Hokej.net Logo

Derby pomorza dla Stoczni

Prawdziwy dreszczowiec zgotowali swoim sympatykom gracze gdańskiego Stoczniowca. Pokonali w derbach Pomorza TKH Toruń 3-2 po dogrywce. Autorem zwycięskiej bramki został Zdenek Jurasek.

Spotkanie to miało kilka podtekstów. Po pierwsze to derby Pomorza. Po drugie zaś, przed sezonem TKH wzmocniło się kluczowymi graczami Stoczni (m.in. Wawrzkiewiczem
i Sokółem).

Już w trzeciej minucie spotkania bramkę dla gości strzelił Słowak Milan Furo. Wykończył on akcję Korczaka przeprowadzoną lewym skrzydłem. Stoczniowiec grał w tej tercji bardzo słabo. Akcje były wolne i mało składne. Torunianie posiadali optyczną przewagę i raz po raz niepokoili bramkarza gospodarzy Pawła Jakubowskiego. Gdańskich kibiców frustrowała nieporadność obrońców i beznadziejna gra w przewagach.

Na II tercję gdańszczanie wyszli zupełnie odmienieni. Zaczęli szybciej grać i stwarzać, co nowa groźne sytuacje, lecz ich były kolega z drużyny – Tomasz Wawrzkiewicz nie dawał się zaskoczyć. Stoczniowcy w tej części gry grali długo w przewagach. Sędzia, co rusz odsyłał torunian do boksu. Trzeba jednak przyznać, że w większości przypadków decyzje arbitra były słuszne. W 28 minucie i 25 sekundzie ku uciesze publiczności Rafał Cychowski pokonał „Wachę” mocnym strzałem z niebieskiej linii, wykorzystując tym samym okres gry 5 na 3. Po tej bramce podopieczni Mariana Pysza spuścili z tonu. Wielkie brawa należą się gdańskiemu bramkarzowi, który po błędach obrony, wychodził nawet z sytuacji 3x0.Gospodarze też mogli wyjść na prowadzenie, ale Jurasek nie wykorzystał sytuacji „sam na sam”
z goalkeeper’em gości. W tej odsłonie gry Stoczniowiec wreszcie zaczął przypominać drużynę z III tercji meczu z Cracovią.

III część gry była bardzo emocjonująca. Gracze obu zespołów stwarzali bardzo dużo sytuacji podbramkowych, jednak Jakubowski jak i jego vis a vi Wawrzkiewicz, pozostawali
z jedno bramkowym deficytem. Sędzia najwidoczniej chcąc wyrównać ilość kar, nakładał je na gdańskich graczy. Niektóre z nich były mocno dyskusyjne (m.in. Leśniaka i Bukowskiego). Ta tercja była bardzo wyrównana (oczywiście poza okresami gier w przewagach). Częściej przy krążku byli goście, ale to zawodnicy z ul. Bażyńskiego, byli bliżsi zdobycia bramki. Wacha efektownie wyłapał strzał Słodczyka. Drzewiecki zaś, po indywidualnej kontrze trafił w boczną siatkę. Po kolejnym kontrowersyjnym wykluczeniu, przed kolejną szansą strzelenia gola stanęli torunianie. Wykorzystał ją Milan Furo (asysta D. Laszkiewicz) strzelając bramkę po zamieszaniu pod bramką starszego z braci Jakubowskich. Kiedy jednak gdańscy fani zaczynali myśleć, że to już po meczu, karę dostał jeden z Torunian. Marian Pysz zdecydował się zaryzykować i ściągnąć swojego bramkarza z lodu. Teraz Stocznia grała w sześciu przeciwko czwórce rywali. Manewr ten udał się w 100%. Filip Drzewiecki wepchnął gumę do bramki, po niesamowitym zamieszaniu (asysty: Smeja i Leśniak). Przyjezdni próbowali reklamować ruszenie bramki, ale sędzia pozostawał niewzruszony. Najbardziej protestował Daniel Laszkiewicz. Na niecałe 2 min. przed końcem regulaminowego czasu gry, jeden z gdańszczan został odesłany na ławkę kar. Goście do końca tej tercji przebywali w tercji obronnej gospodarzy. Groźnie strzelał z dystansu Fraszko. Na 6 sekund przed końcem do boksu kar został odesłany torunianin, co więcej Proszkiewicz dostał karę meczu. Do końca wynik nie uległ już zmianie. W takim przypadku sędzia zarządził dogrywkę.

Zawodnicy obu drużyn rozpoczęli ją w 3-osobowych składach. Potem, gdy z ławki wyszedł gdańszczanin, gospodarze grali z przewagą jednego zawodnika. Mecz skończył się w 61minucie 35 sekundzie, a „złotą bramkę”, ku niewyobrażalnej uciesze kibiców strzelił w zamieszaniu podbramkowym Zdenek Jurasek.

Podsumowując: mecz był bardzo emocjonujący, było w nim prawie wszystko, czego kibic hokeja potrzebuje, czyli: dużo podbramkowych sytuacji, ekwilibrystyczne parady bramkarzy, parę ładnych bodiczków oraz tego, co najważniejsze – bramek. Widowisko psuł sędzia, pan Tadeusz Godziątkowski, który w III tercji brał kary z „kapelusza”. Stoczniowców może napawać optymizmem fakt, że pierwszy raz od 11 lutego zwyciężyli z zespołem o podobnej sile (lub nawet lepszym od siebie). Był to ostatni dzwonek, jeśli myślą o włączeniu się do walki o pierwszą czwórkę. Miejmy nadzieję, że nie spoczną na laurach i pokuszą się o niespodziankę we wtorek, kiedy to podejmują Unię Oświęcim (bo z katowiczanami nie powinni mieć kłopotów, choć nic nigdy niewiadomo). Goście też nie powinni być niezadowoleni. Zdobyli przecież 1 pkt. Ale właśnie ten jeden punkt może mieć w przyszłości ogromne znaczenie w końcowym rozrachunku.

Seba Stegart



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe