NHL: "Pingwiny" wygrały mimo kontuzji bramkarza (WIDEO)

Nawet kontuzja bramkarza nie przeszkodziła drużynie Pittsburgh Penguins w odniesieniu kolejnego zwycięstwa. "Pingwiny" drugi raz w ciągu trzech dni pokonały tego samego rywala i udanie zakończyły znakomity dla siebie marzec.
W obecności 2 800 widzów w hali PPG Paints Arena w Pittsburghu podopieczni Mike'a Sullivana wygrali 2:1 z New York Islanders, których w sobotę pokonali 6:3. Jared McCann strzelił gola zwycięskiego w 18. minucie, gdy obie drużyny grały 4 na 4 w polu, a wcześniej w przewadze trafił Anthony Angello. Przy obu golach asystowali obrońcy występujący w drugim składzie wychodzącym na przewagi w ekipie z Pittsburgha Mike Matheson i John Marino. Dla Islanders honorową bramkę zdobył w drugiej tercji Matt Martin. Potężny skrzydłowy pokonał Caseya DeSmitha, który od początku drugiej odsłony zastąpił w bramce gospodarzy kontuzjowanego Tristana Jarry'ego. Ten ostatni zdążył w pierwszej tercji obronić wszystkie 5 strzałów rywali, ale doznał kontuzji "górnej części ciała". Jeszcze nie wiadomo, jak poważny jest uraz. Zastępujący go DeSmith zatrzymał 19 z 20 strzałów i został wybrany pierwszą gwiazdą meczu.
Penguins wygrali już 4. mecz z rzędu. W marcu zdobyli 25 punktów w 16 spotkaniach i są w tym miesiącu najlepszą drużyną NHL. W całym sezonie we własnej hali odnieśli już 16 zwycięstw w 20 meczach. Gdyby do tabeli liczyły się tylko występy u siebie, byliby liderami całej ligi. Po wczorajszym zwycięstwie zrównali się punktami z Islanders, ale nadal są za tym zespołem w klasyfikacji dywizji wschodniej. Obie drużyny zdobyły po 48 "oczek" w 36 meczach, jednak ta z Nowego Jorku ma w dorobku więcej zwycięstw w regulaminowych 60 minutach (18-16). W bezpośrednich meczach w tym sezonie to jednak "Pingwiny" były wyraźnie lepsze (6-2). Obie drużyny w rozgrywkach zasadniczych już ze sobą nie zagrają, ale gdyby play-offy startowały dziś, to trafiłyby na siebie w pierwszej rundzie.
18. porażki z rzędu doznała drużyna Buffalo Sabres, która u siebie uległa Philadelphia Flyers 3:4. "Szable" nie potrafiły wygrać nawet prowadząc po dwóch tercjach 3:0. Goście w trzeciej części meczu wyrównali, a w dogrywce zwycięstwo dał im Iwan Proworow, który wcześniej także asystował. Również z bramką i asystą kończyli mecz Sean Couturier i Claude Giroux, a pościg swoim trafieniem rozpoczął Kevin Hayes. Couturier doprowadził do dogrywki golem strzelonym już po wycofaniu bramkarza, na 1:29 przed końcem trzeciej tercji. Drużyna z Buffalo jest drugą w historii NHL, która przegrała 18 meczów z rzędu. W sezonie 2003-04 taką serię mieli też Penguins. Liga nie liczy tego jednak do swoich oficjalnych rekordów, bo oba zespoły w trakcie tych serii miały mecze przegrane po dogrywkach, które NHL dla potrzeb tej statystyki uznaje za zremisowane. Aktualna passa przegranych Sabres jest za to dla NHL najdłuższą od czasu wprowadzenia w 2005 roku rzutów karnych jako sposobu rozstrzygania meczów. Zespół Dona Granato jest ostatni w tabeli całej ligi. Flyers zajmują 5. miejsce w dywizji wschodniej.
W dywizji północnej Edmonton Oilers udanie zrewanżowali się Toronto Maple Leafs za porażkę po dogrywce 3:4 poniesioną w sobotę. Wczoraj w Toronto znów była dogrywka, ale tym razem to goście ją wygrali. W 17. sekundzie dodatkowej części spotkania rozstrzygającego gola na 3:2 strzelił Darnell Nurse. To już jego 12. trafienie w tym sezonie, co daje mu prowadzenie w klasyfikacji najlepszych strzelców ligi wśród obrońców. Dla zwycięzców bramki zdobyli też Josh Archibald i Kyle Turris, a asystujący Nurse'owi Connor McDavid zdobył 63. punkt i umocnił się na prowadzeniu w rankingu najlepiej punktujących graczy ligi. Kapitan Oilers punktował już w 11 spotkaniach z rzędu. Był to ostatni bezpośredni mecz obu drużyn w tym sezonie. 6 z 9 spotkań wygrała ekipa z Toronto, która wciąż prowadzi w dywizji północnej. Oilers są na 3. miejscu.
Zespół Colorado Avalanche u siebie pokonał Anaheim Ducks 5:2. Świetny mecz rozegrał najlepszy debiutant ubiegłego sezonu Cale Makar, który co prawda nie strzelił gola, ale trzykrotnie asystował. Walerij Niczuszkin zdobył dla "Lawiny" bramkę i zaliczył asystę, Gabriel Landeskog strzelił gola zwycięskiego, Mikko Rantanen trafił po raz 20. w tym sezonie, a na listę strzelców wpisali się także Tyson Jost i J.T. Compher. Rantanen zdobył 12 goli w marcu i jest w tym miesiącu najlepszym strzelcem NHL. Wczoraj trafił po pięknym zwodzie, którym "wkręcił w lód" Josha Mansona. Bramkarz Avalanche Philipp Grubauer odniósł 100. zwycięstwo w sezonach zasadniczych najlepszej ligi świata, ale nie miał dużo pracy, bo rywale oddali na jego bramkę zaledwie 15 strzałów, podczas gdy jego partnerzy uderzali celnie aż 48 razy. Drużyna z Denver punktowała już w 11 meczach z rzędu. W dywizji zachodniej zajmuje 2. miejsce. Ducks zamykają jej tabelę.
Piękny gol Mikko Rantanena
Pierwsze miejsce w dywizji zachodniej przed atakiem "Lawiny" obroniła drużyna Vegas Golden Knights. "Złoci Rycerze" przed własną publicznością (3 950 widzów) pokonali Los Angeles Kings 4:1. Decydująca była druga tercja, wygrana przez gospodarzy 3:0. Tomáš Nosek pierwszy raz w tym sezonie strzelił gola zwycięskiego, Alec Martinez trafił po raz pierwszy przeciwko drużynie, dla której w 2014 roku zdobył bramkę na wagę zdobycia Pucharu Stanleya, a na listę strzelców wpisali się także Nicolas Hague i Reilly Smith. 24 strzały obronił bramkarz Golden Knights Robin Lehner. Krótko przed meczem z powodu urazu ze składu wypadł Marc-André Fleury. Drużyna Kings przegrała 3 mecze z rzędu. W dywizji zachodniej zajmuje 6. miejsce.
Winnipeg Jets wygrali w Calgary z Flames 5:1. Bohaterem wieczoru był Mark Scheifele, który strzelił 2 gole i zaliczył asystę. Trzykrotnie asystował Nikolaj Ehlers, a oprócz Scheifele'ego bramki zdobyli Andrew Copp, Pierre-Luc Dubois i Nate Thompson. Najbardziej kontrowersyjny był gol tego ostatniego. Thompson skierował krążek do siatki łyżwą, ale po analizie wideo sędziowie uznali, że nie było ruchu kopnięcia "gumy" i zaliczyli trafienie, które było bardzo istotne, bo pozwoliło "Odrzutowcom" wyrównać na 1:1. Obie drużyny rozegrały w Calgary 3 mecze z rzędu. 2 z nich wygrali Jets, którzy w dywizji północnej zajmują 2. miejsce. Flames są w niej na pozycji 5., która na koniec sezonu nie daje awansu do play-off. "Płomienie" przegrały 5 z ostatnich 6 spotkań.
Gol Nate'a Thompsona strzelony łyżwą
8 rund rzutów karnych było potrzebnych do wyłonienia zwycięzcy meczu San Jose Sharks z Minnesota Wild. Ostatecznie "Rekiny" wygrały całe spotkanie 4:3. W decydującej serii karnych było 3:2 dla nich, a mecz zakończył potężnym strzałem "z klepy" Erik Karlsson, który wcześniej strzelił także 2 gole z gry. Szwed nie należy do specjalistów od karnych, stąd został wyznaczony do strzelania dopiero w 8. kolejności. W NHL wykorzystał dotąd tylko 6 z 21 takich okazji, ale 5 jego goli w karnych przesądzało o zwycięstwach. Karlsson poprzedniego karnego wykorzystał w listopadzie 2016 roku, jeszcze jako gracz Ottawa Senators. Oprócz niego wczoraj w decydującej rozgrywce trafili stali wykonawcy tego elementu w zespole "Rekinów" Kevin Labanc i Logan Couture, a z gry bramkę zdobył Radim Šimek. Bramkarz Martin Jones obronił 22 strzały z gry oraz 3 karne. Jego skuteczność interwencji 77,3 % w karnych jest najlepszą w historii NHL wśród wszystkich bramkarzy, którzy uczestniczyli w przynajmniej 20 seriach. Mecz z Wild był 1 757. w sezonach zasadniczych NHL dla Patricka Marleau, który teraz samodzielnie zajmuje 2. miejsce w tej klasyfikacji wszech czasów. Wild pozostają na 3. miejscu w dywizji zachodniej, Sharks są w niej na pozycji 7.
Potężny strzał Erika Karlssona na wagę zwycięstwa w rzutach karnych
Komentarze