Niechciany, krewki i nie najlepszy? Pięć faktów, których nie wiesz o Gretzkym

Nie ma sensu pisać kolejnego artykułu o tym, jak dobry był Wayne Gretzky. TAK – zdobył najwięcej punktów w historii. TAK – był najlepszym hokeistą na ziemskim globie. Są jednak fakty w jego karierze, o których mówi się niewiele. Są takie, o których sam zainteresowany mówić nie lubi. Wreszcie, są takie, które inaczej przedstawiane są przez bohatera artykułu, a inaczej przez inne osoby zainteresowane. Pora więc dowiedzieć się czegoś więcej o zawodniku, który zrewolucjonizował naszą dyscyplinę i zmienił ją na zawsze
Fakt nr 1. Wayne Gretzky chciał grać dla Kings, chociaż nie chciał grać dla Kings
Nagłówek paragrafu w teorii jest zupełnie bez sensu. W praktyce jednak, do tego sprowadził się najgłośniejszy transfer hokejowy lat 80-tych.
Gretzky zawsze podkreślał, że jego marzeniem było zakończenie kariery tam, gdzie ją zaczął, czyli w barwach Edmonton Oilers. Kanadyjczycy byli wniebowzięci, wszelkiego rodzaju pamiątki i gadżety opatrzone twarzą i numerem "Gretza" sprzedawały się w liczbach niemożliwych do wyjaśnienia przez współczesną naukę. Gwiazdor podkreślał, przynajmniej na początku, że gra w Edmonton to jego cel nadrzędny.
Z kolei ówczesny właściciel Nafciarzy, Peter Pocklington, twierdził, że Wayne naciskał mocno na transfer na Zachodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych, a po jego ślubie ze wschodzącą gwiazdą Hollywood, prośby te przerodziły się w żądania. Gretzky nigdy nie potwierdził tych doniesień. Sprawa jednak wcale nie kończy się w tym miejscu. Dość powiedzieć, że Pocklington był w tarapatach finansowych i kilkanaście milionów dolarów w ramach przenosin "99" do Los Angeles brzmiało jak świetny pomysł na ratowanie biznesu.
Według innej teorii, NHL naciskała na przeniesienie Gretzky'ego do Miasta Aniołów, do największego medialnego rynku w USA. Wśród gwiazd Hollywood, Wayne miał propagować hokej i występować tam nie tylko jako sportowiec, ale jako hokejowy celebryta. Sam Wayne powiedział w jednym z wywiadów, że cieszy się, że "pozwolono mu grać w LA". Kto konkretnie miał na to pozwolić lub nie pozwolić? Kto miał rację? Tego nie dowiemy się już nigdy.
Fakt nr 2. Wayne Gretzky miał problem ze znalezieniem pracy
Ostatnie dwa sezony w barwach Królów były w wykonaniu "The Great One" mocno kiepskie. Oczywiście 120 punktów w ponad 100 meczach to marzenie niejednego zawodnika, ale dla kanadyjskiej supergwiazdy, którą męczyły wtedy urazy, był to wynik poniżej wszelkiej krytyki.
Nagle okazało się więc, że na usługi Gretzky'ego nie ma wielu chętnych. W kolejce stanęli "Królowie", Rangers oraz wspomniani Blues. Wayne proponował także Canucks, jednak ci nie byli nim specjalnie zainteresowani. Negocjacje z LA szły bardzo źle. Klub nie planował dać gwieździe pieniędzy, jakich żądał. Z kolei sam zainteresowany żądał deklaracji ulepszenia składu na tyle, by walczyć o najwyższe cele. Kings chcieli powolnej budowy od podstaw a poobijany już wtedy Gretzky nie miał czasu czekać, aż potencjalni koledzy do wygrywania pucharów podrosną i nauczą się grać na najwyższym poziomie.
Fakt nr 3. Wayne Gretzky stoczył pojedynek na pięści
To chyba jeden z najciekawszych faktów na temat bohatera artykułu. Gretzky, podobnie jak Lemieux, byli najpewniej pionierami podejścia ligi, według którego zawodników tej rangi należy chronić w sposób szczególny. W praktyce zawodnicy planujący zagrać na nich ciałem zwyczajnie ich o tym fakcie uprzedzali. Mario Lemieux był przeciwnikiem ostrej gry w hokeju i bardzo mocno przeciwko niej protestował.
Nic dziwnego zatem, że Marty McSorley grał u boku najlepszego na świecie tak długo, jak to było możliwe i ochraniał go w każdej możliwej sytuacji (często do przesady). Jednak 22 grudnia 1982 roku sam Wayne nie wytrzymał i postanowił zmierzyć się na pięści z Nealem Brotenem z Minnesota North Stars. Nietrudno się domyślić, że Broten szybko zdominował Gretzky'ego i gdyby nie sędziowie, którzy rzucili wszystko by pomóc gwieździe Oilers, ten prawdopodobnie skończył by w szpitalu.
Od tamtej pory zawodnik nie chciał bójek, unikał ich jak ognia a w swoim primie nigdzie nie ruszał się bez wspomnianego McSorleya. Zdarzało mu się wdać w tak zwany "brawl", czyli ogólną kotłowaninę na lodzie, ale w pojedynkach solowych "The Great One" już się nie udzielił.
Fakt nr 4. Kanadyjski rząd planował ustawą zakazać transferu Wayne’a Gretzky'ego.
– Edmonton Oilers bez Gretzky'ego są jak ciasto bez lodów, jak zima bez śniegu, jak Koło Fortuny bez Vanny White – grzmiał z parlamentarnej mównicy lider Partii Demokratycznej Kanady Nelson Riis.
Riis przedstawił nawet projekt ustawy, na mocy której Wayne Gretzky nie mógłby zostać wytransferowany poza granicę Kanady.
Mimo, że właściciel Oilers nie planował zatrzymać super gwiazdy (by przyjąć zapłatę finansową a następnie splajtować i pójść do więzienia za nieprawidłowości podczas ogłaszania upadłości), rząd chciał zmusić NHL do oddania swojego największego skarbu do innej drużyny grającej na terenie Kraju Klonowego Liścia.
Co ciekawe, Pocklington (ówczesny prezes Oilers) twierdzi, że jeszcze chwilę przed konferencją z okazji transferu do Los Angeles Kingd wziął "Gretza" na stronę proponując mu odwołanie całej akcji, jednak cudowne dziecko kanadyjskiego hokeja odmówiło i przeniosło się do Hollywood.
Fakt nr 5. Wayne Gretzky nie był jest najlepszym hokeistą w historii?
Aleksandr Owieczkin będzie grać choćby do 50-tki, jeśli tyle czasu będzie musiało zająć mu pobicie rekordu bramkowego Wayne’a Gretzky'ego. Jeśli masz najwięcej punktów w historii hokeja na każdym poziomie, to najpewniej jesteś najlepszym zawodnikiem stąpającym po tym łez padole, prawda? Otóż niekoniecznie.
Fachowcy, kibice, analitycy i wszyscy inni spierają się o to, kto był najlepszy. Ani Owieczkin, ani Crosby nie są jednak bohaterami dyskusji. Jedynym pretendentem do korony dzierżonej przez mistrza Gretzky'ego był Gordie Howe. Dlaczego? W odróżnieniu do filigranowej super gwiazdy, Gordie grał w tak zwany "two-way hockey", czyli był zawodnikiem zainteresowanym napadem ale także i defensywą. Grający koszmarnie agresywnie, momentami brutalnie i bezkompromisowo "Pan Hokej" interesował się defensywą równie mocno, co strzelaniem goli. Taki hokej absolutnie nie pozwala na bicie światowych rekordów punktowych, ale daje wiele sukcesów, z których korzystać mogą takie super gwiazdy jak Gretzky.
Wayne zdobywał swoje puchary mając u boku chociażby Marka Messiera grającego w bardzo podobnym stylu co Howe. Sidney Crosby ma swojego Jewgienija Małkina. Connor McDavid nie ma takiego zawodnika co wyjaśnia liczbę pucharów zdobytych przez niego. Być może zatem Gretzky jest królem hokeja tylko dlatego, że urodził się w bardziej medialnych czasach niż Howe?
Komentarze