Przedstawiamy Białoruskiego bramkarza Aleksandra Szumiduba i jego pierwszy sezon w barwach STSu Sanok.Początek ligowych rozgrywek coraz bliżej, treningi STS-u obserwuje z dnia na dzień więcej kibiców. Nic dziwnego, że ich oczy zwrócone są przede wszystkim na Aleksandra Szumiduba i Jakuba SZala, którzy dopiero od niedawna reprezentują barwy STS-u.
Aleksander Szumidub urodzony 17 marca 1964 roku w Mińsku. Białoruski bramkarz zaczynał swą karierę w słynnej hokejowej szkole "Junost" w Mińsku, zaś od 1982 nieprzerwanie grał w Dynamo Mińsk. W tym samym roku reprezentował ZSRR na Mistrzostwach Europy Juniorów grając w jednej "komandzie" z takimi graczami jak Biełoszejkin, Bołdin czy Borszewski (dwaj ostatni występowali przez wiele lat w NHL, pierwszy wiele razy bronił bramki "Sbornej" Wiktora Tichonowa).
Ze względu na nieporozumienie z trenerem przez ostatnie dziesięć; miesięcy nie grał w hokeja, lecz trener był spokojny, że Sasza do sezonu nadrobi wszystkie zaległości i będzie w doskonałej formie.
Szumidub wyraźnie jeszcze się nie w pełni zaaklimatyzował w nowych warunkach, choć; na atmosferę w drużynie nie narzeka (mówi, że jest to teraz typowa atmosfera pracy), zaś Mieleńczuk twierdzi, że Sasza pomału robi się kumplem utalentowanego bramkarza Tomka Lisowskiego.
Sasza nie zgłasza też zastrzeżeń do "Torsanu", uważa również, iż sprzęt odziedziczony po Fatikowie jeszcze nadaje się do użytku, choć; Lonia za bardzo o niego nie dbał. Aleksander Szumidub mieszkał w sąsiedztwie trenera Mieleńczuka wraz z poślubioną małżonką Tatianą.
W pierwszoligowym debiucie w barwach ówczesnego STS-u, Sasza rozegrał bardzo dobre spotkanie, lecz jego zespół przegrał 4:1, ale zwycięstwo to nie przyszło im tak łatwo. Jak sam twierdzi nie bał się zastąpić; Loni Fatikova gdyż byli kolegami od lat. Znał jego klasę i wierzył w swoje siły, umiejętności i doświadczenie, Sasza występował z numerem 30 na koszulce sanockiego STS-u.
W play-offach lepsi okazali się hokeiści Unii Oświęcim ale nie przyszedł im łatwo awans bo aż pięciokrotnie grali o awans do dalszej rundy, w decydującym piątym meczu pewnie bronił Sasza i miał dużo szczęścia (poprzeczka Klisiaka) lecz po ambitnej grze sanoczanie ulegli oświęcimianom 4:1 i to drużyna STS-u będzie walczyła o miejsca 5-10. Na meczu była grupa około 200 kibiców Sanoka fantastycznie i bardzo życzliwie dopingowali swoich ulubieńców.
Sebastian Królicki
Źródło: TS oraz z archiwum: Piotra Kotowicza
Czytaj także: