Hokej.net Logo

W dwa lata ze szczytu na dno

W dwa lata ze szczytu na dno

ANALIZA. Po pierwszym w historii spadku drużyny seniorów z ekstraklasy nowotarski hokej potrzebuje radykalnych zmian.

Najbardziej utytułowany polski klub hokejowy Podhale Nowy Targ po raz pierwszy w swojej 80-letniej historii wypadł z grona najlepszych krajowych zespołów. To może być początek końca nowotarskiego hokeja.

Potencjał na lata...

18 marca 2010 r. "Szarotki" w kapitalnym stylu sięgnęły po 19. tytuł w historii klubu. Dokonał tego zespół złożony niemal z samych wychowanków. Wydawało się, że to był początek kolejnej w dziejach klubu złotej serii, tej na wzór lat 70. i 90. XX wieku. Szeroka, wyrównana, młoda kadra dowodzona przez słowacko-polski duet szkoleniowcówMilan Jancuska - Marek Ziętaramiała królować na taflach. -Powstała drużyna z ogromnym potencjałem i nie wolno tego zmarnować- przestrzegał wówczas Jancuska. Niestety, rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te plany i marzenia.

- Nie dostrzegam, żeby mistrzostwo w jakimś stopniu nadało nowej jakości naszym rozmowom z firmami zainteresowanymi współpracą z nami. Dla poważnych przedsiębiorców jest wiele innych istotniejszych czynników decydujących o inwestowaniu przez nich swoich pieniędzy- przestrzegał kilka dni po wywalczeniu mistrzostwa ówczesny prezes SSA Wojas PodhaleAndrzej Podgórski.

Kolejne tygodnie nie przyniosły przełomu. 7 maja 2010 roku w samo południe na specjalnie zwołanej konferencji prasowej poinformowano, że zarząd SSA Wojas Podhale zawiesza do odwołania działalność sportową.- Hokej na poziomie, który jest w Polsce, nie jest dziś wiarygodnym produktem dla poważnych inwestorów. Oferowaliśmy wszystko, co mogliśmy, ale okazało się, że to za mało- tłumaczył decyzjęPodgórski.

Jednocześnie w wydanym oficjalnym oświadczeniu SSA Wojas poinformowała, że zgodnie z treścią porozumienia z 2001 roku wszelkie prawa do udziału w rozgrywkach Polskiej Ligi Hokeja przekazuje na rzecz Miejskiego Młodzieżowego Klubu Sportowego Podhale.

Miało być skromnie, ale stabilnie

- Robimy wszystko, aby podołać wyzwaniu gry w warunkach ekstraklasy i wierzę, przyniesie to oczekiwane przez wszystkich efekty. Na pewno nie jest to łatwe. Mamy bardzo mało czasu. Odebraliśmy już jednak sygnały o pomocy z kilku źródeł i to jest budujące -zapewniał kilka dni po objęciu sterów nad drużyną ekstraklasową prezes MMKS Podhale,Mirosław Mrugała, który wraz z zarządem dostał wówczas potężny kredyt zaufania i zrozumienia.

Z entuzjazmem przyjęto informację o tym, że sytuację udało się opanować do tego stopnia, że zespół będzie zgłoszony do ekstraklasy. Niestety, sytuacja kadrowa z każdym dniem stawała się coraz gorsza. Kolejni zawodnicy zniesmaczeni niepewną sytuacją w klubie szukali sobie nowych pracodawców. Z mistrzowskiej drużyny zostały "strzępy". Odeszli m.in.Krzysztof Zapała, Dariusz Gruszka, Krystian Dziubiński, Milan Baranyk, Frantisek Bakrlik,czyKrzysztof Zborowski.-Nic nie poradzimy. Nie jesteśmy w stanie płacić takich pieniędzy jak inne polskie kluby. Nie sztuką jest obiecać zawodnikowi dużą sumę, a potem się z tego nie wywiązywać. Nam zależy przede wszystkim na tym, aby zawodnik otrzymywał wynagrodzenie na czas- zapewniałMrugała.Wówczas słowa te wydawały się mieć sens i brzmiały bardzo wiarygodnie.

Wewnętrzne wojenki

"Szarotki" przystąpiły do sezonu 2010/2011, choć aby grać w ekstraklasie, musiały wygrać turniej barażowy, jaki zarządziły władze PZHL. Uznano bowiem, że MMKS Podhale nie może automatycznie zastąpić w najwyżej klasie rozgrywkowej SSA Wojas Podhale. Nowotarżanie próbowali podważyć tę decyzję, ale nawet interwencja u ówczesnego ministra sportu Adama Giersza okazała się bezskuteczna. Na szczęście także i tę przeszkodę przeskoczono, pozostawiając w pokonanym polu zespoły z Torunia i Opola.

Sezon był szalenie trudny, ale zwieńczony sukcesem, bo za takie uznano piąte miejsce, jakie w końcowej klasyfikacji zajęli podopieczni trenera Jacka Szopińskiego. Sportowo zespół prezentował się całkiem nieźle, o wiele gorzej było natomiast od strony organizacyjnej. Fiaskiem kończyła się większość rozmów z potencjalnymi sponsorami. Zarząd odciął się od wszelkiej pomocy z zewnątrz. Prezes Mrugała otoczył się ludźmi niemającymi pojęcia o podstawach kierowania klubem. Zaczęła się prywata. Działacze wytoczyli m.in. działa przeciwko mediom. Bzdurne i niezgodne z prawem prasowym regulaminy przyznawania akredytacji odbiły się głośnym echem w całej Polsce i fatalnie wpłynęły na wizerunek klubu. Zresztą konflikt z mediami to był początek wewnętrznych wojenek, jakie rozpoczęli nowotarscy działacze, odpychając i zniechęcając do siebie coraz to większe grono osób. A każda z nich przecież była potencjalnym sponsorem.


Niechciani wychowankowie

Brak stabilności finansowej, niepewność jutra i fatalna atmosfera, jaka wytworzyła się wokół klubu sprawiły, że po zakończeniu sezonu 2010/2011 po raz kolejny zawodnicy masowo odchodzili z klubu . Część z nich zakotwiczyła w innych drużynach (Marcin Kolusz, Damian Kapica), ale i byli też tacy, którzy skończyli z hokejem. Jednym z nich byłBartłomiej Gaj.Zawodnik od "zadań specjalnych", który odegrał wielką rolę w mistrzowskiej drużynie z 2010 r. W Podhalu okazał się zbędny.

- Najdłuższy rozdział w moim życiu zamknął ktoś, kto na co dzień jest... fryzjerem i ludzie z zarządu, których synowie grają w młodszych grupach i dla których trzeba było zrobić miejsce -mówił na łamach "Dziennika Polskiego"Gaj.

Podobnie postąpiono zJarosławem Furcą. Obaj zaczęli dochodzić swych praw na drodze sądowej i wygrali. Sąd nakazał władzom klubu wypłatę zaległości. -Nawet w sądzie ludzie z zarządu dali dowód swojej bezczelności. Pan Zając(Andrzej Zając, członek zarządu klubu - przyp. MZ)chciał nam zamknąć usta i w trakcie rozprawy domagał się, aby w decyzji wydanej przez sąd znalazła się klauzula zabraniająca nam wypowiadania się w mediach. Na szczęście zostali wyśmiani- zdradzaGaj.

Z sojusznika - wróg

Działacze MMKS Podhale w trakcie swoich dwuletnich rządów pogubili się także w relacjach z władzami miasta. Sielanka trwała niespełna rok. Pierwszy zgrzyt nastąpił w lipcu 2011 roku, w trakcie spotkania w Urzędzie Miasta. Burmistrz Marek Fryźlewicz podrażniony uwagami prezesa, który m.in. wypomniał władzom miasta umorzenie długów kilku nowotarskim firmom, zażądał jasnej deklaracji.

- Proszę o odpowiedź: tak lub nie, bez żadnego ale. Czy pół miliona pomoże utrzymać drużynę? Jeżeli tak, to osobiście wystąpię w tej sprawie do Rady Miasta -ostro zareagowałFryźlewiczi słowa dotrzymał.

Kilka tygodni później podjęto uchwałę o przyznaniu zawodnikom pierwszej drużyny pomocy w formie stypendiów sportowych, łącznie 500 tys. zł. To miała być podstawa budżetu, o resztę zadbać miał klub. W lutym tego roku prezes Mrugała oskarżył władze miasta, że te nie wywiązują się z deklaracji.

- Od października do grudnia trafiło do nas łącznie około 190 tysięcy. Jeżeli dodamy do tego 111 tysięcy, jakie miasto przyznało na stypendia w styczniu tego roku, daje nam to kwotę około 300 tysięcy złotych- wyliczył podczas spotkania w Urzędzie Miasta prezes Podhala.

- Wielokrotnie podkreślaliśmy, że miasto w całości wypłaci zadeklarowaną sumę. Z każdej otrzymanej kwoty trzeba się jednak rozliczać i ją udokumentować. A władze klubu miały z tym bardzo dużo problemów. Stąd wzięły się opóźnienia. Robi się z miasta chłopca do bicia. Ciągle mówi się o tej magicznej sumie pół miliona złotych. A ja się pytam, gdzie jest reszta z 2 milionów złotych, o których pan prezes mówił na lipcowym zebraniu? Ile zarząd klubu pozyskał środków pozabudżetowych?- ripostował wiceburmistrzEugeniusz Zajączkowski.

W odpowiedzi z ust prezesa padła kwota 700 tys. zł. -Wiele się zmieniło od lipca. Kryzys dotknął wszystkich. Z tego głównie powodu nie udał się nam dopiąć budżetu. Ja już teraz wiem, że po sezonie będziemy mieli od 150 do 200 tysięcy zadłużenia- usprawiedliwiał sięMrugała.


Wielki smutek i niedowierzanie

- Serce boli, ale trzeba popatrzeć prawdzie w oczy. Nie da się na poziomie ekstraklasy grać drużyną opartą na juniorach. Tak naprawdę sukcesem było to, że dograliśmy do końca sezonu -stwierdził tuż po przegranej rywalizacji z Nestą Toruń, trener "Szarotek"Jacek Szopiński.

- Nie oszukujmy się. Ten spadek nie jest kwestią przypadku, czy nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Cały sezon brutalnie obnażył nasze słabości. Wydaje się, że stało się coś, co było nieuniknione. Serce i charakter to za mało. Zabrakło spokojnych głów. Każdy z nas cały sezon zamiast skupić się na grze, myślał czy i za co będzie w stanie utrzymać swoją rodzinę- ocenił kapitan zespołuRafał Dutka.

Historyczny spadek do I ligi sprawił, że hokejowy Nowy Targ pogrążył się w żałobie. Na mieście pojawiły się nawet symboliczne nekrologi informujące o tym, że 14 marca 2012 roku umarł miejscowy hokej.- To tak jakby się świat nagle zawalił- twierdziStanisław Budzyk,kibic z 40-letnim stażem.

Szczególnie boleśnie spadek "Szarotek" dotknął tych, którzy wiele lat społecznie pracowali na rzecz klubu i mieli wydatny wkład w jego największe sukcesy. -Nie spodziewałem się, że dożyję takiej chwili. Jest mi po prostu przykro. W krótkim czasie zniweczono potencjał ludzki i tradycję. Nie potrafię zrozumieć, jak można było do tego dopuścić i to w momencie zbliżającego się 80-lecia powstania klubu- mówiTadeusz Japoł,wieloletni, zasłużony działacz "Szarotek".

-Informację o degradacji Podhala przyjąłem z uczuciem przykrości oraz żalu. Symptomy kryzysu były jednak widoczne od dawna. Warto zadać sobie pytania: jak do tego doszło i czy musiało? W pierwszej kolejności musi na nie odpowiedzieć lokalne środowisko. Niektórzy jego przedstawiciele jeszcze w 2008 i 2009 roku chcieli pouczać wszystkich, w tym PZHL, jak ma wyglądać polski hokej. Jak widać, przysłowie o źdźble trawy widzianym w cudzym oku, zamiast belki we własnym, jest ciągle aktualne. Może więc te cudowne recepty na sukces warto zastosować u siebie. Wierzę w to, że niezależnie od losów drużyny seniorów Nowy Targ będzie kontynuował znakomite tradycje szkoleniowe- podkreśla prezes PZHLZdzisław Ingielewicz.

Czas na zmiany

Co dalej? Pewne jest, że nowotarski hokej potrzebuje zmian i to radykalnych. Te ma przynieść Walne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze MMKS Podhala (18 kwietnia).- Obecny zarząd nie sprostał zadaniu i czas na zmiany. Trzeba odbudować nowotarski hokej na solidnych fundamentach i wypracować nowy model funkcjonowania klubu. Koniecznością wydaje się być powołanie spółki z udziałem miasta, która zajmie się najważniejszymi zadaniami: modernizacją hali lodowej, uporządkowaniem szkolenia oraz pozyskaniem strategicznego sponsora dla spółki. Ten klub nie może funkcjonować w amatorskim wydaniu- twierdziMarek Batkiewicz,były znakomity bramkarz Podhala, obecnie szefujący Komisji Sportu w nowotarskiej Radzie Miasta.

- Miasto na pewno nie odsunie się od hokeja. Na czele zarządu musi jednak stanąć człowiek z hokejowym autorytetem, znający się na fachu, a nie przypadkowa osoba. To nie może być funkcja społeczna- podkreśla z kolei burmistrzFryźlewicz.


Tekst i fot. Maciej Zubek

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe