Kluby Polskiej Ligi Hokejowej sporządziły pismo, w którym negują wszystkie zmiany wprowadzone przez PZHL przed rozpoczynającymi się we wrześniu rozgrywkami o mistrzostwo kraju.
W miniony poniedziałek, w Oświęcimiu, spotkali się przedstawiciele polskich klubów hokejowych. Podczas rozmów pod rozwagę poddano wszystkie nowinki, które miałyby obowiązywać od nadchodzącego sezonu w ekstralidze. Sporządzono pismo, pod którym podpisali się przedstawiciele ośmiu z dziesięciu drużyn PLH. Podczas zjazdu zabrakło bowiem tylko działaczy Stoczniowca Gdańsk i... Toruńskiego Klubu Hokejowego.
Nieobecność działaczy TKH, w obradach, podczas których ważyła się przyszłości nadchodzących rozgrywek, w zasadzie nie powinna dziwić (!). Podczas wcześniejszego zebrania, w Janowie, również nie byli obecni.
- Nie mamy się z czego tłumaczyć. Mamy swoje obowiązki. Nie zawsze możemy poruszać się na drugi koniec Polski, żeby uzgodnić to, co możemy zrobić telefonicznie, czy e-mail’owo - powiedział Marek Sokołowski, prezes TKH. - Wiemy natomiast wszystko, co działo się podczas tego zjazdu...
A działo się bardzo wiele.
Kluby wypracowały wreszcie jedno zdanie i... zanegowały wszystkie zmiany, które zamierzają wprowadzić członkowie zarządu Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.
W dokumencie podpisanym przez ośmiu prezesów klubów PLH wyrażono brak akceptacji dla reorganizacji rozgrywek, zmniejszenia limitu obcokrajowców, regulaminu dyscyplinarnego, taryfikatora opłat, licencji dla klubów i trenerów. Uzasadnienie?
„Podane powyżej przepisy są pełne błędów merytorycznych, które zakłócą rozgrywki ligowe w przypadku ich zastosowania” - czytamy w piśmie przesłanym do klubów nieobecnych w Oświęcimiu.
To poważny cios w hokejową centralę i swoiste wotum nieufności dla zmian wprowadzonych przez zarząd PZHL-u oraz stojącego na jego czele prezesa Zdzisława Ingielewicza.
- Burzę, która przeszła w poniedziałek nad polskim hokejem, „prognostycy” przepowiadali już wcześniej - stwierdził obrazowo Krzysztof Zawadzki, członek zarządu PZHL, obecny podczas spotkania.
Przypomnijmy, że sytuacja, która poróżniła kluby z zarządzającym rozgrywkami ligowymi PZHL-em, miała swój początek w Sanoku i kontynuację kilka tygodni później podczas mistrzostw świata Dywizji I w Toruniu. Podczas spotkania w jednym z toruńskich hoteli zatwierdzono wszelkie innowacje regulaminowe. Zgodzili się na nie prezesi, ale po oszacowaniu wydatków coraz głośniej mówili o kolejnej zmianie przepisów, a w zasadzie powrocie do dawnego porządku. Od tego czasu, a minęły już ponad dwa miesiące, nastąpił totalny zwrot akcji. Czarę goryczy przelał nowosporządzony taryfikator opłat, który nakłada na kluby pięć razy większą kwotę wpisowego.
Chaotyczne wypowiedzi każdego z niezadowolonych prezesów zebrano teraz w jedno stwierdzenie. Kluby, niemal jednoznacznie (GKS Tychy podtrzymał poparcie dla wprowadzonych zmian), opowiadają się za utrzymaniem dotychczas obowiązujących przepisów.
- Dla nas jest to bez różnicy. Natomiast wprowadzenie nowego systemu rozgrywek jest dla nas dobre - wskazuje pozytywną stronę reform Marek Sokołowski, nie kryjąc przy tym, że takie regulacje oznaczają mniejsze wydatki dla klubów. - Nie wyłamujemy się z uzgodnień podjętych przez prezesów. Natomiast respektujemy postanowienia spotkania w Toruniu. „Klepnęliśmy” to i się z tego nie wycofujemy.
W jaki sposób ustosunkuje się do głosu klubów prezes PZHL-u? Trudno wyrokować, tym bardziej, że jeszcze wczoraj do godz. 17, pismo sporządzone w Oświęcimiu nie trafiło do hokejowej centrali.
Czytaj także: