Sławny czeski hokeista Robert Reichel gościł w piątek w Krakowie, bo jego drużyna Chemopetrol Litvinov grała sparing z Cracovią.
Michał Białoński: Niekwestionowany lider Polskiej Ligi Hokejowej z dwunastym zespołem czeskiej ekstraligi Litvinovem nie miał szans, i to na własnym lodzie (4:8). Cracovię tłumaczy częściowo fakt, że brakowało jej siedmiu kadrowiczów.
Robert Reichel: My też nie mieliśmy najsilniejszego składu, a na sparing do Polski przywieźliśmy ośmiu juniorów.
Skończył Pan już tournee po hokejowym świecie?
- Zdecydowanie tak. Teraz jestem w domu, w Litvinowie. Ciągle gram w hokeja, bo to mi daje radość. Staram się pomagać działaczom. Mistrzostwo Czech jeszcze nam nie chodzi po głowie. Na razie myślimy o zapewnieniu sobie awansu do play-offu [szanse na to są iluzoryczne, Chemopetrol traci do ósmego Trzyńca aż 18 pkt. - przyp. red.].
Na olimpiadzie w Turynie w środę zacznie się turniej hokejowy. W takich momentach pewnie Pan sobie przypomina Nagano, gdzie razem z reprezentacją zdobył Pan złoty medal? Teraz nie zamierzał się Pan wybrać z kolegami na podbój Turynu. Ma Pan przecież ledwie 35 lat, a jak na hokej to nie jest dużo!
- To prawda, 35 lat w tej dyscyplinie jeszcze nikogo nie przekreśla. Ja jednak mam swoje zadania w Litvinovie, a jakiś czas temu powiedziałem, że kończę z reprezentacją narodową. Teraz już nie mógłbym pogodzić występów w kadrze z klubowymi obowiązkami. A co do Nagano, to był chyba dla mnie najwspanialszy moment kariery. Po raz pierwszy w historii Czechy zdobyły olimpijskie złoto, wygrały tak silnie obsadzony turniej. Mecz z Kanadą z tamtych igrzysk był prawdziwym horrorem. Miałem swój udział w tym zwycięstwie. To mój rzut karny zaważył o wyeliminowaniu Kanadyjczyków. Złoto z Nagano cenię najbardziej.
A w piątkowym sparingu bramkarzowi Cracovii Danielowi Kachniarzowi nie zdołał Pan strzelić karnego.
- Na pewno to nie było lekceważenie bramkarza Cracovii. Bardziej - zagranie pod publikę. Krążek leciał powoli obok słupka, bramkarz był już zwiedziony. Gdybym chciał, to spokojnie strzeliłbym do siatki.
Gdy występował Pan w New Jork Islander, Mariusz Czerkawski opowiadał nam, że właśnie z Panem tworzy jedną paczkę - razem po meczach chodziliście na kolacje.
- Mariusza wspominam bardzo dobrze. To był wyborny hokeista. Tak samo dobrze jak grał, mówił po czesku. Znałem jego ówczesną żonę [Izabelę Scorupco].
Znał Pan drugiego Polaka z NHL, Krzysztofa Oliwę?
- Z lodowisk tak, ale jakoś nigdy nie mieliśmy okazji porozmawiać.
To duże zderzenie po grze we wspaniałych halach NHL czy czeskiej ekstraklasy - przyjechać do takiego obskurnego lodowiska jak to w Krakowie?
- Zdecydowanie ten obiekt wymaga rekonstrukcji. W Polsce hokej nie jest na takim poziomie jak u nas, w Czechach, to i lodowiska macie gorsze. Z roku na rok i wasza reprezentacja radzi sobie coraz lepiej. Jeśli tylko dostaniecie się do MŚ gr. A, to poprawi się też hokejowa baza.
Przed nowym sezonem w NHL zmieniono przepisy. Np. bramkarze mają teraz zwężone parkany. To dobrze, że za oceanem majstrują w regulaminach?
- Na pewno widowiskowość dyscypliny teraz się poprawiła - pada więcej goli. Kibice przychodzą na stadiony głównie dla bramek. Dlatego te zmiany oceniam pozytywnie.
Nie tęskno już Panu do NHL?
- Skoro jestem tu, a nie tam, to nie. Mam wspaniałe wspomnienia związane z występami w tamtej lidze. Kariery hokeisty nie da się jednak zatrzymać, czas biegnie do przodu. Jestem zadowolony, że wreszcie wróciłem do domu.
Jaką ma Pan radę dla młodych hokeistów?
- Jeśli chcą coś osiągnąć, muszą się poświęcić dla hokeja, zostawić serce na lodzie. Dzisiaj ze spokojnym sumieniem mogę powiedzieć, że mnie udało się tego dokonać.
Jaką szanse mają Czesi na zdobycie medalu w Turynie?
- Poziom będzie wyrównany. Nasi chłopcy mają szanse nawet na złoto. W drugiej fazie turnieju olimpijskiego wszystko jest uzależnione od jednego meczu, a w nim wszystko się może zdarzyć. Będę trzymał kciuki, żeby się im udało wygrać.


Robert Reichel
Rocznik 1971, środkowy napastnik. Wychowanek HC Litvinov. Później grał w Calgary Flames, Frankfurt Lions, NJ Islanders, Phoenix Coyotes, Chemopetrol Litvinov, Toronto Maple Leafs (2001-04).
Michał Białoński - Gazeta Wyborcza
Czytaj także: