Reprezentacja Polski po twardym i zaciętym spotkaniu pokonała w Sanoku Ukrainę 2:1. Gole dla biało-czerwonych zdobyli Kamil Sadłocha i Bartłomiej Jeziorski. Rewanż jutro o 18:00.
Obie drużyny przystąpiły do meczu w odmłodzonych składach. W zestawieniu naszej kadry znalazło się trzech debiutantów: Miłosz Noworyta, Mateusz Bezwiński i Kamil Sadłocha. Szczególnie dobrze zaprezentował się ten ostatni, który imponował dynamiką, przeglądem pola i nie bał się wziąć ciężaru gry na swoje barki. Wpisał się też na listę strzelców, perfekcyjnie wykonując rzut karny. Został też uznany najlepszym zawodnikiem naszej ekipy.
Co by nie mówić – to nie było dobre spotkanie w wykonaniu biało-czerwonych. Od samego początku podopieczni Róberta Kalábera grali ospale i byli zbyt apatyczni w ofensywie. Przydarzały im się też proste błędy w destrukcji.
Pierwsze takie potknięcie skończyło się stratą gola. Już w 90 sekundzie Hlib Kriwoszapkin wyskoczył zza pleców Jakuba Wanackiego i wykorzystał fakt, że Maciej Miarka wyjechał do krążka i nie udało mu się go wybić. Ukraiński napastnik zachował zimną krew, przejął gumę, a następnie posłał ją do pustej bramki.
Później "Sbirna" dwukrotnie grała w przewadze, ale nie zdołała zamienić tych okresów na kolejne trafienia. "Orły" broniły się ofiarnie i co najważniejsze - skutecznie.
W 17. minucie sygnał do ataku biało-czerwonym dał Kamil Sadłocha, który w swoim stylu pomknął prawym skrzydłem, później zjechał do środka, ale w oddaniu kąśliwego strzału przeszkodziła mu niezgodna z przepisami interwencja Ołeksija Janiszewskiego. Sędziowie podyktowali rzut karny, a sam poszkodowany w odpowiedni sposób wymierzył sprawiedliwość. Uderzył w długi róg i Bohdan Djaczenko mógł tylko wyciągnąć gumę z siatki.
Po zmianie stron nasz zespół był aktywniejszy w ofensywie, ale nie przełożyło się to na kolejne bramki. Najlepszą okazję, podczas gry w przewadze, miał Bartłomiej Jeziorski, jednak uderzony przez niego krążek padł łupem ukraińskiego golkipera. Djaczenko obronił też dwie dobitki.
Swoje szanse mieli też goście, ale Maciej Miarka w dobrym stylu obronił choćby kąśliwe uderzenie Ołeksija Worony.
Na początku trzeciej odsłonie lepiej prezentowali się Ukraińcy. Byli dokładniejsi, szybsi i często sprawdzali czujność naszego golkipera. Ale to biało-czerwoni złamali mecz. Alan Łyszczarczyk inteligentnie dograł do podłączającego się do akcji Bartłomieja Jeziorskiego, który z bulika przymierzył w okienko.
W końcówce nasz zespół skutecznie bronił wyniku, a rywale starali się zdobyć kontaktowego gola. Ich selekcjoner Dmytro Chrystycz zdecydował się nawet na manewr z wycofaniem bramkarza, ale nie przyniósł on zamierzonego efektu.
Polska - Ukraina 2:1 (1:1, 0:0, 1:0)
0:1 Hlib Kriwoszapkin (01:30),
1:1 Kamil Sadłocha (16:45, Karny),
2:1 Bartłomiej Jeziorski - Alan Łyszczarczyk, Oskar Jaśkiewicz (50:30).
Sędziowali: Wojciech Czech, Michał Baca (główni) - Eryk Sztwiertnia, Piotr Kot (liniowi).
Minuty karne: 6-2.
Strzały: 25-33
Widzów: 800.
Polska: M. Miarka - O. Jaśkiewicz, M. Noworyta; A. Łyszczarczyk, M. Syty, B. Jeziorski - K. Górny, M. Horzelski; K. Sadłocha, S. Kiełbicki, P. Krężołek - K. Maciaś, J. Wanacki; S. Brynkus, I. Smal (2), M. Gościński - K. Biłas (2), M. Naróg (2); J. Ślusarczyk, M. Ubowski, M. Bezwiński.
Trener: Róbert Kaláber
Ukraina: B. Djaczenko - D. Matusewycz, A. Hrebenyk (2); O. Worona, W. Zacharow, D. Borodaj - W. Wołkow, O. Dachnowski; O. Szapowałow, I. Krykla, M. Sydorenko - J. Ratusznyj, H. Warawa; M. Kowalczuk, W. Mazur, H. Kriwoszapkin - I. Sysak, O. Janiszewski; B. Panasenko, D. Carkowski, J. Panczenko.
Trener: Dmytro Chrystycz
Czytaj także: