Donát Szita o grze w JKH. "Wiele rzeczy było dość oldskulowych"
Tylko miesiąc w JKH GKS Jastrzębie występował węgierski napastnik Donát Szita, który podczas okresu testowego nie przekonał sztabu szkoleniowego do pozostania dłużej. Jak ocenił ten krótki pobyt w PHL?
Węgierski napastnik w ekipie brązowych medalistów rozegrał 8 meczów w których zanotował 2 punkty za bramkę i asystę.
– Nie mogę i nie chcę powiedzieć, niczego złego o pobycie w Jastrzębiu-Zdroju. To prawda, że nie była to opcja przyjazna dla zawodnika, ale pod względem finansowym byli uczciwi, a ja nie miałem wtedy innych propozycji – wyjaśnił 24-letni napastnik, na łamach zaprzyjaźnionego z nami portalu jegkorongblog.hu.
– JKH to dobry zespół, występujący w niezłej lidze i choć wiele rzeczy jest tam dość „oldskulowych”, to pomyślałem sobie, że nawet jak nie wyjdzie, to zostanę na miesiąc, pogram i nie zostanę bez pieniędzy. Ostatecznie nie zostałem w klubie, czego bardzo nie żałuję. Najważniejsze, że próbowałem, a to zdecydowanie lepsze niż siedzenie w domu – dodał Szita.
Wiemy już, że w węgierski napastnik dokończy sezon w swojej ojczyźnie i będzie reprezentował barwy Budapeszt Jégkorong Akadémia Hockey Club. To lider węgiersko-rumuńskiej Erste Ligi. W tym zespole występują znani z polskich tafli: Jesperi Viikilä, Eetu Elo czy Kirils Galoha.
Co ciekawie obie strony rozmawiały już ze sobą przed wyjazdem do Vorarlbergu oraz grą w Polskiej Hokej Lidze. Finalnie podpisał kontrakt z ekipą ze stolicy Węgier.
– Jeszcze przed szansą w Polsce, zaczęliśmy poważniej rozmawiać, ale wtedy w klubie pojawił się czynnik, który nie ułatwiłby mi podpisania kontraktu. Potem, zanim wyjechałem do Polski, Péter Jászai i ja zgodziliśmy się, że jeśli nie będę mógł tam zostać, powinniśmy porozmawiać ponownie. W końcu przeszkody zostały usunięte również po stronie klubu, więc dzięki Bogu udało nam się dojść do porozumienia – wyjaśnił Donát Szita
Komentarze