Pociąg rozjechał New York Rangers
Cztery dni przed rozpoczęciem nowego sezonu NHL New York Rangers kończyli serię meczów przygotowawczych w Szwajcarii. W spotkaniu z EV Zug stracili tyle goli, ile żadna ekipa NHL w pojedynku z rywalem z Europy nie straciła od 21 lat.
Zug po niemiecku znaczy "pociąg" i podopieczni Johna Tortorelli mogli czuć się jak przejechani, ponieważ ulegli liderowi szwajcarskiej ekstraklasy 4:8. Dzień po tym, jak ze Slovanem Bratysława Rangers wygrali 4:1, mimo że po pierwszej tercji przegrywali, tym razem początek znów był dla nich niekorzystny, bo już po 6 minutach gospodarze prowadzili 2:0. Kiedy jednak obie drużyny schodziły na przerwę po szalonej pierwszej tercji zanosiło się na to, że wszystko wraca do zaplanowanego scenariusza, bowiem gościom udało się wyrównać na 3:3. Tym razem to jednak oni zupełnie "rozsypali się" w trzeciej tercji.
Być może zdecydowało zmęczenie po niemożliwej w NHL serii czterech meczów w ciągu pięciu dni w czterech różnych krajach, ale ostatnią tercję "Strażnicy" przegrali 0:3. Grająca ze zdecydowanie większym polotem drużyna EVZ po pięciu minutach trzeciej tercji prowadziła już 7:4, a gdy na niespełna 5 minut przed końcem spotkania goście wycofali bramkarza, Fabian Schnyder ustalił wynik. Esa Pirnes zdobył dla zwycięzców dwa gole i asystował, podobnie jak Josh Holden. Na listę strzelców wpisali się też Corsin Camichel, Glen Metropolit i Damien Brunner.
W bramce Rangers fatalny wieczór przeżył Martin Biron, który na 27 strzałów przeciwników wpuścił aż 7. Jego zespół trafił tylko cztery razy, choć próbował 45-krotnie. Poza Bironem każdy zawodnik drużyny Tortorelli oddał choć jeden strzał. Po raz ostatni drużyna NHL w starciu z rywalem z Europy straciła 8 goli we wrześniu 1990 roku. Choć zwykle w pojedynkach NHL-Europa większą motywację mają drużyny ze Starego Kontynentu i nie inaczej było dziś w wypełnionej do ostatniego miejsca Bossard Arenie, to gracze Rangers zapewniali, że bardzo zależało im na zwycięstwie. - Zawsze gramy po to, żeby wygrać - mówił chwilę po zejściu z lodu obrońca trzeciej formacji gości, Brendan Bell.
Przyznał jednak także, że z porażki nie zamierza robić tragedii. - Oczywiście wynik nie jest dobry, ale cieszymy się, że mogliśmy tu być. Kibice byli fantastyczni, tak jak się spodziewaliśmy - powiedział. Zespół Bella o klęsce w Zugu musi zapomnieć i poprawić błędy w obronie przed piątkową inauguracją sezonu NHL. Rangers zaczną go w Sztokholmie pojedynkiem z Los Angeles Kings. Na pocieszenie pozostaje im fakt, że gdy w 2009 roku Chicago Blackhawks przegrali przed sezonem w Szwajcarii z Zürich Lions, to sezon kończyli z Pucharem Stanleya.
Drużyna EV Zug po wspaniałym poniedziałkowym wieczorze wraca do ligowej rzeczywistości, ale i ta jest dla drużyny w tym sezonie piękna, bowiem po 9 kolejkach podopieczni Douga Sheddena mając na koncie 21 punktów prowadzą w Nationallidze A. W piątek zagrają na wyjeździe z HC Lugano.
EV Zug - New York Rangers 8:4 (3:3, 2:1, 3:0)
1:0 Pirnes - Brunner - Schnyder 01:18 PP
2:0 Camichel - Pirnes - Fischer 05:32
2:1 Callahan - Dubinsky 15:40
3:1 Holden - Chiesa 16:24 SH
3:2 Rupp - Del Zotto - Zuccarello Aasen 18:47
3:3 Anisimow 19:00
4:3 Metropolit - Casutt 34:02
5:3 Holden - Lüthi - Lindemann 34:43
5:4 Fedotenko - Anisimow 38:48
6:4 Pirnes - Blaser 42:40
7:4 Brunner - Schnyder 44:01
8:4 Schnyder - Holden 55:55
Strzały: 28-45.
Minuty kar: 8-8.
Widzów: 7 015.
Komentarze