Hokej.net Logo

Wspomnienia z tafli zostaną do końca życia

Wspomnienia z tafli zostaną do końca życia

Hokejowa legenda Walenty Ziętara opowiada o swojej karierze zawodniczej i trenerskiej.


Podczas gali "Dziennika Polskiego" z okazji plebiscytu na Najpopularniejszego Sportowca Podhala specjalne wyróżnienie za wybitne osiągnięcia sportowe otrzymał Walenty Ziętara. Nowotarżanin to legenda polskiego hokeja, dwukrotny uczestnik igrzysk olimpijskich: z Sapporo w 1972 roku i Innsbrucku w 1976 roku.

Miał Pan okazję - i to dwukrotnie - poczuć atmosferę największego sportowego święta, jakim są igrzyska olimpijskie. Czym dla Pana był udział w nich?

- Wiadomo, że jest to dla każdego sportowca duża nobilitacja. Na igrzyskach grupa sportowców jest mocno wyselekcjonowana. To są już najlepsi zawodnicy z poszczególnych państw. Dlatego i dla mnie start w igrzyskach był dużym wyróżnieniem. Muszę jednak przyznać, że dopiero po latach tak naprawdę człowiek docenił, to że brał udział w czymś tak wyjątkowym. W wieku młodzieńczym żyło się z dnia na dzień, z meczu na mecz. Walczyło się o nowe trofea, chciało się osiągnąć jak najwięcej. Dopiero po zakończeniu kariery przychodzi czas na podsumowanie i refleksję. Wówczas człowiek analizuje te wszystkie lata spędzone na tafli, wszystkie sukcesy i porażki. Ja w swojej karierze przeżyłem wiele pięknych, niezapomnianych chwil. Tytuły mistrza Polski, udział w igrzyskach, czy mistrzostwach świata, kilka indywidualnych nagród, sprawiają, że czuję się spełnionym sportowcem.

Fot. Maciej Zubek

Galeria z gali: http://fotosport-podhale.pl/index.php?s=zdjecia&id_podgalerii=86

- Które z tych dwóch igrzysk utkwiły Panu bardziej w pamięci?

- Zdecydowanie te z 1972 roku w Sapporo. Nie tylko z tego względu, że to były moje pierwsze igrzyska, ale także dlatego, że były one perfekcyjnie zorganizowane. W dodatku sama Japonia jako niezwykle urokliwy, egzotyczny kraj robiła olbrzymie wrażenie, głównie na Europejczykach. Ponadto Sapporo będę pamiętała z jeszcze jednego powodu. Tuż przed rozpoczęciem igrzysk graliśmy tam w turnieju przedolimpijskim. Jedno ze spotkań rozgrywaliśmy z drużyną USA. Ten mecz będę pamiętał do końca życia. Po niesamowitej walce przegraliśmy 3-5, a na koniec na tafli doszło do totalnej bójki. Takie wydarzenia są jednak wkalkulowane w taki sport, jakim jest hokej. Po końcowym gwizdku nikt do nikogo nie miał pretensji. Podaliśmy sobie ręce i wzajemnie podziękowaliśmy za dobry mecz.

- Zarówno w Sapporo, jak i cztery lata później w Innsbrucku, polska reprezentacja zakończyła turniej olimpijski na szóstym miejscu. Czy te wyniki odzwierciedlały wówczas poziom polskiego hokeja?

- Te wyniki trzeba ze sobą rozgraniczyć. Jeżeli chodzi o Sapporo, to szóste miejsce było takim sygnałem rozwoju naszego hokeja. Od tego momentu zaczęliśmy piąć się w górę. W rozegranych tuż po olimpiadzie mistrzostwach świata grupy B w Rumunii ograliśmy m.in. Amerykanów i wywalczyliśmy awans do elity, gdzie utrzymaliśmy się przez kilka następnych lat. W latach 1974-1976 można śmiało powiedzieć, że byliśmy na poziomie takich reprezentacji, jak Finlandia, a i z taką potęgą jak ZSRR toczyliśmy już wyrównane pojedynki. Dlatego też jadąc w 1976 roku do Innsbrucku, nasze apetyty były bardziej wyostrzone. Powtórzyliśmy wprawdzie wynik z Japonii, ale z naszego występu nie byliśmy do końca zadowoleni. Nie trafiliśmy w odpowiednim momencie z formą. Ta przyszła za wcześnie - bowiem tydzień przed rozpoczęciem igrzysk, kiedy rozegraliśmy mecze towarzyskie z reprezentacją Niemiec. W tych meczach nasza gra wyglądała świetnie, ale, jak się okazało, nie wyszły nam one na dobre. Kiedy przyjechaliśmy do Austrii, już byliśmy dużo słabiej dysponowani. Każdy z nas stracił gdzieś formę i to odbiło się na wynikach.

- Które ze spotkań tych obu turniejów olimpijskich utkwiło Panu szczególnie w pamięci?

- Każdy mecz pozostawił po sobie wiele wspomnień, ale myślę, że takie najbardziej pamiętne było wygrane 4-0 spotkanie z Niemcami w Sapporo. Wiadomo, że wówczas pojedynki z tym krajem wywoływały szczególne emocje. Tu nie liczył się tylko wynik, ale przede wszystkim prestiż. Sam ówczesny minister sportu naszego kraju wraz z trenerem Jegorowem mocno nas motywowali przed tym pojedynkiem. Samo spotkanie było niezwykle ciężkie, ale najważniejsze, że skończyło się naszym sukcesem.

- Igrzyska to nie tylko rywalizacja o medale, ale i wyjątkowa atmosfera, jaka panuje w wiosce olimpijskie. Były okazję, aby nawiązać nowe przyjaźnie?

- Oczywiście, że tak. Ta atmosfera wzajemnej zabawy, rozmów między zawodnikami z całego świata była niepowtarzalna. Myśmy najbardziej kumplowali się z Rosjanami. Pamiętam wiele chwil spędzonych w towarzystwie Charmałowa, Jakuszewa czy Trietjaka. Poruszaliśmy wiele różnych tematów.

- Dzisiaj polskim hokeistom trudno nawet marzyć o występach na igrzyskach olimpijskich. Gdzie Pana zdaniem leży główna przyczyna tego, że od blisko 20 lat nasza reprezentacja nie jest w stanie wywalczyć kwalifikacji na olimpiadę?

- To jest bardzo złożony problem, na który składa się kilka istotnych spraw. Problemem jest nie tylko za mała ilość zawodników czy lodowisk, ale przede wszystkim zła organizacja szkolenia i rozgrywania spotkań kontrolnych. Brakuje nam kontaktów z prawdziwym hokejem. Żeby podnosić poziom, zawodnik, czy to w klubie, czy w reprezentacji musi regularnie spotykać się z najlepszymi. Popatrzmy na takiej kraje, jak Węgry, Rumunia, czy Dania, które kilkanaście lat temu były od nas dużo niżej notowane, a dziś nas ogrywają. Dlaczego? Bo tam oprócz szkolenia szuka się kontaktu z najlepszymi. Młodzieżowe, jak i dorosłe zespoły tych państw jeżdżą po świecie i systematycznie spotykają się z najlepszymi. Za moich czasów reprezentacja Polski w jednym sezonie rozgrywała około 30 spotkań z bardzo mocnymi przeciwnikami. Z początku było kilka wysokich, kompromitujących przegranych, ale z czasem było już tylko lepiej i ta różnica między nami a Czechosłowakami czy Rosjanami powoli się zacierała. A dziś nasze reprezentację czy to seniorów, czy młodzieżowe, wezmą udział raz bądź dwa w roku w jakimś turnieju i to jeszcze z reprezentacjami bądź drużynami klubowymi średniej klasy i to wszystko. A potem jedziemy na mistrzostwa świata i dziwimy się, że przegrywamy z państwami, gdzie hokej jeszcze kilka lat temu był czymś egzotycznym. To jest efekt totalnego lenistwa i nieróbstwa ostatnich kilku lat.

- Ma Pan za sobą wiele lat pracy jako szkoleniowiec młodzieży w Austrii czy Szwajcarii. Czy te kraje mogą być dla Polaków wzorem budowy mocnego hokeja?

- Ja bym nie nazwał ich wzorem. Oni nie zrobili czegoś nadzwyczajnego. Po prostu podeszli poważnie przede wszystkim do spraw organizacyjnych. Są niezwykle solidni. Tam nikt nikogo nie oszuka, trener zawodnika, czy działacz trenera. A w Polsce? Działacze obiecują zawodnikom różne rzeczy, a potem z tego się nie wywiązują. To jak później ten zawodnik ma zostawić serce i zdrowie na lodzie? Jak trener ma wymagać od drużyny dyscypliny i zaangażowania w grę? W ten sposób nie da się budować mocnych klubów, które z kolei są podstawą budowy mocnej reprezentacji.

- Myśli Pan o powrocie do polskiego hokeja?

- Brałem pod uwagę taką ewentualność, ale zostałem mocno sprowadzony na ziemię. Cztery temu miałem propozycję przejęcie polskiej reprezentacji. Z działaczami PZHL uzgodniliśmy już wszystkie warunki, brakowało tylko podpisu pod kontraktem. A tu po miesiącu od naszego ostatniego spotkania dowiaduję się z prasy, że zamiast mnie wybrano Rohaczka. Co mnie najbardziej rozczarowało to fakt, że nikt z PZHL nie zadzwonił i nie powiedział mi tego wprost. To jest przykład, że działaczom w Polsce brakuje profesjonalizmu w wypełnianiu swoich obowiązków. Ja jestem takim człowiekiem, który nie pozwoli sobie na to, aby go oszukiwano. Już raz jako trener, po zdobyciu mistrzostwa z Podhalem, zrezygnowałem z dalszej pracy, po tym jak działacze zaczęli się wycofywać z wcześniej ustalonych zasad. Ze mną w ten sposób nie można pogrywać. Będąc rzetelnym i solidnym w wykonywaniu swojej pracy, tego samego mam prawo oczekiwać od drugiej strony. Niestety w Polsce takie coś jest w chwili obecnej niemożliwe.

Rozmawiał MACIEJ ZUBEK



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe