała Kusaka i niedawno pozyskanego Igora Tyczyńskiego, a także zawodników UKH i młodych oświęcimian, którzy uczą w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Katowicach.
Trener Kaláber jest też szkoleniowcem, który nie boi się podejmować trudnych decyzji. Zwłaszcza gdy zawodnik nie daje z siebie tyle, ile powinien.
– To prawda. Wydaje mi się, że jeżeli zawodnik zagraniczny nie prezentuje odpowiedniego poziomu, to nie ma sensu czekać do grudnia. Trzeba wszystko przeciąć w październiku lub na początku listopada. Z historii wiemy już, że czekanie po prostu niczego nie zmieni.
Podpisaliście ze szkoleniowcem trzyletnią umowę. Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?
– Zacznę od tego, że niedługo w klubie dojdzie do zebrania sprawozdawczo-wyborczego. Myślę, że obecny zarząd poda się do dymisji i zostanie wybrany nowy. Wydaje mi się, że to odpowiedni czas na zmiany.
Ale póki co musimy dużo pracować i stworzyć bardzo dobre warunki sztabowi szkoleniowemu do pracy, a także zbudować solidny zespół, bo czasu do rozpoczęcia sezonu jest coraz mniej. Owszem są ku temu duże możliwości, ale muszą być spełnione pewne warunki.
Mocno pracujemy nad dopięciem budżetu na nowy sezon i mamy nadzieję, że najbliższe lata będą udane dla naszego klubu, a przy tym dadzą dobre możliwości pracy nowemu szefostwu klubu.
Podkreślę to jeszcze raz - chcemy zbudować solidny zespół, który znów będzie mógł walczyć o medale.
Słyszałem, że swoją posadę utrzyma Krzysztof Majkowski, a za przygotowanie kondycyjne będzie odpowiadał Marcin Smolarek.
– Tak, Krzysztof zostaje z nami i będzie pełnił funkcję asystenta pierwszego trenera. Z kolei Marcin zastąpi Annę Bieniec.
A kiedy ruszą przygotowania?
– W najbliższy poniedziałek, czyli 19 maja. Do 4 lipca będziemy trenować z zawodnikami, którzy są na miejscu. Będą też z nami pracować zawodnicy z UKH Unii Oświęcim. Pozostali mają przyjechać przygotowani do 1 sierpnia.
Wielu kibiców zastanawia się, czy planujecie zatrudnić dyrektora sportowego?
– Uważamy, że mając u trenerskiego steru Róberta Kalábera - który ma swobodę pracy i podejmowania decyzji - nie ma potrzeby stwarzania dodatkowego etatu dla dyrektora sportowego. Muszę podkreślić, że to bardzo duże koszty.
Trener Kaláber lubi mieć wszystko pod kontrolą, również kwestie transferowe. A my jako klub posiadamy dużą bazę kontaktów do agencji menedżerskich. Zresztą często jest tak, że agencje wysyłają tych samych zawodników do wszystkich zespołów z TAURON Hokej Ligi.
A wtedy mamy do czynienia z przebijaniem ofert...
– Tak, to często się zdarza. Zwłaszcza wtedy, gdy mówimy o zawodniku, który dysponuje naprawdę dobrymi umiejętnościami. Ale transferowy rynek się zmienił…
Pamiętam, że gdy ściągaliśmy pierwszych Finów i Szwedów do Polski, to koszty sprowadzenia zawodnika dającego jakość były o około kilkanaście tysięcy euro niższe niż teraz.
Wracając do kwestii kadrowych. Przed wami konieczność odmłodzenia drużyny, bo mieliście w kadrze sporo zawodników powyżej 33. roku życia.
– Na pewno musimy odmłodzić zespół, ale potrzebujemy też trochę doświadczenia...
Przejdźmy do konkretów. Wiemy już, że z Unią pożegnali się Patryk Wajda, Marcin Kolusz, Jere Vertanen, Carl Ackered, Lauri Huhdanpää, Christopher Liljewall, Anton Holm i Sam Marklund, a karierę zakończył Sebastian Kowalówka. Kogoś jeszcze zabraknie?
– Tak. Żegnają się z nami Robert Kowalówka i Filip Płonka. Z pozostałymi będziemy prowadzić rozmowy.
W takim razie, kto jest najbliżej pozostania z zeszłorocznego składu?
– Na ten moment są to Linus Lundin, Daniel Olsson Trkulja i Radosław Galant.
A jak wygląda sprawa z dwoma zawodnikami, którzy w minionym sezonie zmagali się z problemami zdrowotnymi. Mam tu na myśli Kallego Valtolę i Joonasa Uimonena.
– Jest spora szansa, że Uimonen zostanie z nami. Jeśli chodzi o Valtolę, to tu sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Z całego serca życzę Kallemu, aby odbudował się po chorobie, bo bardzo nam pomógł w mistrzowskim sezonie.
Jaka będzie zatem nowa drużyna Unii?
– To pytanie wkrótce będzie można skierować do trenera. My jako zarząd chcielibyśmy, aby drużyna była młodsza, grała szybciej i ambitniej. Żeby miała charakter i swój styl, a przy tym ciężko pracowała na lodzie.
Na spotkaniu w Miejskiej Bibliotece zapowiedział pan, że sezon 2024/2025 będzie ostatnim, w którym firma Re-Plast będzie sponsorem tytularnym i być może ostatnim w roli prezesa klubu. Coś się w tej kwestii zmieniło?
– Mogę potwierdzić, że firma Re-Plast nie będzie już sponsorem tytularnym, ale wciąż będziemy pomagać klubowi w niższym wymiarze finansowym. Pracowaliśmy kilka lat, aby do klubu przyciągnąć dużą liczbę sponsorów i to nam się udało.
To, że przestajemy być sponsorem tytularnym w żaden sposób nie zachwieje finansami klubu. Na ten moment drużyna jest bezpieczna, ma dobre fundamenty finansowe i mam nadzieję, że praca nowego zarządu jeszcze bardziej pogłębi współpracę z obecnymi sponsorami, jak i nowymi.
Z tego miejsca chcę podziękować miastu Oświęcim, bez którego hokej w grodzie nad Sołą, by nie istniał. Chylę czoła przed starostwem powiatowym, województwem małopolskim i wszystkim sponsorom. Dziękuję również kibicom, którzy licznie przychodzili na mecze Unii i w ten sposób wspierali finansowo swoją drużynę.
Dziękuję członkom "Klubu 100", którego liczba członków systematycznie się powiększała, dziękuję też trenerom i zawodnikom, a także członkom zarządów i pracownikom klubu, którzy byli w klubie przez te sześć lat. To był owocny czas i naprawdę udany pod względem sportowym. Sięgnęliśmy po mistrzostwo, dwa razy zdobyliśmy srebrny medal i raz brązowy. Graliśmy w Lidze Mistrzów, zdobyliśmy też pierwszy w historii Superpuchar Polski.
Jeśli chodzi o moją przyszłość, to w zarządzie klubu zostanę, ale jeszcze nie wiem, w jakiej roli. Na pewno będę chciał jeszcze pomóc drużynie, bo moje serce jest biało-niebieskie.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Czytaj także: