Po zaciętym meczu hokeiści "Pasów" zwycięstwem 5-1 nad GKS Tychy przypieczętowali sprawę Mistrzostwa! Po 57 latach Kraków za sprawą Cracovii stał się hokejową stolicą Polski!

Tyszanie nie obronili tytułu, który wywalczyli przed rokiem. Gdy zawodnicy z Krakowa, skąpani w szampanie, cieszyli się ze złota, nasi hokeiści w milczeniu obserwowali fetę na lodzie.
- Suuuper! Będziemy się bawić do rana! - krzyczał Leszek Laszkiewicz, napastnik Cracovii.
Ciszę na ławce GKS-u przerwał dopiero Andrzej Dziuba, prezydent Tychów. - Co to za smutne miny!? Cieszcie się, mamy srebro! - poklepywał zawodników.
Dariusz Wieczorek i Wojciech Matczak, trenerzy tyskiej drużyny, też pocieszali zespół. - Jestem dumny z chłopaków. Gdy ja wyjeżdżałem na lód i walczyłem w lidze, o takich sukcesach mogłem tylko pomarzyć - podkreślał Wieczorek.
Po trzech rundach sezonu zasadniczego zawodnicy GKS-u nie byli nawet pewni gry w pierwszej czwórce. Przypomnijmy: po wycieku amoniaku na tyskim lodowisku zespół grał i trenował na wyjazdach. Często przegrywał. - Kto wtedy przypuszczał, że wejdziemy do finału? - pytał Arkadiusz Sobecki, bramkarz GKS-u.
Tyski zespół pokazał jednak charakter, gdy ważyły się losy drużyny. W półfinale szybko, bo po czterech meczach, rozprawił się z Unią, a o złoto tyszanie też walczyli z olbrzymią pasją i zaangażowaniem. Gdyby nie pechowa porażka w drugim meczu, na własnym lodowisku po serii rzutów karnych, rywalizacja na pewno nie zakończyłaby się już wczoraj. - To było spotkanie, które zaważyło na losach tej rywalizacji. Teraz można tylko powiedzieć, że bardzo żal tamtej przegranej - wzdychał Adrian Parzyszek, napastnik tyskiej drużyny.
Po trzech kolejnych porażkach z Cracovią hokeiści GKS-u potrzebowali czterech zwycięstw z rzędu, by obronić tytuł. Wygrali jednak tylko raz, w ostatni wtorek.
Wczorajsze spotkanie przegrali głównie przez nieskuteczną grę w ataku. Rafał Radziszewski, bramkarz Cracovii, wyczyniał między słupkami cuda, raz za razem zatrzymując mocne i celne strzały tyszan.
- Szkoda pierwszej tercji, mieliśmy wtedy dużą przewagę, graliśmy mądrze - wspominał Parzyszek. Bramki strzelali jednak gospodarze. Tyszanie wrócili do gry w najmniej oczekiwanym momencie, gdy Cracovia grała z przewagą dwóch zawodników.
Po faulu na Robinie Baculu sędzia ukarał krakusów rzutem karnym, który zamienił na bramkę Michal Belica. Gol dodał tyskim hokeistom skrzydeł. Nasz zespół naparł na rywala, aż bandy trzeszczały. Krążki leciały na bramkę Cracovii z piorunującą siłą, ale gole nie wpadały. - To był decydujący moment meczu. Gdyby wtedy wpadł gol, Cracovia byłaby w opałach - twierdził Leszek Lejczyk, dyrektor sportowy Polskiego Związku Hokeju na Lodzie.
Krakowianie przetrwali ciężkie chwile, także te na początku trzeciej tercji, gdy zmęczeni tyszanie rzucili na szalę resztki sił i ogromną ambicję. Kolejne gole zdobyli jednak gospodarze. - Byli lepsi. Wygrali zasłużenie - podkreślał Sebastian Gonera, obrońca GKS-u. - Urażona ambicja nie pozwala mi się cieszyć ze srebra. Łza mi się w oku kręci - smucił się napastnik Adam Bagiński. - Mam nadzieję, że za rok znowu zbudujemy silny zespół i powalczymy z Cracovią - dodał. - Musimy pomyśleć o wzmocnieniach. Z dziesięcioma zdrowymi zawodnikami złota nie zdobędziemy - rozkładał ręce Sobecki. - Tyski hokej nie zginie! - zadeklarował prezydent Dziuba.
Zawodników GKS-u czeka teraz krótki odpoczynek. Kadrowicze już w niedzielę mają zacząć zgrupowanie w Krynicy. - Po kilku dniach ochłoniemy i pewnie będziemy się cieszyć, patrząc na srebrne medale. Teraz czuję jednak niedosyt. Czy w nowym sezonie zagram dla GKS-u? Mam ważny kontrakt, na razie nigdzie się nie ruszam - uśmiechał się Parzyszek. W kuluarach mówiło się jednak, że Cracovia jest zainteresowana kilkoma zawodnikami GKS-u. Padały nazwiska Bagińskiego i Artura Ślusarczyka. - Chcemy zbudować silny zespół, tak by pokazać się w Europie - zapowiadał szczęśliwy Janusz Filipiak, prezes klubu.
Cracovia 5 (1, 2, 2)
GKS Tychy 1 (0, 1, 0)
Bramki: 1:0 Voznik - Galant (19.), 2:0 Laszkiewicz - Słaboń (23.), 2:1 Belica (27. - karny), 3:1 Horny (33.), 4:1 Laszkiewicz (53.), 5:1 Cieślak - M.Piotrowski (56.)
Cracovia: Radziszewski; Csorich - Chabior, Marcińczak - Dulęba (2), B. Piotrowski (4) - Galant; Laszkiewicz - Słaboń - Horny, Witowski - Pasiut - Potoczny, M. Piotrowski (2) - Voznik - Sarnik oraz Cieślak, Szafarik
GKS: Sobecki; Cychowski - Gonera (2), Majkowski (4) - Śmiełowski, Gretka (2) - Kuc; Parzyszek - Bagiński (2) - Bacul, Justka - Belica 2 + 10 - Ślusarczyk, Gawlina - Bober - Skoś
Kary: 8 - 22
Widzów: 2500
Stan rywalizacji: 4:1 dla Cracovii, która zdobyła mistrzostwo Polski.
Czytaj także: