Podobnie, jak w poprzednim sezonie GKS Katowice potrzebował zaledwie czterech spotkań do zdobycia tytułu mistrzowskiego. GieKSa pierwszy raz w swojej historii zdołała obronić złote medale z poprzedniej kampanii.
Od początku czwartego spotkania finałowego swój styl gry chcieli narzucić gracze GKS-u Tychy, którzy ruszyli do skomasowanych ataków. Do 5. minuty więcej z gry mieli tyszanie, ale nie udało im się szybko zdobyć gola i mecz nam się wyrównał. Od 7 do 14. minuty nie mieliśmy żadnej przerwy w grze, aż w końcu na ławkę kar musiał udać się Alexander Younan, a w 15. minucie GKS Katowice wyszedł na prowadzenie za sprawą Matiasa Lehtonena, który uderzył nie do obrony z niebieskiej linii i Tomáš Fučík nie miał nic do powiedzenia. W 17. minucie zakotłowało się pod bramką gości, bo wcześniej golkiper GKS-u Tychy nie zdołał zamrozić krążka, o który zawzięcie walczył Patryk Krężołek i koniec końców umieścił go za linią bramką. Sędziowie zdecydowali się na wideoweryfikację tego zajścia, po czym uznali trafienie i katowiczanie wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Decydujący cios w pierwszej tercji zadał Teemu Pulkkinen, który zwiódł zwodem Fučík i umieścił gumę w siatce.
Druga dość bezbarwna tercja nie przyniosła nam żadnego trafienia. Tyszanie oddali zaledwie sześć celnych strzałów, więc trudno było sądzić, że zdołają odmienić losy meczu w ostatniej części gry, a dodatkowo w 28. minucie Roman Szturc doznał groźnie wyglądającej kontuzji i długo nie podnosił się z lodu. Na całe szczęście zawodnik GKS-u Tychy zdołał opuścić lód o własnych siłach.
Trzecia tercja dużo lepiej zaczęła się dla tyszan, którzy w 43. minucie za sprawą Ondřeja Šedivego zdobyli pierwsze trafienie w tym spotkaniu. Radość gości nie trwała długo, bo w 46. minucie Bartosz Fraszko pognał z tercji neutralnej i pokonał silnym strzałem Fučík i GieKSa wróciła na bezpiecznie prowadzenie. Po bramce Fraszki gospodarze utrzymywali trzybramkowe prowadzenie przez kilkanaście sekund, bo za chwilę Bartłomiej Jeziorski zmienił tor lotu krążka i pokonał bezradnego Johna Murray'a. Ostatnie słowo należało do Grzegorza Pasiuta, który rozstrzygnął tę rywalizację strzałem do pustej bramki.
GKS Katowice - GKS Tychy 5:2 (3:0, 0:0, 2:2)
1:0 Matias Lehtonen - Brandon Magee (14:45, 5/4)
2:0 Patryk Krężołek (16:53)
3:0 Teemu Pulkkinen - Brandon Magee, Hampus Olsson (18:34)
3:1 Ondřej Šedivý - Christian Mroczkowski, Bartłomiej Pociecha (42:57)
4:1 Bartosz Fraszko - Mateusz Bepierszcz (45:05)
4:2 Bartłomiej Jeziorski - Alexander Younan, Jean Dupuy (45:35)
5:2 Grzegorz Pasiut - Matias Lehtonen, Maciej Kruczek (59:40 - do pustej bramki)
Sędziowali: Krzysztof Kozłowski (główny), Paweł Breske (główny), Michał Gerne (liniowy), Wojciech Moszczyński (liniowy)
Minuty karne: 2-4
Strzały: 22-15
Widzów: 1420
Katowice: J. Murray - M. Rompkowski, M. Kruczek, M. Bepierszcz, G. Pasiut, B. Fraszko - M. Kolusz, P. Wajda, J. Šimek, J. Monto, B. Magee - A. Varttinen, J. Wanacki, M. Lehtonen, T. Pulkkinen, H. Olsson - R. Mrugała, D. Musioł, S. Hitosato, I. Smal, P. Krężołek.
Trener: Jacek Płachta
Tychy: T. Fučík - B. Pociecha, O. Kaskinen, O. Šedivý, F. Komorski, B. Jeziorski - A. Younan, A. Nilsson, C. Mroczkowski, A. Boivin, J. Dupuy - B. Ciura, O. Bizacki, J. Juhola, R. Galant, R. Szturc - M. Ubowski, O. Jaśkiewicz, M. Gościński, F. Starzyński, S. Marzec.
Trener: Andriej Sidorienko
Czytaj także: