Mieczysław Nahunko (uwaga! nie Nahuńko, tylko przez "n" w środku) został drugim trenerem reprezentacji Polski. W latach 1985-1987 pracował z reprezentacją Polski 18-latków, w 1994 roku pomagał Jerzemu Mrukowi w prowadzeniu kadry U-20. Zaliczył także epizod w pierwszej reprezentacji współpracując z Ludkiem Bukaczem, ale tak na dobrą sprawę można powiedzieć, że ten doświadczony klubowy szkoleniowiec wkracza na dziewiczy ląd.
- Zaskoczyła pana ta nominacja?
- Rozmowy z władzami związku na ten temat prowadziłem już od pewnego czasu, ale pojawiły się wątpliwości jak przyjmie takie rozdwojenie prezes Cracovii. Długo nie mogłem się z nim spotkać, żeby zapytać, aż wreszcie udało się porozmawiać i usłyszałem, że nie ma nic przeciwko temu. Od tego momentu wszystko potoczyło się już szybko. Dałem sygnał Leszkowi Lejczykowi, dyrektorowi sportowemu PZHL i dostałem potwierdzenie.
- Jak widzi pan swoją rolę?
- Jeszcze nie rozmawiałem o szczegółach z Andriejem Sidorenką. Podczas spotkania szkoleniowców w Oświęcimiu wspominaliśmy co prawda o możliwości wspólnej pracy, ale dopóki nie miałem nominacji rozważanie szczegółów nie miało sensu. Dzisiaj zadzwonię do Andrieja i umówię się z nim na spotkanie podczas weekendu. Skończyliśmy zajęcia w Cracovii w piątek i sobotę oraz niedzielę mam wolną. Każdy terminwyznaczony przez selekcjonera będzie mi odpowiadał.
- Prezes PZHL Zenjon Hajdugastwierdził, że będzie pan między innymi łącznikiem między klubami i reprezentacjami. Przyjmuje pan ten rodzaj pracy?
- Sam się też wtakiej roli widzę. Pracowałem w Sosnowcu, Oświęcimiu, Gdańsku, Tychach i Krakowie. W Toruniu drużynę prowadzi Jarek Morawiecki - mój podopieczny jeszcze z czasów juniorów. Z nowotarskimi i sanockimi szkoleniowcami i działaczami także jestem za pan brat. Znam środowisko hokejowe i sądzę, że z moim kontaktowym charakterem będę umiał "poskładać" kadrę czasem podzieloną klubowymi układami.
Fot. M. Mordan (Dziennik Polski)
Czytaj także: