Walkę o medale hokeistów Dworów Unii Oświęcim
„na żywo” będzie mogło obejrzeć tylko 1500 miejscowych widzów. Mecze play-off w Oświęcimiu będą się toczyć przy „łysych” trybunach. Powód? Brak... monitoringu głosowego ostrzegania przeciwpożarowego w hali, którego nie ma na żadnym innym lodowisku w Polsce. Koszt takiej inwestycji szacuje się na 300-400 tys. zł.
Do rozpoczynającego się w niedzielę półfinału hokejowego play off w Dworach Unii Oświęcim przygotowują się nie tylko sportowo, ale i organizacyjnie. Na tym drugim polu wicemistrzowie Polski ponieśli jednak porażkę. Nadal mecze w oświęcimskiej hali może oglądać tylko 1500 osób, choć miejsc jest dwukrotnie więcej.
We wtorek prezes Dworów Unii Kazimierz Woźnicki raz jeszcze wybrał się na negocjacje ze strażakami, by okazali się bardziej elastyczni i na walkę o medale MP zwiększyli limit kibiców, mogących obejrzeć mecze „na żywo”. Przypomnijmy, że od początku sezonu w oświęcimskiej hali obowiązuje ograniczenie liczby widzów. Wszystko w związku z brakiem w niej monitoringu głosowego ostrzegania przeciwpożarowego. Ustawa, nakładająca na kluby obowiązek jego posiadania, została uchwalona 16 czerwca 2003 roku, a strażacy mają obowiązek rygorystycznego jej egzekwowania od 26 lipca 2005 roku.
Na początku sezonu założeniem oświęcimskich działaczy było spełnienie tego wymogu do rozgrywek play-off. Jednak koszt inwestycji, mającej odpowiednie atesty, wynosi od 300 do 400 tys. zł. – Skoro jesteśmy bezradni wobec przepisów, zastanawiający jest fakt, że tylko w Oświęcimiu rygorystycznie się je egzekwuje – rozważa prezes Dworów Unii Kazimierz Woźnicki.
Na żadnym polskim lodowisku nie ma tylu zabezpieczeń p. poż., co w Oświęcimiu, a już nikt nie słyszał o monitoringu głosowym, tymczasem stanowisko straży jest nieugięte. Nie przypadkiem przecież oświęcimski klub przez kilka lat zdobywał Puchar Fair Play za organizację imprez sportowych, bezpieczeństwo kibiców i kulturę widowni. – Cóż mamy zatem zrobić? Po prostu nie będziemy przyjmować kibiców gości. Może dla tyskich fanów wydaje się to krzywdzące, ale musimy przede wszystkim dbać o własnych fanów – tłumaczy prezes Dworów Unii. – W rundzie zasadniczej tylko w meczach przeciwko Podhalu, Cracovii czy Tychom liczba widzów była zbliżona do przewidzianego limitu. Jednak mecze z Tychami są pojedynkami lokalnych rywali. Rewanżem za ubiegłoroczny finał. Moglibyśmy się spodziewać kompletu publiczności. Śmiesznie będzie to wyglądało, gdy półfinał mistrzostw Polski będzie się toczył przy „łysych” trybunach, pozbawiając najważniejszych spotkań sezonu odpowiedniej oprawy. Jesteśmy jednak bezsilni – dodaje sternik Dworów.
Nikt nie może jednak posądzać oświęcimskich działaczy o brak dobrej woli w przyjęciu przyjezdnych kibiców. – Były takie czasy, że podstawialiśmy tyskim kibicom autobusy, zapewniając im transport tam i z powrotem, by uniknąć ewentualnych niepotrzebnych awantur na mieście. Współpracowaliśmy z tyskimi działaczami. Teraz mamy jednak związane ręce – dodaje prezes oświęcimskiego klubu.
W Dworach w tym sezonie mają niemiłe wspomnienia z tyskimi kibicami. W listopadzie, mimo ograniczeń liczby kibiców, odstąpiono tyskim fanom 150 biletów. Ci „odwdzięczyli” się za gościnę napaścią na sędziego liniowego, za co na Dwory spadły kary finansowe nałożone przez WGiD, a policja zaostrzyła oświęcimskiemu klubowi wymogi bezpieczeństwa.
W Dworach nie będą prowadzić przedsprzedaży biletów na półfinał play – off. Kibice, wybierający się na lodowisko, muszą mieć ze sobą dokument tożsamości. Na jego podstawie będą wpuszczani zameldowani w powiatach: oświęcimskim, chrzanowskim i wadowickim. Dla pozostałych kibiców bramy będą zamknięte. – Ludzie spoza Małopolski, którzy stale nam kibicują, na początku sezonu wyrobili sobie identyfikatory. Klub wydał ich kilkadziesiąt. Są to fani z Bierunia Starego czy Jaworzna, a więc już z województwa śląskiego, a także z bardziej odległych zakątków kraju – kończy Kazimierz Woźnicki.
Dziennik Polski - Jerzy Zaborski
Czytaj także: