Waldemar Klisiak z usztywnionym obojczykiem, kontuzjowanym podczas turnieju Wojas Cup, w środę pojechał na badania specjalistyczne. Wyniki rezonansu w czwartek dotarły do Oświęcimia i lekarze klubowy Adam Szlachcic oraz specjalista od urazu sportowców Krzysztof Ficek mogli wygłosić swoje zdania. Oba są podobne i nastrajają napastnika Dwory SA Unia Oświęcim bardzo optymistycznie o czym poinformował nas kapitan biało-niebieskich.
- Nie ma uszkodzeń, pęknięć, zerwań - mówi Waldemar Klisiak. - Jest stłuczenie, naciągnięcie, są krwiaki, ale na wyleczenie tego typu urazów wystarczy rehabilitacja. Nie trzeba zabiegu, ani operacji.
- Jak długo potrwa jeszcze ta rehabilitacja?
- W niedzielę minie dwa tygodnie od dnia, w którym nieszczęśliwie upadłem na bark i doktor Ficek stwierdził, że to jest minimum czasu usztywnienia obojczyka, który potrzebuje spokoju i nie może zostać narażony na żadne gwałtowne ruchy. Od poniedziałku wracam już jednak na lód.
- Nie stracił pan formy przez te dwa tygodnie bezczynności?
- To nie była bezczynność - mówi Waldemar Klisiak. -Trener Tomasz Rutkowski rozpisał mi "trasę Tour de Pologne" i codziennie wsiadałem na rower stacjonarny i kręciłem pedałami. W piątek przejechałem 30 minut.
- Ale na mecie nie wyrzucał pan rąk w górę na znak zwycięstwa?
- Mogłem co najwyżej pokazać gest Kozakiewicza (śmiech). Największym zwycięstwem będzie dla mnie udział we wrześniowych meczach naszej ligi. Mam nadzieję, że wszystko będzie się szybkogoić. W poniedziałek po kolejnej porcji kręcenia pedałamiwyjadę już z drużyną na lód. Ubiorę sprzęt, ale kija jeszcze nie będę ze sobą brał. Dopiero gdy nic już nie będzie bolało w okolicach barku uzbroję się w kij, a gdy już będę pewien, że mogę się włączyć do gry na sto procent, to ruszę do walki o krążek. Na razie muszę jeszcze ostrożnie obchodzić się z barkiem, ale wierzę,że z każdym dniem będzie lepiej.
Czytaj także: