W tyskiej bramce stał Michał Elżbieciak. To z nim między słupkami GKS Tychy wygrał w Nitrze z Cracovią 4:2. Już w poprzednim sparingu krakowianie na swoim lodzie nie potrafili sobie poradzić z drugim bramkarzem tyszan. Wtedy zwycięstwo tyszan 2:0 niektórzy kibice "pasów" próbowali tłumaczyć dopiero co rozpoczętym nastawianiem celowników przez krakowian. Prawda jest jednak taka, że to "Ela" robi coraz większe postępy.
- Elżbieciak kolejny raz zagrał dobry mecz i potwierdza, że w sezonie też będziemy mogli na niego liczyć - mówi Wojciech Matczak.- Zadowolony jestem jednak także z postawy całej drużyny. Na początku było co prawda trochę nerwowo. W 9 minucie za Justką zaczął jeździć Galant i koniecznie chciał z naszym zawodnikiem zmierzyć swoje siły. Nasz zawodnik jednak zgodnie z moimi poleceniami nie rwał się do bójki i skorzystaliśmy na tym, bo sędzia Galanta odesłał do szatni, a nam dwał karę 2+2.
Decydująca dla losów spotkania była 13 minuta. Adrian Parzyszek strzelił gola, a w dodatku za zranienie Artura Ślusarczyka Kozendra odesłany został do szatni.
- W tej pięciominutowej przewadze najpierw Andrzej Gretka po akcji Krzaka z Bagińskim strzelił drugą bramkę dla nas, a potem Sławek Krzak po zagraniu Gretki i Kasperczyka wpakował krążek do siatki krakowian i prowadząc 3:0 mogliśmy spokojunie kontrolować przebieg gry - dodaje Wojciech Matczak. - Co prawda w ostatniej minucie pierwszej tercji Leszek Laszkiewicz w przewadze strzelił pierwszego gola dla Cracovii, ale odpowiedzieliśmy bramką Artura Ślusarczyka w 30 minucie, kiedy to akpitalna akcja całego pierwszego ataku rozklepała obronę rywali. Znowu prowadziliśmy trzema bramkami (4:1), a krakowianie swojego drugiego gola strzelili dopiero w 57 minucie, w przewadze, kiedyjuż na odwrócenie losów spotkania była za późno.
Krakowianie jeszcze przed meczem stracili Marcińczaka. Kontuzja odniesiona w meczu z Rosjanami w czwartek okazała się zby bolesna, żeby obrońca mógł zagrać.GKS natomiast zaczął grę na cztery pary obrońców, bo wrócił do gry Majkowski, ale pech dopadł w II tercji Krzysztofa Śmiełowskiego.
- Baliśmy się,że to złamanie palca, ale okazuje się,że skończyło się na wybiciu - wyjaśnia Wojciech Matczak. -Od drugiej tercji graliśmy więc po zejściu "Śmiałego" na trzy pary obrońców, bo Cychowski dostał wolne. Ustawienie wyjściowe było więc następujące: Elżbieciak; Gwiżdż - Gonera, Bagiński - Parzyszek - Ślusarczyk, Majkowski - Gretka, Bober - Justka - Krzak, Śmiełowski - Kuc, Woźnica - Kasperczyk - Gawlina, Cychowski - Kramny, Sinka - Belica - Kotlarzik.
Cracovia grała w składzie: Radziszewski; Csorich - B. Piotrowski, Sarnik - Słaboń - Laszkiewicz;Dulęba - P. Urban, Horny - Voznik - Potoczny; Galant - Cahbior, Pasiut - Śliwa - M. Piotrowski, Gąska - Kozendra, Twardy - Cieślak - S. Urban.
W karach: GKS Tychy 24 minuty, Cracovia - 16 minut plus dwie kary meczu.
Czytaj także: