Miniony sezon reprezentacyjny był dla Czechów więcej niż udany. Po medalach grup młodzieżowych i kobiet, przyszedł czas na najcenniejszy skalp. Seniorska kadra pod wodzą Radima Rulíka sięgnęła po złoto na domowym czempionacie. Po czternastu chudych latach, kibice nad Wełtawą mają w końcu ogromne powody do optymizmu przed nadchodzącymi latami.
Artykuł jest kontynuacją felietonu pt. “Czy to będzie rok czeskiego hokeja?”, który ukazał się na naszych łamach w styczniu tego roku. Serdecznie zachęcamy do lektury tego felietonu, przed przeczytaniem tego materiału.
14 lat i basta!
Długo czekali reprezentanci Czech na większy sukces podczas Mistrzostw Świata Elity. Ostatnie złoto dla czeskiej kadry przypadło na rok 2010. Wtedy w czeskiej kadrze występował jeszcze chociażby Jaromír Jágr, który pamiętał wciąż sukces kadry w Nagano w 1998 roku.
W ciągu tych czternastu lat dużo mówiło się w czeskim środowisku hokejowym o upadku hokeja i braku następców złotej generacji hokeistów, którzy przysporzyli czeskim fanom tyle na przełomie lat dwutysięcznych. Wystarczy zaznaczyć, że w ciągu tego okresu, Czesi zaledwie dwukrotnie byli w stanie sięgnąć po brąz na mistrzostwach świata.
Złoto na własnej ziemi smakuje czternaście razy lepiej!
Nie można wyobrazić sobie lepszych okoliczności, niż turniej mistrzostw świata we własnych twierdzach, by przerwać tą niechlubną serię bez złotych medali. Tak rzeczywiście się stało. Czesi może nie zachwycali podczas fazy grupowej, ale zagrali ją solidnie. Podopieczni Radima Rulíka w każdym spotkaniu fazy grupowej punktowali, ale w ostatecznym rozrachunku zajęli trzecie miejsce w grupie za plecami Szwajcarów i Kanadyjczyków.
Chyba mało, który ekspert stawiał na to, że to właśnie z „Helwetami” przyjdzie się zmierzyć gospodarzom w finale tegorocznej imprezy. Nasi południowi sąsiedzi w ćwierćfinale rozprawili się z Amerykanami 1:0. Wydaje się, że to właśnie ten mecz już z posiłkami w postaci Davida Pastrňáka, Pavla Zachy, czy Martina Nečasa scementował tę grupę i skazał ich na końcowy sukces.
Po wygranej z USA, przyszedł czas na Szwedów, na których jeszcze nikt na tym czempionacie nie znalazł sposobu. Reprezentanci „Trzech Koron” przeszli spacerkiem przez fazę grupową. Pierwsze problemy pojawiły się w ćwierćfinale w derbowym pojedynku z Finami. Jednak i z tą przeszkodą Szwedzi sobie poradzili. Dopiero w półfinale Skandynawowie trafili na rozpędzony pociąg Czechów, którego już w tym momencie nie dało się zatrzymać. Gospodarze rozprawili się ze Szwedami 7:3, tym samym aplikując rywalom tylko dwie bramki mniej, niż Ci stracili w siedmiu meczach. O mocy reprezentacji „Trzech Koron” niech świadczy, że dzień później pokonali Kanadyjczyków w meczu o brąz.
Finał marzeń w praskiej Arenie
Nie mogli sobie hokeiści dowodzeni przez Radima Rulíka wymarzyć lepszych okoliczności finałowej batalii. Rywal z Europy, jak najbardziej w zasięgu Czechów - ekipa Szwajcarii. W grupie to Helweci zwyciężyli w rzutach karnych, więc doszła jeszcze żądza rewanżu. Nie bez powodu podkreślam tu, oponentem Czechów był rywal z Europy, nie od dziś wiadomo, że ekipa Kanady jest swoistym kompleksem czeskiej kadry i bardzo ciężko im się gra przeciwko północno amerykańskiemu stylowi gry.
Rzeczywiście wszystkie elementy złożyły się w całość i Czesi zatrzymali również ten szwajcarski zegarek, który na tych mistrzostwach był istną maszyną do wygrywania spotkań. Symboliki temu zwycięstwu dodaje fakt, że zwycięską, a zarazem swoją jedyną bramkę zdobył nie kto inny, jak David Pastrňák - najlepszy obecnie czeski hokeista.
Jeszcze większy zastrzyk optymizmu
Celebracje złotego medalu w Pradze pokazują, jak olbrzymią popularnością cieszy się wciąż hokej na lodzie w Czechach i jak bardzo kibice spragnieni byli sukcesów. Cała ta koniunktura będzie napędzać się dalej i jestem pewny, że czeski hokej odżyje jeszcze mocniej i będziemy świadkami kolejnych sukcesów reprezentantów Czech.
Wszystkie te pozytywne zwiastuny o których pisałem we wcześniejszym artykule, teraz zwieńczone są pięknym ukoronowaniem nowych Mistrzów Świata, z którymi każda hokejowa siła świata musi poważnie się liczyć. Każdy sukces rozbudza apetyty i teraz z pewnością z nadziejami będą patrzeć w Czechach na najbliższe mistrzostwa świata, lub olimpiadę.
Wszystkie sukcesy młodzieżowych kadr z dodatkiem złota seniorów na pewno wzbudzą ponowne zainteresowanie skautów NHL kierunkiem czeskim. Wydaje się, że czeski hokej jest gotowy, by wrócić na stałe do ścisłej TOP4 światowego hokeja i w naszym odczuciu tak też się wydarzy.
Czytaj także: