Play-off NHL: Panthers awansowali po 26 latach [WIDEO]
26 lat czekał klub Florida Panthers na wygranie serii w fazie play-off NHL. Tej nocy wreszcie się udało, bo "Pantery" wyeliminowały z rozgrywek Washington Capitals. Aż 5 innych serii pierwszej rundy rozstrzygną za to mecze numer 7.
Drużyna z Sunrise na Florydzie tej nocy na wyjeździe pokonała po dogrywce "Stołecznych" 4:3 i w całej rywalizacji zwyciężyła 4-2. W półfinale konferencji spotka się ze zwycięzcą pary Toronto Maple Leafs - Tampa Bay Lightning i będzie miała przewagę własnej tafli.
Po raz kolejny bohaterem "Panter" w decydującej akcji został mistrz NHL z 2020 roku w barwach Tampa Bay Lightning Carter Verhaeghe. W 63. minucie to jego gol zakończył tę serię. Wcześniej zaliczył także asystę. Panthers przegrywali w rywalizacji z Capitals 1-2 w meczach i 1:2 do 58. minuty spotkania numer 4, ale ostatecznie to oni cieszą się z wygranej. Verhaeghe zdobywał zwycięskie gole we wszystkich trzech ostatnich spotkaniach, w tym dwukrotnie w dogrywce. Jest pierwszym od 11 lat graczem, który przesądzał w play-off o wygranych w trzech meczach z rzędu.
W pierwszej rundzie play-off zdobył 12 punktów za 6 bramek i 6 asyst. W klasyfikacji najskuteczniejszych graczy przewodzi tym rozgrywkom wspólnie z Connorem McDavidem z Edmonton Oilers. Przed tym sezonem w 14 występach w Pucharze Stanleya zdobył łącznie 5 "oczek". Wczoraj jego występ stał pod znakiem zapytania, ponieważ z powodu urazu opuścił poranny rozjazd.
Tej nocy więcej punktów od niego uzbierał Claude Giroux, który trafił do siatki raz, a dwukrotnie asystował. Gole dla Panthers zdobyli też Ryan Lomberg i Aleksander Barkov. Dla gospodarzy strzelali: Nic Dowd, Nicklas Bäckström i T.J. Oshie, który w podbramkowym zamieszaniu przedłużył nadzieje swojej drużyny, doprowadzając do dogrywki golem zdobytym w 59. minucie.
To była niezwykła seria, bowiem "Pantery" wygrały, mimo że jako jedyne w pierwszej rundzie play-off nie zdobyły gola w przewadze. W szóstym spotkaniu zmarnowały 2 takie okazje, a we wszystkich 6 meczach aż 18. Z kolei sami podopieczni Andrew Brunette'a w swoich osłabieniach stracili 7 goli, co jest drugim najgorszym wynikiem pierwszej rundy.
Drużyna z Florydy wygrała ostatni sezon zasadniczy NHL, ale na zwycięstwo w serii play-off czekała od 1996 roku. Tylko wtedy udało jej się kogokolwiek w rozgrywkach postsezonowych pokonać. Przeszła wówczas trzy rundy i dotarła do finału, w którym nie sprostała Colorado Avalanche. Od tego czasu sześciokrotnie grała w play-off i zawsze od razu odpadała. Z kolei Capitals po raz czwarty z rzędu odpadają w pierwszej rundzie. Ich ostatnią wygraną serią pozostaje finał z Vegas Golden Knights w 2018 roku.
Washington Capitals - Florida Panthers 3:4 (0:0, 1:1, 2:2, 0:1)
Dowd (24.), Bäckström (42.), Oshie (59.) - Lomberg (27.), Giroux (49.), Barkov (55.), Verhaeghe (63.)
Stan serii: 2-4. Awans Panthers.
Skrót meczu:
Szansy awansu do półfinału konferencji wschodniej nie wykorzystał za to zespół Pittsburgh Penguins, który u siebie uległ w meczu numer 6 New York Rangers 3:5. Oznacza to, że serię rozstrzygnie mecz numer 7 w Madison Square Garden w Nowym Jorku w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu. Wczorajsze spotkanie było bliźniaczo podobne do poprzedniego, rozegranego w środę. Penguins znów wyszli na prowadzenie 2:0, znów stracili 3 gole z rzędu, znów wyrównali na 3:3 i znów przegrali 3:5. Świetny mecz w barwach Rangers rozegrał Mika Zibanejad, który zdobył 2 bramki i 2 razy asystował. Chris Kreider także strzelił 2 gole, w tym zwycięskiego w 59. minucie, obrońca Adam Fox zaliczył aż 4 asysty, a do siatki trafił też Andrew Copp. Zibanejad zdobył 2 pierwsze gole w tegorocznych play-offach, trafiając w odstępie 76 sekund. Penguins grają bez dwóch pierwszych bramkarzy Tristana Jarry'ego i Caseya DeSmitha, którzy są kontuzjowani, a w meczu numer 6 dodatkowo zabrakło im kapitana Sidneya Crosby'ego, który z urazem zjechał z tafli w środowym spotkaniu numer 5. Nie wiadomo czy będzie w stanie wystąpić w niedzielę. Drużyna z Pittsburgha prowadziła w tej serii już 3-1, co historycznie oznacza ponad 88 % szans na awans do kolejnej rundy, ale teraz przy stanie 3-3 musi lecieć na decydujący mecz na teren rywala. W swojej historii ma w siódmych spotkaniach serii bilans 10-7. Wygrała 3 ostatnie, a ostatniej porażki doznała w 2014 roku z... Rangers. Zespół z Nowego Jorku wygrał z kolei dotąd 12 z 20 gier numer 7.
Pittsburgh Penguins - New York Rangers 3:5 (2:0, 1:3, 0:2)
Carter (15.), Rust (16.), Małkin (37.) - Zibanejad (26.), (27.), Kreider (34.), (59.), Copp (60.)
Stan serii: 3-3. Siódmy mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek w Nowym Jorku.
Siódmy mecz rozstrzygnie także rywalizację Calgary Flames z Dallas Stars. "Gwiazdy" z Dallas tej nocy pokonały u siebie gości z Kanady 4:2 i wyrównały stan serii na 3-3. Zwycięskiego gola strzelił fiński obrońca Miro Heiskanen, dla którego było to pierwsze trafienie w tegorocznych rozgrywkach postsezonowych. Jego rodak Roope Hintz oraz Austriak Michael Raffl zanotowali po bramce i asyście, a Tyler Seguin ustalił wynik strzałem do pustej bramki w ostatniej minucie. Zanim Heiskanen zdobył zwycięskiego gola, miał pecha, bo przy wyrównującym trafieniu Mikaela Backlunda na 2:2 krążek obroniony przez Jake'a Oettingera odbił się od niego i wpadł do bramki. Rywalizację "Płomieni", które wygrały dywizję Pacyfiku i "Gwiazd", które awansowały do play-off dzięki "dzikiej karcie", zakończy mecz numer 7 w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu w Calgary. Flames przegrali dotąd 7 z 12 gier numer 7, w tym 3 ostatnie. Stars wygrali takie mecze o wszystko 3 razy na 7 prób, ale pokonywali w nich zawsze tylko Colorado Avalanche. Aż 5 par pierwszej rundy play-off w tym sezonie rozstrzygną siódme mecze. To pierwszy taki przypadek od 1992 roku, gdy było nawet 6 serii pierwszej rundy kończonych siódmymi spotkaniami.
Dallas Stars - Calgary Flames 4:2 (1:0, 2:2, 1:0)
Hintz (15.), Raffl (27.), Heiskanen (38.), Seguin (60.) - Stone (29.), Backlund (32.)
Stan serii: 3-3. Siódmy mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek w Calgary.
Gol Mikaeala Backlunda po rykoszecie od Miro Heiskanena:
Komentarze