"Farsa", "chaos", "skandal" - takie określenia padają w odniesieniu do lotów europejskich reprezentacji do Kanady na Mistrzostwa Świata juniorów. Samoloty polskiej linii lotniczej przewożące zawodników okazały się być zbyt małe, by zmieścić drużyny ze sprzętem.
Wszystkie europejskie reprezentacje, które wezmą udział w tegorocznych Mistrzostwach Świata U20 miały przybyć do Kanady w jednym czasie i odpowiednio wcześnie w związku z tym, że turniej startujący 25 grudnia w Edmonton będzie się odbywał w odizolowanej od reszty świata "bańce". Organizatorzy zaplanowali, że reprezentacje Austrii, Czech i Słowacji polecą samolotem z Wiednia, Niemcy i Szwajcarzy z Zurychu, a Finowie, Rosjanie i Szwedzi z Helsinek.
Organizatorzy wybrali usługi polskiej linii lotniczej Enter Air, specjalizującej się w lotach czarterowych. Po drużyny z Wiednia poleciał samolot z Katowic, po te z Zurychu z Warszawy, a do Helsinek ruszyła maszyna z Frankfurtu nad Menem, która wróciła wcześniej z Wysp Kanaryjskich. Zanim wylądowała w Finlandii, pojawiła się w szwedzkim Sundsvall, by zabrać reprezentację Szwecji.
W Helsinkach i Wiedniu na lotniskach wystąpiły jednak problemy. Okazało się, że wyczarterowane samoloty są zbyt małe, by przewieźć drużyny z całym sprzętem, a także akredytowanych dziennikarzy, których w tym roku w związku z pandemią i tak jest niewielu.
Enter Air podstawił maszyny Boeing 737-800, które zabierają na pokład do 189 osób, co byłoby wystarczające, ale okazało się, że nie ma odpowiednio dużo miejsca na zabranie bagażu. W Helsinkach linia lotnicza miała zaproponować przewiezienie części sprzętu hokeistów w kabinie pasażerskiej, na co nie zgodzili się przedstawiciele reprezentacji.
- Uważamy, że ze względów bezpieczeństwa nie powinniśmy mieć w kabinie dla pasażerów sprzętu, a bezpieczeństwo zawodników jest dla nas najważniejsze - powiedział dziennikowi "Ilta-Sanomat" generalny menedżer fińskiej kadry Kimmo Oikarinen. Inna fińska gazeta "Iltalehti" nazwała cała wyprawę "farsą", a rosyjski portal "Czempionat" napisał o "skandalicznym locie", dziwiąc się, że do transportu drużyn wybrano "mało znaną polską linię lotniczą".
W związku z zaistniałymi problemami wylot samolotów z Helsinek i Wiednia opóźnił się o ponad 4 godziny. Szczególnie napięta była sytuacja w stolicy Finlandii. Wspólny bunt działaczy fińskich, rosyjskich i szwedzkich sprawił, że Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF) ostatecznie zdecydowała się wynająć samolot cargo do przewiezienia sprzętu hokeistów.
Oni sami polecieli "polską" maszyną z międzylądowaniami poświęconymi na tankowanie na Islandii i w bazie wojskowej Goose Bay w Kanadzie. Początkowo drugie międzylądowanie miało mieć miejsce... na Grenlandii.
Kimmo Oikarinen za całe zamieszanie obwinił IIHF oraz kanadyjski związek hokejowy, które razem organizują turniej. - To było do przewidzenia. Już dwa miesiące temu podałem dokładnie, ile sprzętu będziemy przewozić i mówiłem o tym, że ten samolot będzie za mały, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Rozumiem, że wchodzą w grę czynniki ekonomiczne, ale czy nie powinniśmy czasem pomyśleć, na czym oszczędzamy? - pyta w rozmowie z "Iltalehti".
Fiński wiceprezydent IIHF Kalervo Kummola odpowiedział: - Jeśli wiedział od dwóch miesięcy, dlaczego nic mi nie powiedział? Nie wiem, z kim rozmawiał na ten temat, ale do mnie się nie zwrócił. Mógł poprosić o pomoc, a byłoby łatwo to zorganizować.
Już na lotnisku Finowie chcieli zrezygnować z usług polskiego przewoźnika i sondowali możliwość przelotu do Kanady samolotem ich narodowej linii lotniczej Finnair. Ostatecznie jednak wsiedli do Boeinga Enter Air razem z pozostałymi zespołami.
Wszystkie drużyny dziś nad ranem naszego czasu dotarły wreszcie do Edmonton. Bez podobnych przygód samolotem linii Air Canada z Detroit dolecieli Amerykanie. Z kolei Kanadyjczycy dojechali autobusem ze swojej bazy w Red Deer, gdzie początkowo także miały się odbywać mecze MŚ, tyle że ze względu na pandemię zdecydowano się na tylko jedno miasto.
Wpadka organizacyjna IIHF i feralny lot tylko spotęgowały trudności, jakie mają wszystkie zespoły w związku z pandemią koronawirusa. Federacja wprowadziła reżim sanitarny, zgodnie z którym wszystkie wylatujące do Kanady osoby musiały przez ostatni tydzień być odseparowane od innych ludzi, a warunkiem pozwolenia na wylot były 3 negatywne wyniki testów na koronawirusa.
Po przylocie każdy zespół został przetestowany już na lotnisku, a pierwsze 4 dni w Kanadzie zawodnicy i członkowie sztabów spędzą w kwarantannie, zanim możliwe będzie rozpoczęcie treningów na lodzie. Stąd też przewiezienie całego sprzętu z Europy dodatkowym samolotem z opóźnieniem nie jest aż tak dużym problemem.
Całe zamieszanie z humorem przyjęli młodzi hokeiści. Dziennikarka szwedzkiej telewizji SVT Marie Lehmann, która leciała samolotem z Helsinek, opublikowała na Twitterze krótki film z pokładu podczas międzylądowania w Reykjavíku, gdzie - jak napisała - reprezentanci Rosji i Szwecji urządzili sobie "bitwę" na ludowe piosenki.
Jestem bardzo zadowolony z podejścia zawodników i sztabu. Nasza dewiza brzmi: "Żyj chwilą"
Czytaj także: