Norwegowie i Duńczycy już nie są chłopcami do bicia

Dwa „skandynawskie tygrysy” – Dania i Norwegia robią furorę na hokejowych salonach. Jeszcze kilka sezonów temu w starciach z Czechami, Finami czy Amerykanami nie mieliby nic do powiedzenia. Dziś wygrywają z nimi na poziomie mistrzostw świata. Regularne konfrontacje z najlepszymi ekipami, odpowiedni trenerzy oraz praca z młodzieżą pozwoliły im rozwinąć się w zawrotnym tempie. Z dostarczycieli punktów stali się równorzędnym rywalem dla przedstawicieli światowej czołówki.
Żadna inna ekipa nie poczyniła w ostatnim czasie tak ogromnych postępów, jak Norwegia. Twórcą drużyny jest Roy Johansen, przed laty wybitny reprezentant kraju i uczestnik turniejów olimpijskich. Tylko podczas turnieju w Vancouver, jego hokeiści mocno dali się we znaki Kanadyjczykom, Szwajcarom (przegrali z nimi po dogrywce 4:5 – przyp. red.) oraz Słowakom.
Prawdziwy sukces odnieśli jednak dopiero w Niemczech, gdzie po raz pierwszy od 73-lat pokonali drużynę Czech (3:2).
Czołowi reprezentanci na co dzień występują w silnych zagranicznych klubach (głównie szwedzkiej Elitserien). Dzięki znakomitym napastnikom, takim jak Patrick Thoresen, Tore Vikingstad czy Mats Zuccarello Aasen, norweska ekipa nie musi już ograniczać się tylko do gry defensywnej.
Jeśli dołączymy do tego solidnego golkipera Pala Grodnesa, niezwykle ofensywnie grającego obrońcę, Jonasa Holosa czy doświadczonego 39-letniego Tommy’ego Jakobsena, otrzymamy zespół, z którym musi się obecnie liczyć każdy faworyt.
Na szczególną uwagę zasługuje postać Zuccarello Aasena, nazywanego (z racji niewielkiego wzrostu) „Hobbitem”. Zawodnik ma za sobą fantastyczny sezon. Nie dość, że był najskuteczniejszym zawodnikiem sezonu w szwedzkiej ekstraklasy (w 55 meczach zdobył 64 punkty), to jeszcze został laureatem złotego kasku – nagrody dla najbardziej wartościowego zawodnika ligi.
Przed 23-letnim napastnikiem MODO rysuje się świetlana przyszłość. Już w trakcie igrzysk olimpijskich w Vancouver, poważnie interesowało się nim kilka klubów NHL, m. in. Chicago Blackhawks. Jest więc wielce prawdopodobne, że utalentowanego reprezentanta Norwegii w przyszłym sezonie zobaczymy w najlepszej hokejowej lidze świata.
Największym zaskoczeniem niemieckiego czempionatu są jednak Duńczycy. Obstawiając ich wygraną w preeliminacjach, można było naprawdę sporo zarobić. A przecież w ciągu zaledwie dwóch dni, sprawili oni dwie ogromne niespodzianki, wygrywając kolejno z Finlandią (4:1) oraz Stanami Zjednoczonymi (2:1 po dogr.).
Znakomitych humorów nie zmąciła nawet środowa porażka z gospodarzami imprezy (1:3). Ciągle mają bowiem szansę poprawić wynik z MŚ 2007 (w końcowej klasyfikacji zajęli wówczas 10. miejsce, co było najlepszym osiągnięciem w historii ich startów na tej imprezie).
Media od razu przypomniały turniej z 2003 roku, kiedy to występująca w roli beniaminka Dania najpierw sensacyjnie pokonała USA (5:2), a następnie zszokowała świat, remisując z późniejszym mistrzem świata, Kanadą (2:2), z którą na swoich pierwszych MŚ w 1947 roku przegrała… 0:47!
Reprezentację Danii od 2009 roku prowadzi szwedzki szkoleniowiec, Per Backman. Najbardziej znanymi hokeistami jego drużyny są występujący w NHL Frans Nielsen (New York Islanders) oraz Peter Regin (Ottawa Senators). Za oceanem z powodzeniem występuje też kilku innych graczy.
Przykłady Norwegii i Danii są najlepszym dowodem na to, że nawet krajach, które nie mają wielkich hokejowych tradycji, można wychować świetnych zawodników i osiągać z nimi sukcesy.
Komentarze