Wolę, jak drużyna przegra tak wysoko, niż gdy po walce, dobrym meczu polegnie np. 3-4. Bo wtedy jest załamana, ciężko ją zmobilizować. A po dwucyfrówce nie ma z tym żadnego problemu. - Rozmowa z ADAMEM WORWĄ, nowym trenerem Klubu Hokejowego Sanok.
- Chciałbym pogratulować objęcia ekstraligowej drużyny, ale po prawdzie nie wiem, czy jest czego. Sanocki hokej jest w dołku...
- Zawsze można doszukać się pozytywów. Drużyna gra w PLH, jest kilku obiecujących zawodników, a szanse na utrzymanie w lidze wciąż mamy. Najważniejsza i tak będzie faza play-off.
- Ale dobrze by było startować do niej choćby z przedostatniej pozycji.
- Spokojnie. Rozegraliśmy dopiero dziewięć meczów z planowanych 42, więc jeszcze możemy coś wygrać. Do decydujących meczów jest dużo czasu, zdążymy się przygotować.
- Nie przeczę, ale wszyscy twierdzą, że przydałyby się wzmocnienia. Ma pan na oku wolnych zawodników?
- Kilku mam i prowadzimy już z nimi wstępne rozmowy. Do środy mają nam dać odpowiedź.
- Proszę o nazwiska.
- Za wcześnie. Zresztą nie jestem upoważniony. Może prezes? (Też nic nie powiedział - przyp. red.).
- Podziękujecie komuś za grę?
- Najpierw trzeba mieć nowych zawodników, żeby starym dziękować. A jak nie będzie minimum 20 hokeistów, to ciężko będzie prowadzić normalne treningi.
- Poznał już pan drużynę?
- Jestem w Sanoku od dwóch dni. Obserwacja meczu w Krakowie sprawiła, że wiem już, na co kogo stać.
- Sanok przegrał z Cracovią 2-11. Nie wystraszył się pan wyniku?
- Wolę, jak drużyna przegra tak wysoko, niż gdy po walce, dobrym meczu polegnie np. 3-4. Bo wtedy jest załamana, ciężko ją zmobilizować. A po dwucyfrówce nie ma z tym żadnego problemu.
Waldemar Mazgaj
Czytaj także: