Dzień urlopu
43-letni Marek Cholewa, pięciokrotny mistrz Polski (3 razy z Zagłębiem i 2 razy z Dworami Unią), po roku nieobecności powrócił na lodowisko. W niedziele w meczu Stoczniowiec - Zagłębie w Gdańsku rozegrał 758.spotkanie w ekstralidze.
- Reinkarnacja się udała i pacjent nadal żyje, śmieje się na powitanie jeden z najlepszych obrońców w historii naszego hokeja.-Gdyby nie prośby mojego serdecznego kumpla, a dzisiaj trenera, Krzyśka Podsiadły, to w życiu nie zgodziłbym się na ten powrót. Żyję już zupełnie z czegoś innego i na pewno nie robię tego dla pieniędzy. Jest szansa utrzymania się w ekstralidze i to mnie najbardziej rajcuje.
Zagłębie do play offu podeszło niezwykle profesjonalnie i na mecz do Gdańska pojechało dzień wcześniej. Ten manewr przyniósł powodzenie-zwycięstwo 6:4 na lodowisku rywala ma swoją wymowę i stawia sosnowiczan w uprzywilejowanej sytuacji.
- Nie możemy tego „spaprać”. U siebie musimy i chcemy wygrać-dodaje Cholewa.-Wtedy będziemy mieli komfortową sytuacje, prowadzenie 2:0 i będziemy mocniejsi psychicznie. Jednak nie wyprzedzajmy faktów, bo w pierwszym spotkaniu mieliśmy cholerne szczęście.
Prowadziliśmy 4:1 i zrobiło się gorąco, bo rywale strzelili dwa gole. Potem potoczyła się prawdziwa hokejowa wojna, ale skończyła się ona szczęśliwie. Trener gdańszczan nie wytrzymał i posadził na ławie młokosów, grając w ostatniej tercji już tylko doświadczonymi zawodnikami.
Cholewa zawsze należał do obrońców potrafiących nie tylko bronić dostępu do bramki, ale również konstruować akcje i mocno strzelić na bramkę.
-Zdrowia to ja już nie mam i widać zaległości treningowe, ale od czego mam głowę-śmieje się obrońca.- Występowałem w parze z Kamilem Duszkiem i chyba nieźle nam to wyszło. Ja grałem „rutyną”, „Dusio” troszkę pogonił i razem się uzupełnialiśmy. Zgodziłem się na rolę ósmego obrońcy, ale po zakończeniu play offu chowam łyżwy do szafy i nie mam zamiaru wracać na lodowisko jako zawodnik. Przyrzekam, że rozdział pod tytułem czynny sportowiec zamknę za miesiąc.
Marek Cholewa, na co dzień pracownik sosnowieckiego MOSiR, nad ranem wraz z zespołem powrócił do Sosnowca i wziął dzień urlopu z pracy.- Starszy pan musiał się trochę wyspać i odpocząć, ale od wtorku do pracy, a wieczorem trening - mówi na zakończenie z uśmiechem sosnowiecki obrońca.
Włodzimierz Sowiński - Sport
Komentarze