Wraca temat zamknięcia hokejowych rozgrywek na możliwość spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej. Według działaczy to dobry sposób na radzenie sobie z kryzysem finansowym wywołanym pandemią koronawirusa.
Przed sezonem decyzje o zamknięciu swoich lig na spadki podjęli działacze w Czechach, Szwajcarii oraz na Słowacji. Takie rozwiązanie ma dać klubom większe bezpieczeństwo w okresie dużej niepewności finansowej. Straciły one już pieniądze w wyniku odwołania ostatnich play-offów, tracą w tym sezonie, gdy nie mogą grać przy pełnych trybunach (w Czechach i na Słowacji w tej chwili nawet w ogóle), a do tego nie wiedzą, jak długo jeszcze ta sytuacja będzie trwała.
Teraz tym samym tropem poszli działacze w Niemczech. Władze DEL zdecydowały, że w sezonie 2020-21 żadna drużyna z najwyższej klasy rozgrywkowej nie spadnie. Będzie za to możliwość wywalczenia sportowego awansu z DEL2, więc liga może zostać w kolejnym sezonie powiększona do 15 drużyn. Jeśli tak się stanie, to w kolejnym sezonie ostatni zespół DEL spadnie, a mistrz DEL2 nie awansuje sportowo, by rozgrywki wróciły do 14-zespołowego składu.
- Decyzja została podjęta pod wpływem niepewności i trudności ekonomicznych spowodowanych pandemią koronawirusa - napisały we wspólnym oświadczeniu dwie najwyższe niemieckie ligi.
W Niemczech system sportowych awansów i spadków miał w najbliższym sezonie wrócić po 15 latach przerwy na mocy porozumienia obu lig, bo ostatnio do DEL można było awansować tylko wykupując w niej miejsce. Teraz jednak powrót do tych zasad w pełni zostanie odłożony co najmniej o kolejne 2 lata.
W DEL sytuacja finansowa jest na tyle niepewna, że liga jest jedyną z najsilniejszych w Europie, która jeszcze nie wystartowała i wciąż nie wiadomo, kiedy to zrobi. Nie uda się to w listopadzie, jak wcześniej planowano. Działacze cały czas mają nadzieję, że sezon 2020-21 rozpocznie się w połowie grudnia, ale nadal nie wiadomo, ile meczów uda się rozegrać. 11 listopada ma za to wystartować zapowiedź rozgrywek ligowych, czyli turniej MagentaSport Cup z udziałem 8 z 14 drużyn DEL. Z kolei druga klasa rozgrywkowa jest w pełni przygotowań do nowego sezonu, który ma ruszyć 6 listopada.
Dyskusja o zamknięciu ligi nasila się ostatnio także w Szwecji. Telewizyjny komentator rozgrywek SHL Åke Unger napisał na Twitterze, że z wielu źródeł uzyskał informację, że taka decyzja właściwie już zapadła. Szef komisji rozgrywek w Szwedzkim Związku Hokeja na Lodzie Olof Östblom zaprzeczył temu, ale dodał, że nie wyklucza takiej możliwości.
- Nie została złożona żadna propozycja, ale mimo to cały czas jesteśmy w kontakcie z ligami i dyskutujemy. Nie ma jednak żadnych konkretów w sprawie ewentualnego zamknięcia ligi. W tej chwili gramy tak, jak jest do tej pory - powiedział.
Najdalej ze swoją propozycją poszedł były reprezentant Szwecji, a obecnie popularny ekspert medialny Sanny Lindström, który chciałby, żeby zlikwidować spadki aż na 3 lata. Według jego koncepcji co rok miałaby jednak awansować jedna drużyna z drugiej ligi, a tym samym w sezonie 2023-24 w SHL wystąpiłoby aż 18 zespołów.
- Kiedy kluby będą w ogóle miały możliwość wypełnienia trybun? W przyszłym sezonie, w sezonie po tym przyszłym czy jeszcze w którymś kolejnym roku? Dlatego właśnie trzeba pomyśleć długofalowo. Zamknijmy ligę na początek na 3 lata. Jeśli w przyszłym sezonie zobaczymy, że pandemia się skończyła i można grać normalnie, to najwyżej wprowadzimy jakieś zmiany - napisał na swoim blogu.
Czytaj także: