Nastawieni na walkę i ciężką pracę

Hokeiści TAURON Re-Plast Unii Oświęcim wykorzystali atut własnej tafli i dwukrotnie pokonali na niej GKS Tychy, pozbywając się tym samym “tyskiego piętna”. Teraz przed zespołem z zachodniej Małopolski dwa piekielnie trudne mecze w delegacji.
Niewielu ekspertów spodziewało się, że po dwóch meczach półfinałowej “Świętej Wojny” będzie 2:0 dla biało-niebieskich. Faworyta tej rywalizacji upatrywali w ekipie z “piwnego miasta”, która w sezonie zasadniczym miała patent na Unię. Wygrała z nią bowiem cztery z pięciu ligowych spotkań oraz wyrwała oświęcimianom Puchar Polski. Dość powiedzieć, że podopieczni Nika Zupančiča przegrali z trójkolorowymi wszystkie mecze we własnej hali!
– Nie można przywiązywać uwagi do wyników z sezonu zasadniczego. Faza play-off to całkiem coś innego. To moment sezonu, w którym walczysz na całego i to niezależnie od tego czy coś cię boli i czy nie – zaznaczył Teddy Da Costa.
Trzeba przyznać, że biało-niebiescy zaprezentowali kawałek niezłego hokeja. Widać było, że odrobili pracę domową, bo ich defensywa była niezwykle szczelna i nie dopuszczała tyszan do groźnych kontrataków. Udało im się też wyłączyć tyskich liderów, a najlepiej świadczy o tym fakt, iż Jean Dupuy czy Alexandre Boivin nie punktowali w żadnym z dwóch meczów. Ze swoich obowiązków dobrze wywiązywał się też Kevin Lindskoug.
W sobotę wicemistrzowie Polski wygrali 2:0, a w niedzielę 4:2. Drugi mecz był jednak dużo bardziej nerwowy, a sędziowie praktycznie przez cały czas znajdowali się pod ogromną presją.
Dwie nieuznane bramki
W Oświęcimiu wciąż sporo mówi się o dwóch golach, które nie zostały zaliczone przez arbitrów. Pod koniec pierwszej odsłony Patryk Kasprzyk i Bartosz Kaczmarek - po konsultacjach i jak najbardziej słusznie - anulowali trafienie Teddy’ego Da Costy. Dopatrzyli się tego, że Da Costa przed oddaniem strzału wytrącił kij z rąk Alexandra Younana i został za to odesłany na ławkę kar.
– Tak gra się na całym świecie. Wygrałem walkę o pozycję, a później trafiłem do siatki. Szkoda tego gola, bo był on naprawdę ładny – tak 37-letni napastnik odniósł się do całej sytuacji.
Z kolei pod koniec drugiej odsłony wicemistrzowie Polski znów umieścili gumę w bramce, tym razem po akcji Krystiana Dziubińskiego i Pawła Padakina. Jednak sędziowie - podpierając się analizą wideo - nie zaliczyli tego gola. Uznali, że “Dziubek” wykonał celowy ruch ręką, a konkretnie barkiem. Tuż po meczu kapitan ekipy z Chemików 4 podkreślał, że postanowił się osłonić, by krążek nie trafił go w twarz.
– Zadziałałem instynktownie. Krążek trafił w mój bark, a potem sam nie wiedziałem gdzie on jest, dlatego wykonałem obrót wokół własnej osi. Z tego, co mówili mi koledzy, guma jeszcze odbiła się od golkipera rywali i dopiero potem wpadła do bramki. Nie rozumiem więc czemu ten gol miałby być nieuznany – zaznaczył jeden z liderów biało-niebieskich.
– Federacja musi sprecyzować przepisy w tej kwestii. Widziałem, że w drugim meczu w Krakowie, uderzony przez Alana Łyszczarczyka krążek odbił się od ręki Damiana Kapicy i wpadł do bramki. To był czysty gol, bez żadnych kontrowersji. Tymczasem sędziowie tłumaczyli mi, że jeśli jest kontakt krążka z ręką, a potem z bramkarzem, to gol i tak nie może być uznany. Zrozumiałbym, że gdybym skierował tę gumę do bramki jak Diego Maradona, ale tu miał miejsce przypadkowy kontakt z moim barkiem. Chyba każdy widział, że ja się tylko odwracałem, a bramkarz miał okazję to złapać – dodał.
Przetrwać napór
Tymczasem dziś i jutro czeka trudna przeprawa. Tyszanie zrobią wszystko, by na własnym lodzie odrobić straty. Można spodziewać się, że od samego początku ruszą odważnie do przodu i będą chcieli narzucić biało-niebieskim swój styl gry. Dlatego niezwykle ważna będzie cierpliwość i konsekwencja.
Wciąż nie wiadomo, czy w składzie Unii na trzeci i czwarty mecz półfinału znajdzie się Andrij Denyskin. Rosły Ukrainiec dochodzi do siebie po chorobie, ale przy jego występie należy postawić solidny znak zapytania.
Warto jednak zwrócić uwagę, że w pierwszych dwóch spotkaniach udanie zastąpił go Adrian Prusak, który - podobnie jak podczas meczów Pucharu Kontynentalnego w Nitrze - został ustawiony przez trenerów w czwartej formacji u boku Dariusza Wanata i Tommiego Laakso. Ten tercet zrobił na lodzie wiele dobrego, twardo walczył w destrukcji i wyprowadzał groźne kontry.
Z jakim planem do piwnego miasta udają się wicemistrzowie Polski? Przede wszystkim starają się tonować hurraoptymistyczne nastroje kibiców, zdając sobie sprawę z tego, że każdy mecz fazy play-off to osobna historia.
– Każdy mecz chcemy wygrać, ale zobaczymy, jak to wszystko się ułoży – podkreślił Teddy Da Costa, doświadczony napastnik TAURON Re-Plast Unii Oświęcim, a następnie dodał: – Musimy walczyć i grać konsekwentnie.
Komentarze
Lista komentarzy
Domin55
Dziś grać,walczyć i zapierd....abyśmy po dzisiejszym meczu nie obudzili się z ręką w nocniku
LukaszOsw
Dziś będzie bardzo ciężko, ale jesteście w stanie wygrać. Do boju Biało-Niebiescy
Spezza19
Czy uda się powtórzyć wyczyn z 2015 roku? Wtedy po dwóch meczach w Sanoku przegrywaliśmy 0-2 by wygrać serię 4-2.
Andrzejek111
Ważniejszy dla Unii od Denyskina jest Nilsson. Pomógł nam przy dwóch brameczkach. Boję się że się Sidor na nim pozna i odeśle go na trybuny.
KrisssK
Andrzejku dziecko, nie bądź znowu taki zabawny bo jeszcze możesz płakać na koniec serii...
I jestem przekonany, że właśnie tak będzie.
hubal
nasi sami wiedzą co mają zrobić a lód pokaże czy potrafią