Treningowe schematy z lat 60. "Zawodnicy są przemęczeni"

O spadku z Dywizji IA, problemach trawiących polski hokej oraz o ewentualnej dalszej współpracy z reprezentacją Polski rozmawiamy z Tedem Nolanem.
Co pana zdaniem sprawiło, że Polska spadła do Dywizji IB?
– W mojej opinii nie była to kwestia jednego meczu. To fundamenty, struktura, którą trzeba rozwijać. Takie mam wrażenie. Poza tym uważam, że zawodnicy byli przemęczeni. Sposób, w jaki są trenowani sprawdziłby się może w latach 60. ubiegłego stulecia, ale nie w 2018 roku. Zawodnicy muszą odpoczywać, a nie trenować 12 miesięcy. Prowadzi to do tego, że już w lutym są wykończeni. Z całym szacunkiem dla zawodników – oni dają z siebie wszystko, ale trener nie ma zbyt wielkich możliwości wyboru, bo pula graczy jest zbyt mała. Na dodatek przed turniejem straciliśmy trzech czołowych środkowych. Być może z nimi, końcowy wynik byłby lepszy.
Ten spadek można traktować jako krok w tył, ale może on mieć także swój plus. Teraz jest szansa na refleksję, co federacja musi zrobić ze stanem hokeja w Polsce.
Co musiałoby się zmienić w polskim hokeju, by realnie przełożyło się to na wyniki osiągane przez reprezentacje?
– Myślę, że federacja ma tylko ograniczoną kontrolę i ograniczony nadzór nad drużynami. Nie kontroluje ich, nie wie, co się w nich dzieje, w jaki sposób się w nich trenuje. Zawodnicy muszą też więcej odpocząć, spędzić czas z rodzinami w przerwie posezonowej. Słowem zrobić coś innego niż hokej od rana do nocy przez 24 godziny. Jeśli robisz w kółko to samo, to poziom twojego zaangażowania spada. Praca staje się dla ciebie przykrym obowiązkiem, entuzjazm się kurczy.
Należy zwrócić uwagę na sposób trenowania młodych zawodników w kraju. Żeby grać na lepszym poziomie, trzeba zmienić te schematy. Spójrzcie na Wielką Brytanię. Mają dużo młodych zawodników i wywalczyli awans. A Polska jak przygotowuje i rozwija młodych graczy? Czy gdzieś ich wysyła? Oni powinni ruszyć do Szwecji, do Rosji, czy za ocean. W Polsce jest za mało możliwości trenowania w Polsce, miejsc, gdzie mogą iść do przodu.
Myślę, że liga zawodowa musi korzystać z młodszych zawodników. W Stanach Zjednoczonych związek zawodników nie pozwala im trenować więcej niż cztery godziny dziennie, a tutaj można kazać graczom trenować bez limitu. Nie zgadzam się z tym osobiście. W taki sposób nie da się wygrywać. To przestarzały model z lat 60-tych. W innych krajach dzieciaki mogą grać w baseball, futbol, a nie tylko w hokeja przez 12 miesięcy w roku. Z tym jest jak z małżeństwem – kocham moją żonę, ale nie mogę widzieć jej w kółko, bo oboje byśmy zwariowalibyśmy. Zawodnicy muszą mieć czas, aby robić coś innego. Potrzebują przerwy, żeby znowu zapragnąć gry w hokeja.
Jak oceni pan grę zespołu w całym turnieju?
– Kilku zawodników zagrało poniżej swojego poziomu z powodów, o których mówiłem wcześniej. Są zmęczeni, nie mieli przerwy, a przecież już w przyszłym tygodniu ich drużyny wznawiają treningi. To nie może tak działać. Wszyscy obecni tu zawodnicy dali z siebie tyle, ile mogli, ale to nie wystarczyło. Nie mogę powiedzieć, że ktoś gra źle.
Na przykład po Pawle Dronii było widać, że gra w innym kraju. Tak samo po Aronie Chmielewskim. Z kolei po bramkarzu Johnie Murrayu było widać, że był zmęczony po długim sezonie. Odrobny zagrał całkiem nieźle.
Podpisał pan kontrakt na dwa lata, a celem miał być awans do elity. Zostanie pan z reprezentacją Polski?
– Trzeba mieć spójną wizję. Nie można myśleć w jeden sposób, a trenować w inny. To tak nie działa. W trakcie w zgrupowań, starałem się odświeżać zawodników, również przez odpoczynek. Mieli tak długi sezon, a ja nie jestem tyranem i nie będę oczekiwał od nich czegoś, na co nie mają siły. Odpoczęli tyle, ile mogli, choć w mojej opinii było to za mało. Już w lutym, na zgrupowaniu w Katowicach, wyglądali na wykończonych. I jak tu zagrać trzy wymagające mecze w trzy dni? To, czy będziemy występowali w Dywizji IA czy IB nie będzie miało znaczenia, jeśli zostanie spełniony jeden warunek. Każdy z zawodników będzie chciał pracować, być lepszym i przyswajać wiedzę.
Ile spotkań Polskiej Hokej Ligi obejrzał pan w ostatnim sezonie?
– To nie tylko kwestia bycia na miejscu. To kwestia obserwacji zawodnika od treningu na lodzie po rowery. Zawodnicy są zmęczeni, a na tym poziomie potrzebna jest gotowość wszystkich graczy.
Problem leży w kwestii treningu i nie można od tego uciekać.
Na zgrupowaniu pracujemy na innych schematach. Zawodnik wraca do klubu, a co za tym idzie do innych założeń taktycznych. Potem kieruje podanie w część lodowiska, gdzie spodziewa się kolegi. A jego tam nie ma.
Kadrze potrzebny jest dyrektor skautingu, który będzie obserwował graczy i podejmował decyzje w niezależny sposób. Takiego kogoś mieliśmy na Łotwie, obecnie taka osoba pracuje też w reprezentacji Włoch. Musi mieć on pojęcie o hokeju, znać zawodników i potrafić ocenić ich możliwości. Będzie to lepsza sytuacja niż obecna, w której moimi asystentami są trenerzy pracujący w polskich klubach.
Ktoś może powiedzieć „mój zawodnik jest lepszy od twojego”. Czasem może to się okazać prawdą, a czasem nie.
Czy zamieszanie wokół Polskiego Związku Hokeja na Lodzie miało wpływ na wynik osiągnięty przez reprezentację?
– Bez komentarza.
Podobno nasza federacja nie wypłaciła też panu całego wynagrodzenia.
– To również pozostawię bez komentarza, bo są pewne problemy w tej kwestii.
Kiedy podejmie pan decyzję odnośnie swojej przyszłości?
– To nie tylko kwestia mojej decyzji. Być może federacja nie będzie mną zainteresowana.
Rozmawiali: Sebastian Królicki i Piotr Chłystek z "Przeglądu Sportowego".
Komentarze