Hokej.net Logo

Wojas/Podhale - GKS Tychy 5:0!

Mistrz Polski po raz drugi powalony na kolana przez "Szarotki". Wczoraj w Nowym Targu Wojas/Podhale wypunktował agresywniej grających tyszan 5:0.

Był to arcyważny mecz dla "Szarotek", które umocniły się już na czwartej pozycji gwarantującej udział w play-offie. Teraz mierzą wyżej, by w półfinale uniknąć kolizji z liderującym ComArchem/Cracovią.

Mistrzowie Polski, podrażnieni ostatnią wysoką porażką z Podhalem (w grudniu, u siebie 2:6), rzucili się od początku do ataku. Stosowali agresywny pressing, przez co gospodarzom długo nie udawało się przedostać pod bramkę Arkadiusza Sobeckiego. Niejako dla rozgrzewki tego bramkarza kąśliwym strzałem z niebieskiej linii przetestował go Michał Zubek. W odpowiedzi Artur Gwiżdż sprawdził czujność Krzysztofa Zborowskiego (zastępował kontuzjowanego Tomasza Rajskiego) po kombinacyjnym ataku Robina Bacula.

Spod presji tyszan górale wydostawali się dzięki kontratakom. W 6. min pędzili w trójkę na osamotnionego obrońcę GKS-u, jednak Dawid Słowakiewicz uderzył mocno, ale pechowo i dla siebie, i dla Sobeckiego, bo trafił go w maskę. Mecz musiał być przerwany, by sędzia Krzysztof Rzerzycha (fachowo prowadził zawody) mógł sprawdzić, czy bramkarz nie jest zamroczony.

"Będzie gol!" - zapowiadali kibice z Tychów, gdy podhalanin Słowakiewicz wędrował do boksu kar. Mieli nosa... Jarosław Różański wyprowadził wzorową kontrę, wyłożył krążek Marianowi Kacirzowi, a ten uderzeniem bez przyjęcia pokonał Sobeckiego.

Za moment mogło być 2:0, gdyż po karach dla Michala Belicy i Jarosława Kuca goście musieli się bronić w trójkę przeciwko piątce przez 52 s, ale skończyło się na strachu. Za to już po powrocie zawodnika zastępującego Belicę na lód (Czech jeszcze musiał odsiedzieć indywidualną karę 10 minut za niesportowe zachowanie) Patrik Moskal przedarł się za bramkę tyszan, by wycofać do nadciągającego mu z odsieczą Dariusza Łyszczarczyka, a ten bez namysłu uderzył po lodzie i krążek znalazł się w siatce.

- Nie mam żadnej recepty na bramkarza. Staram się po prostu w tak ważnym meczu o stuprocentową skuteczność - tłumaczył "Łyszka". - Przed nami kolejne odsłony tryptyku: wtorek z Unią i piątek z Cracovią. Musimy grać równie dobrze.

Końcówka pierwszej tercji to znowu przewaga gości. Zborowski musiał się wykazywać niezłym refleksem, broniąc strzałów Michała Woźnicy (celował w okienko) i Artura Ślusarczyka, który po podaniu wzdłuż bramki był chyba przekonany, że pakuję już "gumę" do pustej sieci. Tymczasem jak spod ziemi wyrósł parkan "Zbory", który zabarykadował drogę do bramki.

Na początku drugiej części duet Różański - Kacirz był bliski skopiowania bramkowej kontry z 13. min. Tym razem jednak kapitan "Szarotek" podał niedokładnie do czeskiego kolegi. Później górale spartaczyli ponadminutowy okres gry w podwójnej przewadze. Nie miał swego dnia Marcin Kolusz, który przegrał pojedynek z Sobeckim (28. min), tak samo jak osiem minut później Kacirz po pięknym podaniu zza własnej bramki Różańskiego.

Prowadzenie 2:0 przy częściej strzelających na bramkę gościach (29 do 27 w całym meczu) nie zapewniało jeszcze Podhalu trzech punktów. Tym bardziej że trzecią tercję miejscowi rozpoczęli od gry w osłabieniu po faulu Zbigniewa Podlipniego. Ale zamiast kontaktowej bramki padła trzecia dla nowotarżan! Tomasz Jakesz dalekim podaniem uruchomił w ataku Łyszczarczyka, a ten posłał krążek między nogi Sobeckiego.

Mistrza dobił Kacirz, który najpierw wykonał zwód w kierunku odbijaczki bramkarza i trafił w lewy róg, a na minutę przed końcem po pięknej asyście Rafała Sroki uderzył między parkany.

- Zborowski bronił świetnie, był dla nas nie do pokonania. Trudno myśleć o wygraniu meczu, jeśli się nie strzeli chociaż jednej bramki - tłumaczył szkoleniowiec GKS-u Wojciech Matczak. - Na dodatek dwa razy daliśmy się skarcić podczas gry w przewadze.

- Nie zastanawiamy się nad tym, ile brakuje nam do trzeciego, a ile do drugiego miejsca. Kroczymy spokojnie swoją drogą, chcemy wygrywać z meczu na mecz. Nic więcej - tonuje hurraoptymizm drugi trener Wojasa/Podhala Stefan Pollak. - Musimy pilnować, żeby po takich meczach chłopcy nie zadzierali nosów za wysoko, bo to niczemu dobremu nie służy - wtóruje mu trener Lubomir Rohaczik.

- Mieliśmy dzisiaj wspaniałe wsparcie ze strony bramkarza. "Zbora" odpoczął w paru meczach i grał znakomicie - chwalił kolegę Łyszczarczyk. - U nas nie ma bramkarza numer jeden - dodaje Pollak. - Zborowski broni na zmianę z Rajskim, który doznał lekkiej kontuzji pleców. Mamy jeszcze w odwodzie rewelacyjnie zapowiadającego się piętnastolatka Szczerbę, który siedział w tym meczu w rezerwie.

Wojas/Podhale 5
GKS Tychy 0

Tercje: 2:0, 0:0, 3:0

Bramki: 1:0 Kacirz (13., Różański w osłabieniu), 2:0 Łyszczarczyk (16., Moskal w przewadze), 3:0 Łyszczarczyk (41., Jakesz w osłabieniu), 4:0 Kacirz (54., Różański), 5:0 Kacirz (59., Sroka).

Sędziował: Krzysztof Rzerzycha z Krakowa.

Kary: 14 oraz 26 min (w tym 10 min dla Belicy). Widzów: 2 tys.

Podhale: Zborowski - Sroka, Gil, Kacirz, Kolusz, Różański - Jakesz, Piekarz, Łyszczarczyk, Moskal, Podlipni - Zamojski, Łabuz, Zubek, Biela, Malinowski - Ćwikła, Zapała, Słowakiewicz.

GKS Tychy: Sobecki - Gonera (2), Gwiżdż - Majkowski (2), Śmiełowski (2) - Kuc (2), Cychowski - Gretka - Bacul, Parzyszek, Bagiński (2) - Ślusarczyk, Belica (2+10), Skoś - Gawlina, Bober, Woźnica (2).

Michał Białoński - Gazeta Wyborcza



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe