Hokeiści Nesty Toruń awansowali do finału rozgrywek pierwszej ligi. Wczoraj po raz drugi pokonali Orlika Opole. Na własnym lodowisku zaaplikowali rywalom dziesięć bramek.
Spodziewali się więcej
Tylko w pierwszej odsłonie torunianie oddali na bramkę przeciwników szesnaście celnych strzałów (Orlik zaledwie cztery), z czego pięciokrotnie, po zespołowych akcjach, pokonywali opolskiego bramkarza Tomasza Szatkowskiego.
- Spodziewaliśmy się więcej po naszych półfinałowych rywalach - przyznał Mariusz Kuchnicki, środkowy napastnik pierwszego ataku Nesty. - Graliśmy „swoje”, uzyskaliśmy przewagę i mogliśmy kontrolować wynik.
Więcej po swoich zawodnikach oczekiwał też szkoleniowiec Orlika Jerzy Pawłowski. Po pierwszej przerwie, w której w szatni opolan padły mocne słowa, jego drużyna śmielej „przeszkadzała” torunianom. W efekcie przyjezdni zdobyli dwa gole.
W połowie spotkania, przy stanie 7:0 dla Nesty, między słupkami bramki torunian nastąpiła zmiana. Dobrze spisującego się Miłosza Ciesielskiego zastąpił Tomasz Witkowski, zmagający się do niedawna ze złamaniem palca lewej ręki. Dla młodego gdańszczanina był to trudny powrót, bowiem w odstępie kilku minut został dwukrotnie pokonany.
Już tylko Katowice
- Tomek chce być potrzebny drużynie, chce być numerem jeden, jak przed kontuzją, ale Miłosz zaskoczył nas dobrą postawą, wywiązał się z powierzonych mu zadań - powiedział Wiesław Walicki, szkoleniowiec Nesty.
Po piątkowym zwycięstwie 7:1 w Opolu oraz wczorajszym 10:3 w na własnym lodowisku, torunianie uzyskali awans do ścisłego finału, w którym zmierzą się z GKS-em Katowice.
Nie wiadomo jeszcze, czy w meczach finałowych w barwach Nesty wystąpi Andrejs Ławrenows, który w niedzielę został przypadkowo trafiony krążkiem w twarz. Na lodzie pojawiła się krew. Podczas wstępnych oględzin podejrzewano u Łotysza złamanie nosa.
Dariusz Łopatka - Nowości
Czytaj także: