NHL: Islanders uratowali sezon w 93. minucie (WIDEO)

New York Islanders wciąż mają szansę na zdobycie Pucharu Stanleya. "Wyspiarze" w dramatycznych okolicznościach wygrali mecz numer 5 finału konferencji wschodniej z Tampa Bay Lightning.
Islanders tej nocy, a właściwie już nad ranem polskiego czasu pokonali drużynę z Tampy 2:1 po dwóch dogrywkach. Decydującego gola w 93. minucie spotkania strzelił Jordan Eberle. Akcja zaczęła się od błędu obrońcy "Błyskawicy" Kevina Shattenkirka, który próbując oddać strzał źle trafił w krążek. Kapitan drużyny z Nowego Jorku Anders Lee minął Shattenkirka, wyprowadził kontrę i dograł do Eberle'ego, który pokonał Andrieja Wasilewskiego, zmniejszając straty swojego zespołu w całej serii. Teraz Islanders przegrywają już tylko 2-3.
Wcześniej prowadzenie dał im w 16. minucie podczas gry w przewadze Ryan Pulock, a wyrównał w drugiej tercji Victor Hedman. Zwycięski zespół, mimo że mecz trwał dokładnie 92 i pół minuty, oddał zaledwie 24 celne strzały na bramkę. Lightning strzelali 37 razy, ale poza uderzeniem Hedmana wszystkie pozostałe zatrzymał Siemion Warłamow.
Mecz mógł się potoczyć inaczej, gdyby w 31. minucie sędziowie uznali gola na 2:1 drużynie z Tampy. Do siatki trafił wtedy Carter Verhaeghe, ale ławka "Isles" zgłosiła "challenge", w wyniku którego powtórka wideo pokazała, że wcześniej Cédric Paquette "spalił" akcję wjeżdżając do tercji ataku. Z pewnością losy spotkania byłyby inne również gdyby podopieczni Jona Coopera wykorzystali czterominutową przewagę po karze dla Anthony'ego Beauviliera za zranienie rywala wysoko uniesionym kijem. Grali w liczebniejszym składzie przez ostatnich 90 sekund trzeciej tercji, a następnie przez pierwsze 2 i pół minuty dogrywki, ale nie udało im się strzelić gola, który dałby awans do finału Pucharu Stanleya. Nie wykorzystali wczoraj żadnej z 3 gier w przewadze.
Za to Islanders grając z przewagą jednego gracza strzelili gola po raz pierwszy od meczu numer 1 tej serii. W międzyczasie zmarnowali 13 takich okazji.
Drużynie Lightning nie pomógł wczoraj brak jej prawdopodobnie najlepszego w tych play-offach zawodnika, Braydena Pointa, który cały czas zmaga się z urazem. Point opuścił drużynę w trakcie meczu numer 2, nie zagrał w spotkaniu numer 3, wrócił na czwarty mecz i został jednym z jego bohaterów, ale nie grał w nim przez część trzeciej tercji. Wczoraj znów nie był zdolny do gry, a Cooper po meczu powiedział, że nie wiadomo czy będzie mógł wystąpić w szóstym spotkaniu. "Bolts" przegrali oba mecze rozegrane bez Pointa w tej serii.
Co ciekawe, we wczorajszym meczu obie drużyny ustanowiły rekord, bo statystycy zapisali im łącznie aż 145 ataków ciałem. Od kiedy w 2005 roku NHL zaczęła liczyć te statystyki, spotkania z tak dużą liczbą fizycznych wejść jeszcze nie było. Oba zespoły pobiły pod tym względem swoje klubowe rekordy, które wcześniej ustanowiły także w tych play-offach. Gracze Islanders wchodzili w rywali ciałem 75 razy, w tym aż 10-krotnie Cal Clutterbuck, a Lightning 70 razy. Ich poprzedni najlepszy wynik wynosił 63 i był zanotowany 4 dni wcześniej w trzecim spotkaniu tej serii.
Mimo wczorajszego zwycięstwa drużyna Barry'ego Trotza wciąż przed czwartkowym meczem numer 6 jest w gorszej sytuacji od rywali. W historii NHL na poziomie półfinału tylko 19,3 % drużyn przegrywających w serii 2-3 zdołało awansować do finału Pucharu Stanleya. To jednak i tak znaczna poprawa w porównaniu z szansami przy wyniku 1-3, bo w takich okolicznościach awansował tylko jeden zespół, co daje zaledwie 1,4 % wszystkich próbujących.
Tampa Bay Lightning - New York Islanders 1:2 (0:1, 1:0, 0:0, 0:0, 0:1)
0:1 Pulock - Leddy - Barzal 15:41 (w przewadze)
1:1 Hedman - Coleman - Schenn 24:00
1:2 Eberle - Lee 92:30
Strzały: 37-24.
Minuty kar: 6-6.
Stan serii: 3-2. Szósty mecz w nocy z czwartku na piątek.
Komentarze