Amerykański bramkarz, który występował w dwóch polskich drużynach, odważył się podpisać kontrakt z ukraińskim klubem. Już pierwszego dnia przeżył nalot dronów kamikadze.
Rzadko zdarza się obecnie, by zagraniczni hokeiści wiązali się z ukraińskimi klubami. Są jednak pojedynczy śmiałkowie, którzy decydują się na to mimo wojny.
Najnowszym przykładem jest amerykański bramkarz Nick Vilardo, który w Polsce reprezentował w przeszłości barwy Orlika Opole i Podhala Nowy Targ. 27-letni gracz właśnie został zawodnikiem ekipy Kepitałz z Kijowa.
Według słów trenera stołecznej ekipy Wadyma Szachrajczuka, Vilardo długo wahał się czy przyjąć propozycję z Ukrainy, a właściwie to raz już się wycofał w obawie o swoje bezpieczeństwo.
- Aktywizacja działań wojennych i włączenie do walk w obwodzie kurskim Koreańczyków z północy bardzo przestraszyły rodzinę Vilardo. Oddał już kupione bilety, długo się wahał, ale zaryzykował i odpowiedział na naszą ofertę, pomimo całej złożoności sytuacji w Ukrainie - mówi Szachrajczuk w rozmowie z ukraińskim portalem Sport.ua.
Były trener reprezentacji Ukrainy opowiada, że obawy Amerykanina w pewnym sensie od razu się potwierdziły.
- Wielu naprawdę boi się tu przyjechać. I, co ciekawe, pierwszego dnia po przyjeździe do stolicy, Nick przeżył szalony, zmasowany atak na miasto dronów zabójców "Shahed". Klub umieścił go w hotelu, gdzie jest schron przeciwlotniczy, więc spokojnie przeżył noc po przyjeździe, chociaż przez dwie doby spał tylko kilka godzin - mówi Szachrajczuk.
Vilardo w polskiej lidze rozegrał 12 meczów w barwach Orlika i tylko 1 w Podhalu. Z Opola odchodził mówiąc, że ma dość czekania na zaległą wypłatę, a o pobycie w tej drugiej ekipie opowiadał w 2020 roku w rozmowie z naszym portalem, że od ówczesnego trenera Phillipa Barskiego usłyszał, że jest zbyt niski, więc klub rozstał się z nim po 3 dniach. Kilka dni później Barski ogłosił, że Amerykanin zostaje jednak w "Szarotkach", tyle że więcej meczów już nie rozegrał.
Po odejściu z Polski przez 2 lata nie grał zawodowo w hokeja. a później wrócił do gry w kazachskim zespole HK Ałmaty. W ostatnim sezonie był zawodnikiem dwóch drużyn ligi ECHL za oceanem, ale w żadnej nie wystąpił między słupkami. W 2022 roku uczestniczył także w letnim obozie rozwojowym dla zawodników klubu NHL Buffalo Sabres.
- Negocjowaliśmy z Nickiem ponad miesiąc i bardzo się cieszymy, że możemy powitać w drużynie zawodnika, który brał udział w obozie treningowym Buffalo Sabres. Interesowałem się jego osobą już w 2019 roku, kiedy byłem trenerem w Rumunii. Pisałem z Vilardo, chcieliśmy go widzieć u siebie w klubie, ale wtedy do tego nie doszło - mówi Szachrajczuk.
Ukraiński trener liczył, że uda się załatwić wszystkie formalności i Amerykanin zadebiutuje w barwach Kepitałz już we wczorajszym meczu z Sokiłem Kijów, ale do tego nie doszło.
Na terenie Ukrainy wystartowały wreszcie kilka dni temu seniorskie rozgrywki hokejowe, ale wciąż nie jest jasne, jaki mają status. Jak informowaliśmy wcześniej, Ukraińcy mają obecnie dwa zarządy krajowego związku, które wzajemnie się nie uznają i twierdzą, że to one są tym prawdziwym.
Jednym od 4 lat kieruje Heorhij Zubko, drugim od września tego roku Serhij Mazur, który przekonuje, że Zubko został skutecznie odwołany z funkcji, a jego na nowego prezydenta wybrał kongres Federacji Hokeja Ukrainy (FHU).
Rozgrywki w składzie 5 drużyn organizuje FHU pod kierownictwem Mazura. FHU Zubki nie uznaje ich za mistrzostwa Ukrainy, a co najwyżej za rywalizację towarzyską.
Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF) na swojej stronie internetowej zmieniła nazwisko prezydenta FHU na Mazura, ale w rejestrze prowadzonym przez ukraińskie Ministerstwo Sprawiedliwości prezydentem nadal jest Zubko.
Ukraina ma być rywalem Polski w grudniowych meczach towarzyskich, a także w przyszłorocznych Mistrzostwach Świata dywizji I grupy A w Rumunii.
Czytaj także: