Hokej.net Logo

Nikogo nie obraziłem - zapewnia Tomasz Rutkowski

Są różne sposoby na dolewanie oliwy do ognia. W Sanoku, niektórzy dziennikarze – nie mając okazji napisania relacji z meczu, który decyzją sędziego odwołano – przyczepili się podsłyszanych z oświęcimskiej szatni słów o Ukraińcach.

- W dodatku dziennikarz rzeszowskiego dziennika “Nowiny” napisał, że to ja obrażałem zawodników KH Sanok i sanockich kibiców – mówi trener Tomasz Rutkowski. - Potraktowałem to jako naruszenie moich dóbr osobistych i po konsultacji z prawnikiem zamierzam wkroczyć na drogę sądową. Nie pozwolę, żeby ktoś poróżnił mnie z hokeistami, z których kilku było moimi podopiecznymi w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu oraz w reprezentacji Polski. Nie mam także niczego do zarzucenia sympatykom hokeja w Sanoku i na pewno nie chcę, żeby oni uważali mnie za swojego wroga.

Nie znaczy to jednak, że w zamieszaniu spowodowanym odwołaniem niedzielnego meczu, komuś z zawodników nie wyrwało się obraźliwe słowo.

- Przed meczem atmosfera była spokojna – dodaje Tomasz Rutkowski. - Drużyny wyszły na rozgrzewkę, a my z trenerem KH Sanok Adamem Worwą na spotkaniu z sędziami dyskutowaliśmy, czy mecz się odbędzie. Podczas rozgrzewki wszyscy biorący udział w tej dyskusji uważali, że gra w takich warunkach nie ma sensu. Decyzja jednak nie zapadła od razu i dlatego po wejściu do szatni, po zakończonej rozgrzewce, powiedziałem zawodnikom, żeby tylko rozwiązali buty i czekali na ostateczną informację od sędziego, czy gramy, czy nie. Nie wiem co się stało w tym czasie kiedy ja byłem z zawodnikami i kiedy udzielałem wywiadów dla telewizji, ale później dowiedziałem się, że w obozie sanoczan odezwały się głosy, żeby jednak ten mecz rozegrać. Ja na pytanie sędziego czy my też chcemy grać, odpowiedziałem konsekwentnie, że nie to nie ma sensu i jest niebezpieczne dla zdrowia zawodników. Krzysztof Rzerzycha po konsultacji z kwalifikatorem i przewodniczącym Wydziału Gier i Dycypliny PZHL uznał więc, że nie będzie wyjeżdżał na lód i wtedy nagle zaczęło się oskarżanie nas o odwołanie meczu. Posypały się epitety w stylu “cykory”. W dodatku Marek Ivan nie zabrał ze sobą po rozgrzewce rezerwowych kijów z naszego boksu. Nie chciał po nie wracać i starał się wysłać jednego z pracowników klubu, ale atmosfera zrobiła się już nieprzyjemna, bo sanoccy zawodnicy byli na tafli, a kibice zostali poinformowani, że to przez oświęcimian mecz się nie odbędzie. A kiedy wreszcie ktoś po te kije poszedł okazało się, że nie ma ich na swoim miejscu. Przestraszyliśmy się, że je ukradziono, ale na szczęście szybko się wszystko wyjaśniło i po rozmowie Tomka Połącarza, który grał w ubiegłym sezonie w Sanoku, sprzęt się znalazł. Przyniesiono go nam. W dodatku w tym momencie poszukiwań kijów ktoś z naszych zawodników odkręcił kran, z którego zaczęła lecieć zimna woda. Trudno więc było ukryć irytację.

Jeżeli padło obraźliwe słowo – po pierwsze nie było ono adresowane do nikogo konkretnego, a po drugie w imieniu klubu Dwory SA Unia nie pozostaje nam nic innego jak tylko tych, którzy poczuli się urażeni, po prostu przeprosić. Mamy nadzieję, że ten incydentalny przypadek nie popsuje stosunków na linii Sanok – Oświęcim, od lat uznawanych za poprawne.



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe