Aż dziewiętnaście bramek zaaplikowali w sobotę toruńscy hokeiści Sielcowi Sosnowiec, tracąc przy tym dwie. Od dwóch dekad było to najwyższe zwycięstwo toruńskiej drużyny.
Ekipa Wiesława Walickiego i Marka Góreckiego była zdecydowanym faworytem potyczki z rezerwami Zagłębia, mimo iż przed sobotą Sielec zajmował pozycję wicelidera tabeli. Rozmiary zwycięstwa nie mogły jednak dziwić, gdyż Nesta całkowicie zdominowała rywalizację na lodzie, zdobywając bramki z dużą częstotliwością.
Tak imponującej końcówki nie zapowiadała co prawda pierwsza odsłona, wygrana przez torunian „tylko” 3:0, lecz w kolejnych tercjach Nesta zgotowała swoim kibicom strzelecki festiwal. W połowie spotkania gospodarze prowadzili 7:0, a po dwóch tercjach różnicą dziesięciu bramek.
19:2 i 3:1
Dzień później, spotkanie z GKS-em Katowice zapowiadało się na dużo trudniejsze i w rzeczywistości takie było. Torunianom, którym momentami brakowało dokładności, przez długi czas nie udawało się pokonać dobrze dysponowanego bramkarza rywali, 27-letniego Marka Goja. Pomimo kilku prób, dopiero kontratak z 16 min. przyniósł skutek.
Szybkie wyjście z własnej tercji i podanie Przemysława Bomastka na prawe skrzydło do Arkadiusza Marmurowicza zaowocowało zdobyciem pierwszej bramki.
Wspomniana dwójka zawodników najczęściej nękała obronę katowiczan, ale zarówno im, jak ich kolegom z drużyny, tego dnia nie wiodło się. Nesta co prawda stwarzała bardzo wiele okazji, ale jej zawodnikom brakowało skuteczności.
- Nie szło nam, krążek nie chciał wpadać do siatki - mówił po meczu Wiesław Walicki, trener Nesty. - Sytuacji mieliśmy mnóstwo.
Tylko w drugiej tercji torunianie nie wykorzystali pięciu świetnych okazji bramkowych. W jednej z nich wspomniany Marmurowicz nie trafił w znacznie odsłoniętą część bramki. Goj szybką reakcją i ofiarną interwencją uratował katowiczan od utraty kolejnej bramki.
- Marek bronił nam dziś idealnie - chwalił swojego bramkarza Jacek Płachta, szkoleniowiec GKS-u. - Widzę pozytywy w grze mojej drużyny. Chłopacy walczyli, jak trzeba.
Tymczasem kopia akcji z pierwszej tercji dała również drugą bramkę gospodarzom, z tą drobną różnicą, że podającym był Marmurowicz, a akcję z lewego skrzydła zamykał Bomastek. Był to jednak wyjątek, torunianie wciąż bowiem grali nieskutecznie. Co gorsza, pięć minut później katowiczanie odrobili część strat, gdy strzałem z niebieskiej linii Tomasza Witkowskiego zaskoczył Pavel Urban.
Szpitala ciąg dalszy
Wynik końcowy, niespełna minutę po rozpoczęciu trzeciej tercji, ustalił natomiast Przemysław Bomastek i torunianie mogli cieszyć się z piątego, kolejnego zwycięstwa w pierwszej lidze.
Humory trenerów, jak również działaczy, psują tymczasem problemy zdrowotne hokeistów.
- Posypała nam się obrona - przyznał wprost Wiesław Walicki.
Wczoraj obojczyk złamał Toms Bluks, dla którego oznacza to operację i kilka tygodni poza lodem, natomiast kontuzji kolana doznał Miłosz Lidtke. Dodajmy także, iż w trakcie niedzielnego meczu zszywany łuk brwiowy miał środkowy napastnik Mariusz Kuchnicki.
Problemy kadrowe Nesty oznaczają, iż w kolejnych meczach szkoleniowcy tej drużyny będą musieli posiłkować się w większej części toruńskimi juniorami.
Dariusz Łopatka - Nowości
Czytaj także: