Mecze pomiędzy zespołami z Krynicy i Tych w poprzednich sezonach uznawane za szlagier kolejki w obecnych rozgrywkach nie wzbudzają już tak wielkich emocji. Różnica w składzie i możliwości KTH są zdecydowanie mniejsze od posiadających "nazwiska" Tyszan.Stąd zainteresowanie spotkaniem spadło zdecydowanie, iż wynik można z góry przewidzieć przed spotkaniem.
Goście do wczorajszego spotkania przystąpili osłabieni Arkiem Sobeckim i Robertem Kwiatkowskim, ale w przypadku Tych trudno mówić o ubytkach.
Wśród gospodarzy zabrakło Rafała Żołnierczyka oraz wracającego po kontuzji Piotra Kruczka, do zespołu powrócił wychowanek Norbert Cieraciew.
Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla GKS, – u, który jeszcze w pierwszej minucie spotkania objął prowadzenie.
Na listę strzelców wpisał się Dusan Adamcik asystę w tej akcji zaliczył Śmiełowski. Kryniczanie nie załamali się szybkim prowadzeniem Tyszan i nie oddali inicjatywy. Pierwsza odsłona spotkania to niemrawa gra obu zespołów. Krążek wprowadzany do tercji albo lądował w łapawicach bramkarzy albo przestrzeliwany wychodził z tercji. Akcją gospodarzy brakowało wykończenia, więcej szczęścia mieli Tyszanie, strzał z niebieskiej Mejki trafił w kij Ziaji i wtoczył się do bramki.
Goście objęli prowadzenie i wydawało się, że kolejne bramki są kwestią czasu. Jednak w tej części spotkania wynik nie uległ zmianie i brzmiał 0:2.Sytuacją wartą do odnotowania w tej części gry był „pojedynek” Marcina Haka ze strony gospodarzy i Janusza Gurazdy po stronie gości. Zawodnicy siłowali się przy bandzie i nie zadawali zdecydowanych ciosów. Także wynik tego pojedynku remisowy a zawodnicy odpoczęli zaledwie po 2 minuty.
W Drugiej tercji zdecydowany prym wiedli "Mineralni" a zespołowi GKS-u nic nie wychodziło. Kryniczanie częściej gościli w tercji przeciwnika.Kilkakrotnie w sytuacji dwa na jeden znaleźli się Czech i Gawlina jednak brakowało kropki nad "i". Częste strzały Jaskólskiego czy Piksy nie znalazły drogi do bramki Zająca. Co nie udało się im, wyszło Piotrowi Zdunkowi, który w 35minucie spotkania trafiając na 1:2 dał "szansę" na remis?. KTH ruszyło do zdecydowanych ataków, ale bramki nie zdobyło? Wśród gości, dwa razy uciekł Piotr Sarnik i znalazł się oko w oko z Ziają, ale górą był bramkarz Kryniczan, który w tej tercji zachował czyste konto.
Groźnie strzelali jeszcze Bagiński, Adamcik, Belica, ale brakło im szczęścia. O prawdziwym pechu mogą mówić w końcówce tercji, kiedy to krążek zatrzymał się tuż przed linią bramkową. Goście usiłowali w mówić bramkę, ale sędzia Zawadzki był nie ugięty. Tak, więc ta odsłona kończy się przy stanie 1:2 i jest to duże zaskoczenie dla kibiców nie tylko miejscowych. Na trybunach byli obecni sympatycy hokeja z Tych i Nowego Sącza.
W trzeciej tercji wszystko wróciło do normy.Goście podkręcili tempo gry i zdobyli jeszcze tylko dwie bramki w tej ostatniej części spotkania. Na listę strzelców wpisali się w 48min Michal Belica i na dwie minuty przed końcem spotkania Damian Słaboń.Gospodarze, jakby bez wiary w końcowy sukces sporadycznie kontratakowali, ale celowniki nie były ustawione prawidłowo.
Mecz zakończył się zwycięstwem drużyny personalnie lepszej, ale na lodzie nie było widać tak dużej różnicy klas jak w poprzednich spotkaniach.Katecheci rozegrali bardzo dobre spotkanie, za co publiczność dość licznie zgromadzona na hali dziękowała gromkimi brawami.
KTH KM Krynica - GKS Tychy 1:4 (0:2,1:0,0:2)
Bramki:
0:1 Duszan Adamczik 1'
0:2 Łukasz Mejka 12'
1:2 Piotr Zdunek 35'
1:3 Michał Belica '48'
1:4 Damian Słaboń 58'
Kary: 12 - 14 min.
Widzów: ok. 1300
Kamilos
Czytaj także: