Hokej.net Logo

Wojciech Majkowski, hokeista GKS-u Tychy, zamienił krążek na piłkę

Wojciech Majkowski, hokeista GKS-u Tychy, zamienił krążek na piłkę

- W pierwszym meczu zaatakowałem rywala tak jak na lodzie, po męsku. Trochę się zdziwił, ale na szczęście przeżył - śmieje się Wojciech Majkowski, do niedawna hokeista GKS-u Tychy, a teraz zawodnik Pioniera, zespołu, który gra w ekstraklasie unihokeja.

Tychy stolicą polskiego hokeja! W marcu mistrzostwo Polski zdobył GKS Tychy, teraz szanse na brązowe medale ma drużyna Pioniera Tychy - beniaminek ekstraklasy unihokeja. Przed ostatnią kolejką (7-8 maja) zespół z Tychów wyprzedza o dwa punkty drużynę Absolwenta Siedlec, ale ma też tylko dwa punkty straty do drugiego w tabeli Górala Nowy Targ. Mistrzostwo zapewniła już sobie Szarotka Nowy Targ.

Wojciech Todur: Różnice i podobieństwa z grą na lodzie?

Wojciech Majkowski: Podobnie jak na lodzie gramy po sześciu. Zmiany też następują szybko, bo gra jest bardzo męcząca. By się nie zabiegać, trzy piątki to minimum. Nie ma spalonych, można bez żadnych ograniczeń biegać po całym boisku. Mamy też kije, ale dużo krótsze, cały czas trzeba się schylać.

Plecy nie bolą?

- Nie bolą. Można uniknąć strzykania w krzyżach, trzeba tylko zginać się w kolanach.

Złośliwi mówią, że na lodzie jest łatwiej, bo wystarczy dwa razy się odepchnąć i można przejechać całe lodowisko. W hali trzeba się nabiegać...

- Tak może powiedzieć ktoś, kto nigdy nie miał łyżew na nogach. Wysiłek jest porównywalny.

A taktyka? Liczą się indywidualne umiejętności czy raczej gra drużynowa?

- Jest podobnie. Z tyłu para obrońców, z przodu trzech napastników. Gra jest szybka, plastikowa piłeczka jest lekka i krąży między kijami bardzo szybko. Akcja zmienia się non stop, zapewniam, że jest ciekawie.

W hokeju gra ciałem to podstawa. Trudno było zerwać ze starymi nawykami?

- W pierwszym meczu zaatakowałem rywala tak jak na lodzie, po męsku. Trochę się zdziwił, ale na szczęście przeżył (śmiech). Teraz gram już czysto. Można lekko trącić rywala barkiem, zastawić się, to wszystko. Zdarzają się upadki, ale najczęściej kończy się na drobnych otarciach.

Gdzie łatwiej o bramki?

- W hali! Technika strzału znacznie się różni. Nie można za bardzo wymachiwać kijem, łopatkę można podnieść najwyżej do kolan. Po strzale kij też nie może polecieć zbyt wysoko. Mimo to i tak można mocno przyłożyć z klepy lub z nadgarstka.

Spotyka Pan w hali hokeistów?

- Zdarza się. W Pionierze jest kilku zawodników, którzy grali wcześniej w hokeja na lodzie. Są Grzegorz Diaków i Beniamin Sławiński, wielu chłopaków skończyło karierę na poziomie juniora. Co ciekawe, Sławiński, który w GKS-ie był bramkarzem, teraz gra w obronie. W unihokeju nikt nie chce być bramkarzem, to bardzo niewdzięczna rola. Cały mecz trzeba klęczeć, nie ma się też kija. Ja bym na to nie poszedł (śmiech).

Gra w unihokeja to tylko przerywnik w karierze zawodowego hokeisty?

- Chciałbym wrócić na lód, ale czy to się uda - nie wiem. Skończyłem studia i nie mogę traktować gry w hokeja tylko jak zabawę. Muszę zarabiać na życie. Bawić to mogę się, właśnie grając w unihokeja.



Wojciech Majkowski - 25 lat, napastnik. Wychowanek GKS-u Tychy. Największy sukces - brązowy medal mistrzostw Polski (2002). Młodzieżowy reprezentant Polski.



Unihokej to jedna z najmłodszych dyscyplin sportowych. Jej nazwa to skrót od "uniwersalny hokej". Pierwszy turniej, tzw. floorhockey (hokej na podłodze), rozegrano w Michigan w 1962 r. W Europie pierwsi w unihokeja grali Holendrzy i Szwedzi. Polski Związek Unihokeja powstał w 1995 r.

Wojciech Todur - Gazeta Wyborcza

skh
GW

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe