W poniedziałek miało się odbyć spotkanie prezesa Ingielewicza z przedstawicielami klubów PLH. Nie odbyło się bo prezes PZHL nie miał czasu i przełożył spotkanie na piątek. Natomiast do klubów PLH porozsyłał pisma że jeżeli prezesi indywidualne wypowiedzą się o woli jego rezygnacji na piśmie to ... się poda do dymisji.
- Pan Ingielewicz powysyłał pisma do klubów PLH że może zrezygnować. To po co się za to brał? Narobił brudu że w całej Polsce o nim głośno. Teraz jest tak bardzo zajęty że nie może się z nami spotkać. Bardzo nieelegancko się Pan prezes zachowuje. A po co to pismo? Przecież nikt teraz za naszymi plecami nie rzuci się Panu Ingielewiczowi na szyje i będzie za jego racjami. Jest osiem klubów które wydało swoje stanowisko.
- Niech prezes Ingielewicz robi dyktaturę, ale niech przekaże milion złotych na 10 klubów, a za mistrza da 100 tysięcy, wtedy rozgrywki mogą się nazywać Polska Liga Hokejowa Ingielewicza. Gdy to zaoferuje to może wprowadzać swoje zmiany i kluby to zaakceptują. A jak nic nie daje to dlaczego mamy w jego imię umierać?
- To już dojrzało do innych celów. Spokojnie trzeba do tego podejść. Nie może być tak że wyciągamy ręce a ktoś nas po nich leje. My jesteśmy otwarci do rozmów a prezes sam już nie wie co robić, to jest już żenujące. Ale jest oficjalne stanowisko ośmiu klubów że m.in. tych opłat nie zapłacimy. Więc jeśli Pan Ingielewicz uważa się za dżentelmena, to niech pokaże że nim jest – niech odejdzie, powie Panowie nie udało się - rezyguje. Zacytuje tutaj powiedzenie z Potopu „Kończ... waść! wstydu... oszczędź!”
Czytaj także: