Kolejny dreszczowiec w „Olivii”. Miejscowy Stoczniowiec zremisował z Tyskim GKS-em 5-5, choć po 52 min. gry przegrywał 2-5. Kolejny słaby występ zanotował Paweł Jakubowski.
Stoczniowcy zagrali bez swojego czwartego ataku (P. Soliński – Dzięgiel - Wiśniewski), ale za to z powracającym po urazie stopy Wojciechem Jankowskim. U Tyszan zabrakło Roberta Brocławika. Powodem jego nieobecności jest kłopot z zatwierdzeniem go do gry (więcej:
www.hokej.net/index.php?mod=shownews.php&Id=2450).
Na samym początku I tercji przewagę osiągnęli goście, stworzyli nawet parę groźnych sytuacji, lecz to gdańska „Stocznia” wyszła na prowadzenie. Bramkę z podania Słodczyka w swoim stylu strzelił Bartosz Leśniak (przyjął krążek na niebieskiej, podjechał z nim na wysokość bulika i mocno strzelił z nadgarstka, pokonując tym samym Arkadiusza Sobeckiego). Była wtedy 3min.4sek. Po tej bramce gospodarze, oddali pole w ręce rywali. Ci nie zmarnowali okazji. W 11 min. po błędzie Jakubowskiego (za wcześnie położył się na lodzie), do pustej bramki trafił Michal Belica. Słowakowi asystował wychowanek Stoczniowca - Adam Bagiński. Piętnasta minuta gry przyniosła bramkę dla klubu z Górnego Śląska, a zdobył ją Sławomir Krzak. Gol ten padł w osłabieniu (na ławce kar przebywał Ślusarczyk). Krzak powinien postawić duży kufel piwa gdańskiemu goalkeeper’owi. Jakubowski tak niefortunnie uderzył krążek, że trafił on w Tyskiego gracza i wpadł do pustej bramki. Publiczność po tej bramce domagała się, żeby Przemek Odrobny stanął między słupkami. Sytuacja ta podcięła miejscowym skrzydła. Podczas kary Mejki krążek częściej znajdował się w tercji obronnej gospodarzy. Proste błędy robili obrońcy. Wynik jednak nie uległ zmianie.
II tercję znowu wygrali goście w stosunku 2-1. Najpierw „Ślusar” wykorzystał grę w przewadze. Była to jego 200 bramka w PLH. Dobił on krążek odbity przez bramkarza po uderzeniu Sosińskiego. Przyjezdni nie zmniejszali tempa wiedząc, że mogą opaść z sił w III tercji. Musieli wyrobić sobie kilku bramkową przewagę, myśląc o spokojnej końcówce. Dalej błędy robili miejscowi obrońcy. Tyszanie mieli parę okazji na podwyższenie, ale tak się nie stało. To Stoczniowcy na początku 33 minuty zdobyli kontaktowego gola. Strzelcem okazał się Jankowski, który zmienił lot krążka po strzale z niebieskiej Błażowskiego (w przewadze), potwierdzając przysłowie „niewykorzystane sytuacje się mszczą”. Był to jednak pojedynczy zryw gdańskich graczy. Dalej nie umieli sobie poradzić z twardo fizycznie grającymi gośćmi. Pod koniec tej odsłony gry sytuacja się nieco poprawiła, ale składnej akcji pierwszego ataku nie wykorzystał Skutchan. Na 16 sekund przed końcem na 4-2 podwyższył Woźnica. Stoczniowiec grał słabo. Składnych akcji było jak na lekarstwo, wprost przeciwnie goście, lecz nie potrafili wykorzystać błędów przeciwników.
W przerwie między tercjami zaczął rozgrzewać się Odrobny i to on zastąpił w bramce słabego dzisiaj Pawła Jakubowskiego. Początek III tercji nie zapowiadał emocji w końcówce. Przy krążku częściej byli podopieczni Mariana Pysza, ale niewiele z tego wynikało. W 52 min. meczu kontrę Tyszan wykorzystał Krzak (asystował mu ex-gdańszczanin Mariusz Justka). Chwilę wcześniej sędzia Marczuk nie odgwizdał ewidentnego faulu na Cychowskim. Kiedy zawodnicy jak i kibice nie wierzyli w uzyskanie dobrego rezultatu sprawdziły się wypowiedzi M. Pysza, że goście opadną z sił w III tercji i wtedy będzie można łatwo im strzelać bramki. W 56 min. sytuację 1 na 1 z obrońcą wykorzystał snajper gospodarzy, czech – Zdenek Jurasek. Pokonał on Sobeckiego mierzonym strzałem przy prawym słupku bramki Tyszanina. Minutę później przewagę wykorzystał Rafał Cychowski (asysta Zachariasza) i to, co parę minut temu było marzeniem, było teraz na wyciągniecie ręki. Dodatkowo w 58:35 za przytrzymywanie do boksu kar odesłany został Majkowski. W tym momencie trener Pysz wziął czas i ściągnął swojego bramkarza z lodu. Ponownie przyniosło to efekt. Tak jak w meczu z Toruniem 1 października. W tercję obronną przeciwnika wjechał Jurasek i nieatakowany przez nikogo oddał mocny strzał. Ten znalazł drogę do bramki i publiczność zgromadzona dzisiaj w liczbie jednego tysiąca miała powody do radości. Winą za tą bramkę podopieczny gości Wojciech Matczak obarczał Kuca, który nie podjechał do Czecha, kiedy on składał się do strzału. Do końca regulaminowego czasu gry zostało 25 sek. W tym czasie nic się nie zdarzyło i druga dogrywka w tym sezonie w „Olivii” stała się faktem.
Obydwa zespoły nie stworzyły ciekawego widowiska w dodatkowych pięciu minutach. Gdańszczanie oddali kilka strzałów, ale nie mogły one zaskoczyć Sobeckiego.
Reasumując: Stoczniowcy potwierdzili, że są ambitnym zespołem i nie poddali się przegrywając 3-ema bramkami. Klasę pokazał znowu, Zdenek Jurasek strzelając dwie bardzo ważne bramki (wysunął się tym samym na pierwsze miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców PLH ex aequo z Klisiakiem). Bardzo dobrze zaprezentował się Rafał Cychowski. Występ Jakubowskiego lepiej przemilczeć. Potwierdziła się zasada, mówiąca, że Ślązacy grając na niepełne 3 piątki opadają w końcówkach z sił. Ale 1 pkt. Też może cieszyć.
Seba Stegart
Czytaj także: