Na wtorkowym meczu Wojas Podhale Nowy Targ - Cracovia pojawił się menedżer z Czech, który po wygranym przez krakowian 3:1 spotkaniu uciął sobie krótką rozmówkę z Leszkiem Laszkiewiczem. O czym rozmawiali? O ofercie rosyjskich klubów. Napastnik reprezentacji Polski ciągle jest na liście hokeistów, których trenerzy zza wschodniej granicy mają w swoich notesach. Przypomniał sobie o Laszkiewiczu Mietałurg Niżnikamsk, w którym już raz Polak przebywał przez miesiąc. Jest także oferta z Moskwy.
- Nie znam jeszcze żadnych szczegółów - zarzeka się Leszek Laszkiewicz. - To była naprawdę bardzo wstępna rozmowa. Niżnikamsk i Moskwa, te dwa miasta owszem, przewinęły się w trakcie rozmowy z menedżerem, ale przy Moskwie nawet nie padła nazwa klubu. Chodzi chyba o Dynamo, bo tam jest trener Krikunow, ale naprawdęna jakieś konkrety, jakiekolwiek szczegóły jeszcze za wcześnie.
- Ma pan w kontrakcie z Cracovia klauzulę o możliwości odejścia?
- Nie. Jestem zawodnikiem Cracovii do końca sezonu 2005/2006, ale gdyby oferta Mietałurga Niżnikamsk czy klubu z Moskwy była konkretna zapłacenie kwoty transferowej, albo kary za zerwanie umowy nie byłoby dla Rosjan większym problemem.
Nie ma co ukrywać, że pieniądze w rosyjskim hokeju są na zupełnie innym poziomie niż w Polsce. Kontrakt Leszka Laszkiewicza w Cracovii w naszym kraju należy do wyjątkowo wysokich, ale w porównaniu z wypłatami rosyjskich zawodników o podobnych umiejętnościachjest kilka, a nawet kilkanaście razy mniejszy.
- Ale nie oferta rosyjskich klubów sprawiła, że w środę nie trenowałem - dodaje Leszek Laszkiewicz. - Jestem tak strasznie przeziębiony, że zostałem w łóżku. Już w Nowym Targu miałem lekką gorączkę i spory katar. Trzeba tę dolegliwość wyleczyć, żeby być gotowym do następnych spotkań. Na razie w lidze polskiej.
Czytaj także: