Jeśli zaplanowane na 12 listopada rozmowy z działaczami nie przyniosą efektu, to po turnieju EIHC w Gdańsku zawodnicy mogą nie wrócić do gry. Pierwszy w historii strajk hokeistów wydaje się być coraz bliżej.
- Nikt z nas tego nie chce, ale na ile jestem w stanie to powiedzieć teraz, to groźba strajku jest realna - mówi hokeista drużyny Manglerud Star Jesper Hoel w rozmowie z dziennikiem "VG" o możliwym proteście norweskich sportowców, w tym hokeistów. Podobnie jak w przypadku reprezentacji Polski, Norwegowie nie mogą się porozumieć z działaczami w kwestiach finansowych. W tamtym przypadku chodzi jednak o sytuację w klubach, a nie w kadrze narodowej.
Sportowcy domagają się zagwarantowania minimalnej pensji podstawowej w klubach na poziomie 4 tys. koron miesięcznie. To bardzo niska jak na norweskie warunki kwota, dająca w przeliczeniu zaledwie nieco ponad 1,8 tys. złotych. Chodzi jednak o wynagrodzenie podstawowe, bez wszelkich dodatków i premii. Obecnie ta gwarantowana dla każdego minimalna kwota wynosi tylko tysiąc koron.
Sportowców reprezentuje związek zawodowy NISO, zrzeszający przede wszystkim piłkarzy nożnych i hokeistów, a w mniejszej liczbie także piłkarzy ręcznych. - Chcemy pensji minimalnej na tym samym poziomie, który jest w tej chwili w piłce nożnej kobiet. Wydaje nam się, że to całkiem rozsądna propozycja - mówi Hoel, który jest członkiem zarządu NISO. - Mam wrażenie, że same poszczególne kluby nie uważają podniesienia tej pensji za duży problem, ale władze ich zrzeszenia nie chcą się na to zgodzić.
Właśnie z powodu tych problemów sprawa trafi przed oblicze specjalnego królewskiego mediatora, którego zadaniem jest rozstrzyganie sporów. Posiedzenie mediacyjne odbędzie się w przyszły poniedziałek. Sportowcy zapowiadają, że jeżeli nie przyniesie rezultatów, to następnego dnia rozpoczną strajk. W norweskiej GET-Ligaen trwa obecnie przerwa reprezentacyjna, a drużyna narodowa w najbliższy weekend wystąpi w turnieju EIHC w Gdańsku. Ten start Norwegów nie jest zagrożony. Gdyby jednak porozumienia za tydzień nie osiągnięto, to do gry w lidze po przerwie międzynarodowej hokeiści mogą według planu nie wrócić.
- Te rozmowy dotyczą piłki nożnej, hokeja i piłki ręcznej. Teoretycznie, jeśli nie będzie zgody, to wszyscy nasi członkowie mogą zacząć strajk - powiedział na łamach "VG" przewodniczący związku sportowców Joachim Walltin.
Gdyby tak się stało, to byłby to pierwszy w historii strajk hokeistów w Norwegii. Jednocześnie jednak sami zawodnicy przyznają, że mało który hokeista, piłkarz nożny czy ręczny zarabia obecnie tysiąc koron pensji minimalnej. - Nie ma takich wielu - mówi Hoel. - Ale pamiętajmy, że gdy podpisuje się profesjonalny kontrakt, to klub ma prawa do zawodnika. I powinien też za to płacić. Alternatywą jest amatorska umowa, przy której gracze są całkowicie wolni.
31-letni hokeista dodaje też, że choć w mediach najbardziej nośny stał się temat podwyżki wynagrodzeń, to dla niego i jego kolegów ze związku co najmniej równie ważny jest inny postulat. - Chcielibyśmy, żeby kluby wspólnie z naszym związkiem stworzyły fundusz, który będzie profesjonalnie wspomagał zawodników pod kątem zdrowia psychicznego i doradztwa zawodowego - mówi zawodnik, który poza taflą sam jest pracownikiem oświatowym. - Wielu hokeistów nie ma pojęcia, co robić, gdy skończą karierę.
Czytaj także: