Za nami półmetek sezonu zasadniczego w Tipsport Extralidze, a obrońcy mistrzowskiego tytułu spisują się fatalnie. HC Oceláři Trzyniec zajmują trzecie od końca miejsce w tabeli. Kibice nie są zachwyceni, choć nikt, kto zna tamtejsze realia, nie jest skłonny do rozdzierania szat. Przynajmniej na razie.
U tych, którzy nie śledzą na co dzień rywalizacji w Tipsport Extralidze, incydentalny rzut oka na aktualną tabelę może wywołać spore zdumienie. W czołówce próżno bowiem szukać nazwy zespołu, który zdominował rozgrywki w ostatnich latach. Mowa o HC Oceláři, czyli ekipie, która w kwietniu tego roku piąty raz z rzędu wywalczyła mistrzostwo Czech. "Stalownicy" wygrywali ligę w 2019 roku, a także w latach 21-24, bo pamiętajmy, że sezon 19/20 nie został dokończony z powodu pandemii i triumfatora nie wyłoniono. Oceláři wyrównali kilka miesięcy temu rekordowe osiągnięcie klubu z Vsetina, który w drugiej połowie lat 90. poprzedniego stulecia pięć razy z rzędu sięgnął po złoto.
HC Oceláři Trzyniec mają zatem szansę przejść do historii, czyli ustanowić nowy rekord i wygrać ligę szósty raz z kolei. Sęk jednak w tym, że zespół prowadzony przez Zdenka Motáka spisuje się w bieżących rozgrywkach wręcz fatalnie. Na półmetku fazy zasadniczej Oceláři zajmują dopiero 12. miejsce w tabeli, czyli trzecie od końca! 9 zwycięstw (w tym 3 w dodatkowym czasie) i 18 porażek (6 po dogrywkach lub karnych), to bilans wręcz przygnębiający.
Na parkingu pod WERK Areną przy okazji meczów Oceláři nietrudno natknąć się na samochody z polskimi numerami rejestracyjnymi. Swego czasu przy popularnej "wiślance", czyli drodze nr 81 z Katowic do Skoczowa, nieopodal drugiego z wymienionych miast, stał baner w naszym języku, który zawierał podziękowania od trzynieckiego klubu dla polskich kibiców za wsparcie. Po polsku w Trzyńcu dogadać się można zresztą bez trudu, bo przecież jest to miasto z jednym z największych odsetków ludzi polskiego pochodzenia w całych Czechach, a nasza mniejszość stanowi ok. 15 procent mieszkańców 34-tysięcznego miasta. Polscy miłośnicy hokeja – po obu stronach Olzy – kibicują tej drużynie i są niewątpliwie zmartwieni postawą zespołu.
Od początku sezonu HC Oceláři Trzyniec gra słabo. W pierwszych pięciu meczach ligowych zanotował cztery porażki. Później nie było lepiej. Pomiędzy końcówką października, a listopada – w meczach Tipsport Extraligi, a także Ligi Mistrzów – zespół wygrał tylko raz na dziewięć spotkań. Przez moment wydawało się, że to właśnie na arenie międzynarodowej hokeiści trenera Motáka odbiją sobie krajowe niepowodzenia, ale z CHL trzyniecka ekipa pożegnała się na etapie 1/8 finału. W bratobójczej konfrontacji uległa Sparcie Praga. Promyczkiem nadziei były następnie trzy ligowe zwycięstwa z rzędu, taka sytuacja wydarzyła się z udziałem Oceláři jedyny raz w sezonie, ale później – tuż przed reprezentacyjną przerwą – drużyna doznała dwóch kolejnych porażek.
Łukasz Bielski, dziennikarz portalu beskidzka24.pl, a także Głosu Ziemi Cieszyńskiej, który od wielu lat z uwagą śledzi poczynania Oceláři, a prywatnie jest kibicem tego zespołu i miłośnikiem hokeja, nie ukrywa zaskoczenia z powodu formy, jaką trzyniecka ekipa obecnie prezentuje.
– Chyba nikt nie spodziewał się, że ten sezon będzie wyglądał tak słabo. Patrząc na kadrę, to przed sezonem odpadł tylko jeden kluczowy zawodnik, Daniel Voženílek, który poszedł do Szwajcarii. Pozostali ważni gracze zostali, a niedawno wrócił Ondřej Kovařčík. Generalnie wszystko to jest niezrozumiałe. Być może były problemy wewnątrz zespołu, o których ciężko mówić, jeśli nie jest się w środku. Ale chodzą słuchy o jakimś konflikcie. Podobno na jednym z treningów doszło nawet do rękoczynów. Asystent Zdenka Motáka, Marek Malik, który niedawno zrezygnował z posady, pobił się z Tomášem Kundrátkiem, choć nie są to potwierdzone informacje. Klub o tym nie mówi z wiadomych względów – zaznaczył Łukasz Bielski.
Co ciekawe w poniedziałek, 16 grudnia, pojawiła się informacja, że Marek Malik... wraca do Oceláři. Nie będzie jednak pracował z pierwszym zespołem, ale z młodzieżą, którą w przeszłości trenował. O tym, że coś było na rzeczy pomiędzy Malikiem, a Kundrátkiem, niech świadczy zachowanie kibiców "Stalowników", którzy podczas spotkań kierowali względem asystenta trenera swoje „uwagi”. „Malik ven!” – takiego okrzyku, znanego z wielu sportowych aren, tłumaczyć nie trzeba.
Konflikt, konfliktem, ale trudno tylko w tym upatrywać przyczyn znacznie słabszej postawy HC Oceláři Trzyniec. Zdeněk Moták kilka razy w kwestii kryzysu się w tym sezonie wypowiadał i ogólnie rzecz ujmując brał odpowiedzialność na siebie. Obiecywał i nadal obiecuje poprawę. Wspominał również, choć nie chciał się tłumaczyć, o kontuzjach, które trapią HC Oceláři Trzyniec.
– Na początku sezonu Oceláři nie mieli do dyspozycji filara obrony, czyli Jakuba Jeřábka, który znów ma problemy zdrowotne. Nie grał również Martin Růžička, który nawet jeśli nie jest w dobrej formie, to robi za lidera i ciągnie drużynę. Niedawno wrócił i zespół zaczął grać lepiej. Tu nawet nie chodzi o umiejętności czy liczby tego zawodnika, bo ma już swoje lata, ale o mentalność całej grupy. Růžička w boksie żyje, motywuje kolegów, pokrzykuje na nich. Wprawdzie nie jest kapitanem, ale liderem z prawdziwego zdarzenia. Czescy dziennikarze żartują, że swoją postawą... przymierza się do przejęcia drużyny. Czy są takie plany, że będzie w przyszłości trenerem Trzyńca? Nie wiem, ale jest to prawdopodobny scenariusz. Jego powrót do gry już wpłynął, a jestem przekonany, że jeszcze bardziej wpłynie na zespół. Oczywiście pozytywnie. Takiego motywatora brakowało – podkreśla dziennikarz stale śledzący poczynania trzynieckiego zespołu.
Od początku sezonu wśród wypowiedzi zawodników Oceláři bardzo często przewijały się słowa o tym, że nie tworzą oni zespołu. Wspominał o tym chociażby David Cienciala.
– Właśnie Martin Růžička powinien spowodować, że oni znów będą walczyć jeden za drugiego. To jest główna siła Trzyńca. Zawsze ich największym atutem jest gra zespołowa i trochę... toporny hokej. Ale to właśnie taki styl dał im pięć tytułów mistrza Czech – przypomina Łukasz Bielski.
Kibice w Trzyńcu są zaskoczeni i niezbyt zadowoleni z tego, na którym miejscu w tabeli. Nikt jednak nad Olzą szat nie rozdziera. Nie ma mowy np. o zmianie na stanowisku trenera, a do sytuacji wszyscy starają się podchodzić z dystansem, choć oczekiwania są – jak zawsze – bardzo duże.
– Oczekiwania, co jest zrozumiałe, w ostatnich latach poszybowały do góry. Nie może być inaczej, jeśli wygrywa się pięć mistrzostw z rzędu. Kibice są trochę nerwowi, bo chcą dobrego hokeja, a – nie licząc pojedynczych meczów – takiego nie oglądają. Z drugiej jednak strony ludzie w Trzyńcu śmieją się, że sezon zasadniczy, to są 52 spotkania towarzyskie, a potem zobaczymy. Istnieje takie przekonanie, że przy dobrej formie, ogromnemu doświadczeniu i waleczności, zespół jest w stanie z 10, 11 czy nawet z 12 miejsca wejść do fazy play off i wygrać ligę. Zresztą w 2023 roku sięgnęli po złoto z szóstego miejsca, choć wszyscy mówili wtedy, że nie ma szans. Wiadomo, że wyniki nie są teraz dobre, ale nie należy Oceláři skreślać. Zresztą oni sami siebie nie skreślają. Powtarzają cały czas, że muszą się odbudować małymi kroczkami. Mówimy o kryzysie w Trzyńcu, ale przecież sezon zasadniczy jest dopiero na półmetku – mówi dobrze zorientowany dziennikarz.
W Tipsport Extralidze, podobnie, jak w THL, kończy się przerwa reprezentacyjna. 20 grudnia HC Oceláři Trzyniec zmierzy się na wyjeździe ze Spartą Praga, dwa dni później zagrają u siebie z Motorem Czeskie Budziejowice, w drugi dzień świąt czeka ich wyjazd do Komety Brno, a 28 grudnia domowe derby z Vitkovicami. Rok zakończą 30 grudnia wyjazdowym starciem z Mladą Boleslav.
– Jeśli w okresie świąteczno-noworocznym Trzyniec dobrze zapunktuje, to jest szansa, że podejdzie w tabeli bliżej środka. Drużyna trenera Motáka potrzebuje trafić serię 6-7 zwycięstw, zrobić w tym czasie ok. 20 punktów i sytuacja znacznie się zmieni. Jako kibic mam nadzieję, że Oceláři wrócą do dobrego grania. A najlepiej, gdyby do najlepszego grania wrócili na przełomie lutego i marca, bo to wtedy zaczyna się walka o mistrzostwo Czech – zaznacza Łukasz Bielski.
Istotnie "Stalownicy" w ostatnich latach rozpieścili kibiców. Trudno nie stawiać w ten sposób sprawy, bo wystarczy spojrzeć na bilans HC Oceláři Trzyniec w fazie play off, począwszy od sezonu 18/19. 16 wygranych rywalizacji i ani jednej porażki. W tym okresie trzyniecki zespół rozegrał równo 100 meczów. Wygrał 63 spotkania i doznał 27 porażek. To świetny bilans, jak na fazę play off. W ubiegłym sezonie, w finale, Oceláři odwrócili losy konfrontacji z Pardubicami z 2:3, a jeszcze bardziej spektakularnego powrotu dokonali w półfinale, bo przecież przegrywali ze Spartą 0:3. Decydującego gola w czwartej dogrywce siódmego spotkania – w obecności niemal 17 tysięcy kibiców w praskiej O2 Arenie – Miloš Roman strzelił w 122. minucie meczu. Sympatycy ekipy znad Olzy doskonale zatem zdają sobie sprawę z tego, że ich ulubieńców stać na wielkie rzeczy. Tym bardziej stać ich na to, by obecny kryzys zażegnać.
Czytaj także: