Piękne zachowanie kibiców. Hymn a cappella w święto państwowe (WIDEO)

W piękny sposób uczcili święto państwowe przed meczem ligowym kibice w czeskim Ołomuńcu. Wobec awarii mikrofonu postanowili sami, a cappella odśpiewać hymn.
Do pewnego zamieszania doprowadziła wpadka organizatorów przed wczorajszym meczem czeskiej Tipsport extraligi pomiędzy HC Ołomuniec a Rytíři Kladno. Podczas przedmeczowej ceremonii zawiódł mikrofon wokalistki, która miała wykonać hymn państwowy. Po krótkiej konsternacji na trybunach kibice wzięli sprawy w swoje ręce, a właściwie gardła i chóralnie, a cappella odśpiewali pieśń "Gdzie dom mój". Nie do końca spisał się tylko czeski komentator, który nie przestał mówić w trakcie nietypowego "występu" fanów.
Hymn na 5,5 tysiąca gardeł w Ołomuńcu zabrzmiał tego dnia tym dostojniej, że Czesi obchodzili wczoraj swoje święto państwowe - Dzień Walki o Wolność i Demokrację, który upamiętnia demonstracje z 17 listopada 1989 roku w Pradze, rozpoczynające "aksamitną rewolucję" w Czechosłowacji, która doprowadziła do upadku systemu komunistycznego. W 30. rocznicę tamtych wydarzeń za naszą południową granicą świętowano wczoraj wyjątkowo hucznie.
A na fakt, że na trybunach w Ołomuńcu pojawił się komplet widzów duży wpływ miała obecność w drużynie gości Jaromíra Jágra, który sprawia, że na mecze z drużyną z Kladna w kolejnych czeskich halach przychodzi znacznie więcej widzów niż zwykle na spotkania z beniaminkami. Legendarny napastnik z Kladna, którego występ z powodu problemów zdrowotnych do końca stał pod znakiem zapytania, wczoraj nie punktował, ale jego zespół odniósł zwycięstwo 3:1. Jágr po meczu skomentował wykonanie hymnu przez kibiców. - To było piękne. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - powiedział. - Ostatecznie wypadło to najlepiej jak mogło.
Czeski weteran odniósł się także do wydarzeń sprzed 30 lat, które również dla niego osobiście miały wielkie znaczenie. - Gdyby nie tamten 17 listopada, to nigdy w wieku 18 lat nie zagrałbym w NHL. Pracować ciężko to jedna sprawa, ale dostać szansę to coś innego - powiedział. - Wielu pracowało ciężko, ale nigdy nie dostali szansy. To chyba to w czasach komunizmu dawało największe poczucie bezsilności. Nawet nie sam system, ale to, że ci, którzy byli w partii mieli zawsze lepiej. Kiedy ten ustrój upadł, wszyscy mieli takie same szanse. Ja dostałem szansę, żeby wyjechać.
Zapytany przez dziennikarzy czy dziś, kiedy młodzi zawodnicy mają znacznie łatwiejszą drogę do wyjazdu, sam ich do tego namawia, odpowiedział: - To, że dziś jest łatwiej nie znaczy jeszcze, że tak jest dobrze. Jeśli chcesz coś osiągnąć, to musisz przejść najtrudniejszą drogę.
Komentarze