Hokej.net Logo

Przed play-off trudno o optymizm

Przed play-off trudno o optymizm

Zespół "Szarotek" rozegrał trzy mecze z rzędu i to z drużynami z dolnej połówki tabeli. Na domiar złego trenerowi Jackowi Szopińskiemu sen z powiek spędzają narastające problemy kadrowe.




- To były bardzo głupie bramki. Każda po naszych błędach. Zamiast kontrolować grę przy 1-0 złapaliśmy jedną, drugą karę, przeciwnik wyrównał i wrócił do gry. Szkoda, bo naprawdę zależało nam na zwycięstwie w tym meczu, pozwoliłoby to nam bardziej uwierzyć w siebie - powiedział kapitan "Szarotek" Rafał Dutka.

Na nic zdała się bramka kontaktowa Piotra Kmiecika pięć minut przed końcem. Jeszcze w ostatnich sekundach nowotarżanie próbowali wariantu z wycofaniem bramkarza, ale okazał się bezowocny. - Rywale niczym nas nie zaskoczyli. To my byliśmy w tym meczu w kiepskiej dyspozycji. Już w pierwszej tercji mogliśmy sobie wypracować solidną przewagę, ale zmarnowaliśmy kilka świetnych okazji. A potem z każdą minutą nasza gra była coraz bardziej nerwowa - stwierdził na konferencji prasowej trener Szopiński, który w trzeciej tercji zdecydował się m.in. na posadzeniu na ławce Milana Baranyka. - Milan przez dwie tercję był naszym najsłabszym zawodnikiem. Od niego wymaga się więcej niż od pozostałych. Powinien być liderem zespołu, a w tym meczu daleko było mu do tego - krótko tłumaczył swoją decyzję nowotarski szkoleniowiec.

Baranyk do łask trenera powrócił w niedzielnym spotkaniu przeciwko drużynie z Sanoka, przegranym przez "Szarotki" 1-5. W składzie Podhala zabrakło za to w tym meczu chorych Frantiska Bakrlika i Mariusza Jastrzębskiego, a także uskarżającego się na ból pleców Jarosława Różańskiego. Nowotarżanie znów zaczęli obiecująco bowiem po 20 minutach prowadzili 1-0 po trafieniu Czuya. Kolejne 40 minut gry należało jednak do gospodarzy w szeregach których główne rolę odegrali... wychowankowie Podhala: Dziubiński i Gruszka. Oba zdobyli po dwa trafienia a piątego gola dołożył inny były gracz Wojasa Podhale Ivicic.

- Momentami graliśmy bardzo dobre spotkanie. Niestety, zdarzyły się nam okresu przestoju i to one zadecydowały o naszej przegranej. Kluczowy był początek drugiej tercji, gdzie zabrakło nam odpowiedniej koncentracji i w efekcie w prosty sposób szybko straciliśmy dwa gole. Potem próbowaliśmy wrócić do gry, ale nie wiele nam wychodziło. Za to kolejne błędy w obronie kosztowały nas utratę kolejnych bramek - ocenił trener Szopiński.

Bakrlik z Jastrzębskim się na wtorkowe spotkanie przeciwko Stoczniowcowi Gdańsk. Z przeziębieniem przegrali natomiast tym razem obaj bramkarze Tomasz Rajski i Jarosław Furca. Między słupkami bramki Podhala stanął więc debiutant Bartłomiej Niesłuchowski. - Nie do końca jestem zadowolony ze swojego występu. Przede mną jeszcze dużo pracy na treningach aby wyeliminować błędy, które popełniam - powiedział 19 letni golkiper, którego po przepuszczeniu sześciu bramek w 39 min zastąpił o rok młodszy Sebastian Mrugała.

Spotkanie z gdańszczanami miało dwa oblicza. Jego pierwsza połowa to kompletna dominacja gości. Po 22 minutach zapowiadało się na istny pogrom "Szarotek" bowiem po tym okresie przegrywały one już 0-5(!). - Dziecinne błędy, jakie popełnialiśmy, rywale bezwzględnie wykorzystali. Wyglądaliśmy na kompletnie zagubionych - stwierdził Szopiński. Jego podopieczni przebudzili się w połowie drugiej tercji. Świetna w wykonaniu nowotarżan była trzecia tercja. Trzy gole w odstępie 9 minut sprawiły, że Podhalanie doszli przeciwnika na odległość jednego trafienia (5-6).

- Ostrzegałem moich zawodników w szatni, że bez względu na wynik muszą być cały czas skoncentrowani, bo Podhale to drużyna walcząca do końca. Ich zaciętość można porównać do Kanadyjczyków - chwalił nowotarżan trener Stoczniowca Tadeusz Obłój. Niestety, mimo szaleńczego pościgu w ostatnich 10 minutach gospodarzom nie udało się doprowadzić do remisu. Co więcej, wariant z wycofaniem bramkarza kosztował ich utratę siódmego gola. - Zawsze staram się wpoić zawodnikom grę do końca i w tym meczu omal nie zakończyło się to powodzeniem. Mam nadzieję, że był to nas ostatni przegrany mecz. Wierzę, że w końcu zaskoczymy i będziemy grać na miarę naszych możliwości - zapowiada szkoleniowiec Szopiński.

Nowotarski opiekun zespołu stara się być optymistą mimo narastających problemów. Oprócz chorób i kontuzji w ostatnich dniach doszła także dosyć nagła decyzja Kanadyjczyka Czuya, który po meczu ze Stoczniowcem wrócił do ojczyzny. - Zmusiły go do tego pewne sprawy osobiste. Obiecał nam, że postara się je załatwić jak najszybciej i wróci do nas. Wierzę, że nastąpi to jeszcze przed pierwszym meczem play-off - wyjaśnił rzecznik prasowy MMKS Podhale Roman Przygodzki. Treningi wznowiła już dwójka kontuzjowanych od dłuższego czasu zawodników: Marcin Kolusz i Damian Kapica. Do normalnej dyspozycji obojgu jeszcze jednak daleko.

Do zakończenia sezonu zasadniczego pozostały jeszcze dwie kolejki. Dziś "Szarotki" grają w Krynicy z KTH a w niedzielę na własnym lodzie podejmują Unię Oświęcim. Pierwsza runda play-pff rozpoczyna się już w środę 9 lutego. Z kim zagrają w niej nowotarżanie, wyjaśni się dopiero w poniedziałek, kiedy zgodnie z wprowadzonym przez PZHL od tego sezonu regulaminem pierwsze 3 najlepsze zespoły po rundzie zasadniczej dokonają wyboru swoich przeciwników. To nowość ,bowiem do tej pory pary pierwszej rundy play off ustalane były według tzw. klucza: 1-8, 2-7, 3-6, 4-5, co wydaje się być dużo bardziej sensowne. - Nie mamy na to wpływu. Pozostaje się nam tylko dostosować do decyzji PZHL choć osobiście uważam, że stary system był sprawdzony i lepszy - stwierdził trener Szopiński.

(Maciej Zubek) - Dziennik Polski



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe