Tylko na pierwszą tercję wystarczyło dziś umiejętności drużynie GKS Katowice. Tyszanie grali przeciętnie, momentami wręcz słabo ale wystarczyło to do zwycięstwaKatowice rozpoczęły mecz ze sporym animuszem. To oni przejęli inicjatywę w pierwszych minutach i już tradycyjnie na własnym lodowisku jako pierwsi zdobyli gola. Podczas gry w przewadze strzał Pohla obronił Sobecki ale do krążka jako pierwszy dopadł Elżbeciak i wbił go do pustej bramki. Zespół tyski grał niemrawo ale za to bardzo skutecznie, zwłaszcza w liczebnej przewadze. Dwa wykluczenia graczy katowickich natychmiast zamienili na bramki. Najpierw znakomitym strzałem popisał się najlepszy w tyskim zespole Śmiełowski. Krążek odbił się od poprzeczki i wpadł do bramki. Na 1:2 podwyższył Sarnik.
Gospodarze walczyli ambitnie ale w ataku zupełnie nic im nie wychodziło. Za to Tychy trafiały wszystko co mogły. W kolejnej akcji nie pomylił się Frączek i "z niczego" zrobiło się 1:3. Kolejny zryw Katowic przyniósł im kontaktowego gola. W potwornym zamieszaniu pod bramką Sobeckiego krążek do bramki wepchnął Elżbieciak udowadniając że natura nie poskąpiła mu strzeleckiego "nosa". W tym okresie właściwie trudno było stwierdzić; która z drużyn ma aspiracje medalowe a która broni się przed degradacją. Decydujący moment meczu miał miejsce na 5 sekund przed końcem pierwszej odsłony. Grający w przewadze gospodarze tak nieporadnie wyprowadzali krążek że trafił on do Sarnika. Ten podał do Słabonia który na raty pokonał Batkiewicza. Gol "do szatni" podczas przewagi podłamał katowiczan. Dalej grali ambitnie ale wyraźnie stracili wiarę w zwycięstwo (poza Milanem Furo rzecz jasna który energią wkładaną w grę mógłby napędzać; elektrownię). Goście nie mieli specjalnie ochoty się wysilać; więc mecz stał się nieciekawy, momentami wręcz przeraźliwie nudny. Gospodarze mimo chęci razili nieporadnością a gra Tychów nijak się miała do ich aspiracji w tym sezonie. W końcu po raz kolejny pokazał się Śmiełowski strzelając pięknie z niebieskiej linii.
W trzeciej tercji trener Kulawik zaczął wpuszczać; na lód najmłodszych zawodników. Pohrebny czy Marznica zrobić; krzywdy gościom nie byli w stanie ale to można zrozumieć;. Tego jednak że Tychy nie potrafiły w takiej sytuacji strzelić; gola wytłumaczyć; już nie sposób. W końcu na 2 minuty przed końcem strzał Gwiżdża odbił się rykoszetem od obrońcy i wpadł przy słupku obok bezradnego Batkiewicza. Tychy wywiozły więc "planowe" punkty z Katowic ale swoją formą zwyczajnie nie zachwycają. Zkolei gospodarze powoli chyba zaczynają myśleć; o play-offach bo swojego miejsca w tabeli nie są już w stanie zmienić;. Najlepszymi zawodnikami swoich drużyn wybrano Śmiełowskiego i Furo.
GKS Katowice - GKS Tychy 2:6 (2:4,0:1,0:1)
Bramki: Elżbieciak (6, 17.)- Śmiełowski (10, 34.), Sarnik (12.), Frączek (14.), Słaboń (20.), Gwiżdż (58.)
Gash
Czytaj także: