W polskiej lidze rozegrał tylko 13 meczów, a mimo to z naszego kraju zabrał najlepsze wspomnienia z europejskiego etapu swojej kariery. - Najbardziej podobało mi się granie w Polsce - mówi były bramkarz dwóch polskich drużyn.
Amerykanin Nick Vilardo podzielił się wspomnieniami z gry w Polsce, a także w innych krajach w rozmowie z ukraińskim portalem Sport.ua.
27-letni bramkarz został zapytany o to, jak wspomina europejską część swojej kariery, podczas której dotąd grał w Austrii, Polsce i Szwecji. Przyznał, że to w naszym kraju czuł się najlepiej.
- Jeśli chodzi o Europę, to najbardziej ze wszystkiego podobało mi się granie w Polsce. Tam był wspaniały styl życia i świetne wsparcie kibiców - mówi.
Vilardo w polskiej lidze rozegrał 12 meczów w barwach Orlika i tylko 1 w Podhalu. Z Opola odchodził mówiąc, że ma dość czekania na zaległą wypłatę, a o pobycie w tej drugiej ekipie opowiadał w 2020 roku w rozmowie z naszym portalem, że od ówczesnego trenera Phillipa Barskiego usłyszał, że jest zbyt niski, więc klub rozstał się z nim po 3 dniach. Kilka dni później Barski ogłosił, że Amerykanin zostaje jednak w "Szarotkach", tyle że więcej meczów już nie rozegrał.
Najwyraźniej jednak te doświadczenia nie zraziły go do Polski, a wręcz przeciwnie. Do naszego kraju Vilardo w obu przypadkach przychodził po grze w Szwecji, a po odejściu z Orlika także wyjechał do Szwecji, w której grał na trzecim poziomie ligowym. Nie ma jednak wątpliwości, gdzie żyło mu się lepiej.
- W Szwecji jest bardzo nowoczesny styl hokeja i organizacji, ale życie w Polsce było o wiele lepsze - mówi Amerykanin.
Jesienią ubiegłego roku podjął bardzo odważną w obecnych warunkach decyzję o kontynuowaniu swojej kariery w Ukrainie. Został zawodnikiem drużyny Kepitałz Kijów. Jak pisaliśmy wówczas, już pierwszego dnia w stolicy Ukrainy trafił na nalot dronów wysłanych przez rosyjską armię.
Ostatnio w drużynie z Kijowa nie gra. Według jego słów przyczyną są poważne problemy zdrowotne jego matki. Ale sam ukraiński klub ocenia wyżej niż inne, w których występował do tej pory, także te z Polski.
- Obecny skład i atmosfera w drużynie są wspaniałe. Mam w klubie wielu nowych przyjaciół. Trenerski i menedżerski sztab też jest znakomity. Mogę z pewnością powiedzieć, że to najlepiej zarządzana organizacja, w której grałem, gdzie wszyscy naprawdę o ciebie dbają - mówi. - Niestety sytuacja ze zdrowiem mojej mamy była bardzo skomplikowana i sprawiła, że ten okres był dla mnie trudny, ale mam nadzieję, że będę mógł wrócić do klubu. Trzymam za to kciuki.
Vilardo jest jednym z nielicznych obcokrajowców, którzy odważyli się związać kontraktem z ukraińskim klubem w tym wyjątkowym czasie. Zawodnik przekonuje jednak, że ma już z Ukrainy wiele dobrych wspomnień.
- Te najbardziej pamiętne momenty [z pobytu w Kijowie] to pozyskiwanie nowych przyjaciół w drużynie i zaznanie nowych doświadczeń w nowym mieście, w okresie, który przejdzie do historii - mówi.
Czytaj także: