Potrzebujemy impulsu
Rozmowa z MACIEJEM RADWAŃSKIM, kapitanem i najskuteczniejszym strzelcem Klubu Hokejowego Sanok.
- Wynik 1-9 w Toruniu, w pierwszym meczu play-off wskazuje, że byliście wyraźnie słabsi od rywala...
- Wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na lodzie. W porównaniu do niedawnego meczu u nas, gdy przegraliśmy z TKH 0-7, było nawet dużo lepiej. Graliśmy kombinacyjnie, mieliśmy dobre sytuacje, oddaliśmy mnóstwo strzałów (tylko pięć mniej od TKH - przyp. red.), ale Tomek Wawrzkiewicz bronił znakomicie. Sam miałem dwie takie okazje, że żaden inny bramkarz by tego nie obronił, a "Waha" sobie poradził.
- Całkiem dobrze chyba jednak nie było?
- Na pewno nie. Zabrakło nam waleczności, popełnialiśmy proste błędy. Łukasz Janiec przy kilku strzałach też się nie popisał.
- Po raz kolejny wychodzi więc na to, że kluczową postacią w drużynie hokejowej jest bramkarz...
- Tak, i całe szczęście, że dołączył już do nas Mykoła Worosznow. Mając takiego speca za plecami można grać spokojniej z przodu.
- Ćwiczyliście już ustawienie z jednym obcokrajowcem w polu?
- Jeszcze nie, ale do najbliższego meczu w piątek w Sanoku musimy to zrobić. Podejrzewam, że jak będzie bronił Worosznow, to nie zagrają i Pavel i Panczenko. Nie są aż tak skuteczni, jak można się było spodziewać. A w obronie Riabenko jest ostoją. Zresztą z tym rywalem można sobie jeszcze pozwolić na eksperymenty, potem już nie.
- Powalczycie jeszcze w Toruniem, czy już skupiacie się na obserwowaniu następnego rywala?
- Jeszcze wszystko jest możliwe, co pokazało Zagłębie wygrywając w Gdańsku. Potrzebujemy impulsu, żeby zacząć grać lepiej, skuteczniej. Wszyscy jednak muszą sobie uświadomić, że to już play-off, że nie ma nieważnych spotkań. W piątek do obrony wróci Rąpała, będziemy silniejsi z tyłu, a kibice pomogą nam i coś strzelimy.
Rozmawiał Waldemar Mazgaj - Nowiny
Komentarze