Mario Lemieux oświadczył, że na przedłużającym się sporze władz NHL i Związku zawodowego (NHLPA), stracili przede wszystkim hokeiści, którzy zostali zmuszeni do przyjęcia o wiele mniej korzystnej wersji projektu płacowego aniżeli ta, którą właściciele klubów proponowali im we wcześniejszej fazie negocjacji.
"Umowa powinna zostać podpisana już w lutym. Właściciele forsowali ustalenie górnego limitu salary–cap na poziomie 42,5 miliona dolarów. Ostatecznie natomiast jego granica będzie wynosić od 35–40 milionów, a to z kolei oznacza, że dochody klubów oraz zawodników znacznie się obniżą." – powiedział Lemieux podczas czwartkowej konferencji prasowej, w której odniósł się do kształtu nowe oferty płacowej ligi.
"Strony wciąż negocjują; jest więc wysoce niestosowne, by oceniać kształt jednego konkretnego elementu umowy, dopóki rozmowy nie zostaną ostatecznie zakończone" – powiedział Ted Saskin w specjalnym oświadczeniu wydanym przez NHLPA.
Przyjęta struktura finansowa stawia pod dużym znakiem zapytania przyszłość Pittsburgh Penguins, których właścicielem i zarazem zawodnikiem jest obecnie… Lemieux. Klub zalega swoim zawodnikom z wypłatą pensji o łącznej wartości 10 milionów dolarów.
Legenda Pingwinów optymistycznie patrzy jednak w przyszłość: „Nowi właściciele drużyny będą w stanie przeznaczyć znacznie większą sumę pieniędzy na płace dla zawodników, niż to miało miejsce przed rozpoczęciem, lockoutu. Myślę, że wspólnymi siłami uda nam się zmienić oblicze tej drużyny."
Przypomnijmy, że Lemieux zamierza sprzedać większościowy pakiet akcji Pingwinów biznesmenowi z kaliforni – Williamowi Del Biaggio. Hokeista zachowa swoją dotychczasową funkcję dyrektora naczelnego klubu. Będzie również dysponował pięcioma procentami udziałów w drużynie.
Czytaj także: